Sposób, w jaki Daryl Morey opuścił Houston najwyraźniej nie spodobał się właścicielowi drużyny – Tilmanowi Fertittcie. Gdy rozmowy w sprawie transferu Jamesa Hardena wkroczyły na ostatni etap, ten miał zasugerować swojej drużynie zorientowanie uwagi na ofercie z Brooklynu.
Tuż przed tym, gdy gruchnęła wiadomość o transferze Jamesa Hardena do Brooklyn Nets, wiele źródeł informowało, że Houston Rockets są bliscy porozumienia z Philadelphią 76ers. Pakiet ekipy z Philly był zorientowany wokół Bena Simmonsa, który rzekomo był gotowy na to, że lada moment zadzwoni do niego Rafael Stone, generalny menadżer Rockets. Tak się jednak nie stało i w dużym stopniu był to efekt interwencji Tilmana Fertitty.
Według Chrisa Haynesa z Yahoo Sports, właściciel Rockets był przeciwny rozmowom z Darylem Moreyem – obecnym GM-em Sixers, a do niedawna sternikiem drużyny z Teksasu. Panowie nie dogadywali się najlepiej w ostatnich latach. Morey zrezygnował z posady w Houston tłumacząc zarządowi, iż chce spędzić więcej czasu z rodziną. Fertitta nie miał jednak w tej sprawie wątpliwości, dlatego nie był szczególnie zdziwiony, gdy Morey wkrótce dogadał się z 76ers.
Kwestia wspomnianej “interwencji” Fertitty sprawia jednak, że wokół transferu Jamesa Hardena postawiono kilka znaków zapytania. Czy Stone wolał ofertę Nets? Czy może jednak bardziej odpowiadało mu to, co zaproponowali Sixers, ale nie mógł działać wbrew życzeniom właściciela drużyny? Rzekomo nie pierwszy raz Fertitta zachował się w ten sposób, co mogło być jednym z powodów, przez który Morey zrezygnował ze swojego projektu w Houston.
Z drugiej strony – Fertitta jako właściciel ma pełną kontrolę nad tym, co dzieje się w jego interesie. Podważanie pozycji generalnego menadżera nie wygląda mimo wszystko najlepiej i sugeruje, że Rockets są dysfunkcyjni. Koniec końców Stone’owi udało się wyciągnąć w wymianie Victora Oladipo (latem trafi na rynek wolnych agentów) oraz kilka wyborów w drafcie. W Teksasie wszyscy odetchnęli z ulgą i rozpoczęli zupełnie nowy rozdział w swojej historii.