Podczas gdy mecze przedsezonowe nie mają większego znaczenia dla większości doświadczonych zawodników, którzy mają zagwarantowane miejsce w drużynach, dla młodszych graczy próbujących wyrobić sobie markę w NBA to ogromna szansa. Jednym z zawodników, który w pełni z niej skorzystał, był Quincy Olivari, obrońca Los Angeles Lakers.
Quincy Olivari, o którym pisaliśmy już w tym miejscu, to zawodnik mający aż pięcioletnie doświadczenie w koszykówce uniwersyteckiej. Po czterech sezonach spędzonych w Rice, w poprzednim reprezentował barwy uczelni Xavier, przy okazji przewodząc dywizji Big East pod względem zdobytych punktów przy skuteczności rzutów z dystansu wynoszącej co najmniej przyzwoite 40,9%. To nie wystarczyło do bycia wybranym w drafcie, jednak potencjał w 23-letnim rozgrywającym dostrzegli Los Angeles Lakers, którzy zaprosili go do siebie na Ligę Letnią.
Już wówczas spisywał się z przyzwoitej strony, ale prawdziwym popisem jego umiejętności został kończący się właśnie preseason. Olivari dostał szansę, by pokazać pełnię swoich możliwości, co widać było na przykład w zwycięstwie nad Milwaukee Bucks oraz w ostatnim przedsezonowym meczu, w którym przeciwnikiem Jeziorowców byli Golden State Warriors. To wystarczyło by przekonać do siebie władze organizacji na czele z Robem Pelinką. Według informacji przekazanych przez Shamsa Charanię, Lakers zwolnili środkowego Colina Castletona by zrobić miejsce dla Quincy’ego, który ma podpisać kontrakt typu two-way.
To zdecydowanie dobre wieści dla zawodnika, który ostatnio był chwalony przez trenera JJ’a Redicka za to, jak radzi sobie na parkiecie i poza nim. Sam Olivari zyskał znaczny rozgłos, gdy jego 11 punktów zdobytych w czwartej kwarcie pozwoliło LAL powrócić do gry i odwrócić losy meczu z Bucks. Szansą na to, by udowodnić, że to nie był jedynie jednorazowy wyskok dla 23-latka był ostatni przed rozpoczęciem sezonu regularnego sparing z Warriors. Trzeba przyznać, że sprostał oczekiwaniom, rzucając aż 22 oczka (najlepszy wynik w drużynie, w tym 5/9 trafionych rzutów za trzy) i dokładając do tego siedem zbiórek. W Mieście Aniołów nie mogli sobie pozwolić na stratę takiego zawodnika, stąd pożegnanie z również uważanym za spory talent Castletonem, który zapewne będzie kontynuował karierę w G League.
Co ciekawe, dla Quincy’ego starcie z Wojownikami miało jeszcze dodatkowy smaczek, z którego mało kto zdawał sobie sprawę. Otóż idolem debiutanta z Lakers od dawna jest Steph Curry. Przy tej okazji miał szansę nie tylko spotkać się ze swoim ulubieńcem, ale również uciąć sobie z nim pogawędkę. W dodatku na pomeczowej konferencji prasowej zapewnił sobie dodatkową sympatię kibiców koszykówki, gdy w wyjątkowo emocjonalny sposób tłumaczył, jak wielkie znaczenie miała dla niego ta chwila. Opowiadając, jak swego czasu spał pod koszulką z autografem legendarnego rozgrywającego, nie ukrywał łez.
– To było szalone, bo zacząłem go podziwiać mniej więcej w szóstej klasie. Nawet nie wiem co powiedzieć, stary. To mój ulubiony zawodnik wszech czasów. Pierwsze, co mi powiedział, to: „Jestem wielkim fanem twojej gry”. Prawda jest taka, że to ja jestem jego fanem. Miałem jego koszulkę. Podpisał mi ją nawet dwukrotnie. Kiedyś spałem pod tą koszulką. Chciałem być taki jak on. Dziś mogłem go spotkać i usłyszeć, że szanuje mnie jako zawodnika, a potem jeszcze porozmawiać na zapleczu… Dał mi parę swoich butów, które również podpisał. To bardzo wiele dla mnie znaczyło – opowiadał 23-latek.
Podpisanie przez Lakers kontraktu z Olivarim to jedna z najbardziej pozytywnych historii obecnego preseasonu. Jego podróż od zawodnika niechcianego w drafcie do koszykarza NBA zdecydowanie napawa optymizmem, a ciężka praca i widoczna na pierwszy rzut oka skromność młodego zawodnika sprawiają, że z pewnością znajdzie sobie wierne grono kibiców. Dzięki umowie typu two-way będzie mógł dzielić swój czas między grę w G League dla South Bay Lakers a szanse, które z pewnością dostanie w najlepszej lidze świata. Już udowodnił, że warto na niego stawiać.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.