„Nie umie rzucać, dużo gada, bez Stepha nie istnieje” – to tylko kilka określeń, jakich przez lata używano, aby zdyskredytować Draymonda Greena. I oczywiście faktem jest, że kiedy Steph Curry i Klay Thompson mieli kontuzje, to Green nie był w stanie wziąć odpowiedzialności za grę Warriors na swoje barki. Jest generałem, obrony i ataku, ale potrzebuje do tego najlepszych wykonawców. Jego nieobecność natomiast, nawet kiedy ci najlepsi są na boisku, wpływa znacząco na zespół i postawę liderów. Sprawdźmy jak bardzo.
Golden State Warriors byli rewelacją początku sezonu. Szli jak burza, co prawda mieli łatwy terminarz, ale to nie ma znaczenia, ich gra robiła ogromne wrażenie. Jeszcze bez Klaya, ale ze zdrowymi Stephem i Greenem oraz szeregiem zawodników, którzy w tym sezonie weszli na nowy, wyższy poziom w swojej karierze, Warriors od razu typowani byli jako faworyci do zwycięstwa na Zachodzie, a nawet do mistrzostwa.
Zaczęli sezon od bilansu 11-1, żeby pod koniec listopada mieć 18 wygranych i tylko dwie porażki.
Kluczowa okazała się jednak data 5 stycznia, kiedy to Green zagrał ostatni mecz. Co prawda wyszedł na kilka sekund na początku spotkania przeciwko Cleveland Cavaliers 9 stycznia, ale tylko dlatego, aby wesprzeć w powrocie do NBA Klaya Thompsona.
Najpierw mówiło się o problemie z łydką, a teraz Draymond narzeka na ból pleców. Opuścił już 25 spotkań i jego powrót nie zapowiada się prędko. Co prawda wznowił w weekend treningi, ale indywidualne. W optymistycznym wariancie Green wróci do gry w ciągu tygodnia. W pesymistycznym – od dwóch do trzech tygodni.
Żeby odpowiedzieć na pytanie: co się dzieje z Golden State Warriors? Przyjrzyjmy się najpierw dwóch zestawieniom:
Pierwszy pokazuje statystyki Warriors przed 6 stycznia:
Drugi pokazuje statystyki po 6 stycznia:
Gołym okiem widać gorszy bilans, słabszą skuteczność, ale mniej zbiórek, mniej asyst, mniej bloków i zdecydowanie więcej zablokowanych rzutów przez rywali. Mocno spadł też wskaźnik +/- z +8,7 na +3,8.
W dół poszybował też „defensive rating”, czyli wskaźnik pokazujący jak dobra jest obrona każdej drużyny – z 102,2 na 109,1 (im mniejszy tym lepiej, bo pokazuje tracone punkty na 100 posiadań).
Wreszcie możemy też przyjrzeć się osiągnięciom indywidualnym, które dobrze obrazuje ta grafika:
Co prawda jest to styczeń i luty, kiedy Greena nie było, ale też pokazuje, jak spadała skuteczność Curry’ego Wigginsa i Poole’a.
Od 1 lutego Warriors mają ujemny bilans 5-6! W ostatnim meczu Wolves rzucili im aż 129 punktów – to najwięcej punktów straconych przez GSW w tym sezonie.
Żeby wytłumaczyć tego ostatniego, trzeba powiedzieć jasno, że nie jest mu łatwo z roli gracza pierwszej piątki przejść w rolę zmiennika (po powrocie Klaya Thompsona). Ze Stephem Poole współpracował znakomicie, także dobrze czuł się na boisku z Greenem. Nowa rola, nowa sytuacja, sprawiają, że wciąż szuka dla siebie właściwego rytmu.
Przyjrzyjmy się dalej liczbom. To statystyki Stepha Curry’ego według miesięcy:
Musimy jednak pamiętać, że w styczniu wrócił Klay Thompson i „zabrał” Stephowi kilka rzutów, ale też taktyka Warriors się zmieniła. Dużo grano na Klaya, żeby się odbudował, żeby zdobywał jak najwięcej punktów.
Idźmy dalej. To są statystyki Andrew Wigginsa (zobaczcie na skuteczność oraz średnią punktów).
Jest więc wiele małych, drobnych elementów, które wpłynęły na ostatnie wyniki Warriors. Największym jest jednak brak Draymonda Greena. To on dyryguje zespołem w obronie – pomoc, rotacja, przesuwanie się, ale też zastawienie i walka z wysokimi, bo to przecież obrona napędza atak, albo jak ktoś woli „dobry atak wynika z dobrej obrony”.
W ataku natomiast Green bywa głównym inżynierem. Nie chodzi o rozgrywanie i ustawianie akcji, ale przede wszystkim o właściwe decyzje i podania oraz zasłony idealnie w tempo. To jak ważny jest „timing” wykonywanych ruchów wie każdy, kto gra w koszykówkę. Spóźnienie się w obronie, chwila nieuwagi, równają się ze stratą punktów. Podania w tempo i zasłony albo ścięcia pod kosz czy wyjście na czystą pozycję, to wszystko daje przewagę w ataku.
Można więc powiedzieć, że dużym stopniu słabszy bilans i gra, a co za tym idzie także statystyki drużynowe oraz indywidualne są efektem nieobecności Draymonda Greena, o którego wartości wiele osób przekonuje się, dopiero kiedy go nie ma na boisku.
Jego powrót może sprawić, że Warriors znów będą faworytem do mistrzostwa i o tym, co działo się w lutym, szybko zapomnimy. Trener Steve Kerr musi jednak zrobić coś wcześniej, bo jego drużyna może za chwilę stracić 2. miejsce na Zachodzie na rzecz Grizzlies.
W najbliższych dniach powinien do zespołu wrócić James Wiseman. Środkowy dołączył do drużyny G-League i zapewne za chwilę zobaczymy go ponownie na parkietach NBA – jego obecność powinna pomóc w walce pod koszami Warriors.
Czy oglądałeś już najnowszy podcast PROBASKET Live? Spis treści znajdziesz w opisie filmu – poruszaliśmy wiele ciekawych kwestii!