W koszykówce podobnie jak w życiu ceni się umiejętność dopasowywania do niesprzyjających warunków. Udowodnił to Marcin Gortat, który pomimo słabej formy rzutowej okazał się kluczowym zawodnikiem całej serii.
Przez pierwsze dwa spotkania Marcin Gortat był jednym z największych dominatorów starcia Wizards- Hawks. Mimo osamotnienia spowodowanego absencją Iana Mahinmiego Polak kompletnie zdominował strefę podkoszową Jastrzębi notując średnio 14 punktów, 10 zbiórek i 3.5 bloków na mecz trafiając, aż 67 % rzutów z gry! Jego bezpośredni rywal, Dwight Howard, podobnie jak cała Atlanta, był bezradny wobec niesamowitego środkowego Czarodziejów. Warto przypomnieć, że jeszcze kilka lat temu Polish Hammer grał jako zmiennik Supermana. Zyskana przez Wizards przewaga pod koszem rywala zapewniała im pokaźny wachlarz możliwości po atakowanej stronie parkietu. Na zasłonach Polaka korzystał nie tylko Wall, ale również Otto Porter czy Bradley Beal. Dzięki świetnie zorganizowanej grze w ataku, Wizards mogli cieszyć się dwoma zwycięstwami.
Atlanta nie zamierzała się jednak poddać bez walki, ponieważ seria przeniosła się na ich teren. Przed meczem nr 3 Paul Millsap zapowiedział, że jego drużyna nie złożyła jeszcze broni, a końcowe zwycięstwo jest jeszcze w zasięgu ich ręki. Mimo licznych zapowiedzi odwetu, trener gospodarzy musiał najpierw rozwiązać swój największy problem ostatnich dwóch meczów. Zmorą ekipy z Atlanty był wspomniany Marcin Gortat, którego uznawano za X-Factora całej serii.
Spustoszenie wśród szyków obronnych Hawks zrobiły oczywiście dwójkowe akcje polskiego środkowego i Johna Walla. Podopieczni Mike’a Budenholzera postanowili skupić się głównie na tym elemencie zupełnie odcinając Gortata od podań. Plan okazał się strzałem w dziesiątkę. Odizolowany od Polaka Wall, był podczas trzeciego meczu jedynym jasnym punktem Czarodziejów w ataku. Rozgrywający trafił, aż 10 z 12 prób rzutowych, lecz pozostali gracze pierwszej piątki nie mogli pochwalić się podobną precyzją. Gortat, Morris, Beal oraz Porter zakończyli tamte zawody na skuteczności 13/45 z gry! Sama gra w ogóle nie przypominała tej z pierwszych dwóch spotkań kiedy to piłka chodziła dosłownie jak po sznurku, a liczne zasłony Marcina tworzyły wiele sytuacji do rzutu. Rozpędzeni rywale wciąż realizowali swój niecny plan. Bardzo dobre spotkanie zagrał Paul Millsap oraz Dennis Schroeder, którzy zdobyli łącznie 56 punktów.
W następnych spotkaniach sytuacja naszego rodzynka wyglądała podobnie. Polak podczas dwumeczu w Atlancie trafił zaledwie dwa z ośmiu rzutów z gry. Zawodnicy Mike’a Budenholzera nie pozwolili mu też do końca serii przekroczyć progu 7 punktów. ,,Niewidoczność” Gortata po raz kolejny okazała się złym znakiem dla podopiecznych Scotta Brooksa, którzy byli wyraźnie sfrustrowani bezsilnością wobec poczynań Hawks. Najbardziej niepokojące przed meczem nr 5 było odrodzenie Dwighta Howarda, autora 16 punktów i 14 zbiórek.
W piątym spotkaniu niezadowolenie polskiego środkowego było coraz większe. Zawodnik po raz kolejny był przez cały mecz odcinany od podań, a ewentualna próba zdobycia punktów kończyła się fiaskiem. Środkowy narzekał również na gwizdki sędziów, które w niektórych sytuacjach powinny zostać użyte. I tak, Gortat swoje pierwsze punkty zdobył dopiero po 6 minutach czwartej kwarty kiedy dzięki przewinieniu Mike’a Muscali stanął na linii rzutów wolnych. Gdy wyrzucona przez Polaka piłka prześlizgnęła się przez obręcz, zawodnik odchylił głowę do tyłu i spuścił ramiona jakby odczuł ulgę. Nic dziwnego patrząc na to jak został ograniczony w ostatnim czasie przez graczy Hawks, podczas gdy sezon regularny zakończył średnimi 10.8 punktów i 10.3 zbiórek. Problemy Polaka natychmiast zostały podłapane przez amerykańskich dziennikarzy, którzy zapytali o całą sprawę Scotta Brooksa.
– Tak, (Marcin) zbiera i tworzy naszą grę w ataku- powiedział Scott Brooks– Wiem, że chciałby mieć więcej okazji do zdobycia punktów. Ja sam chciałbym dać mu więcej szans, ale zwykle dostajesz to, co daje Ci gra. Teraz akurat nie miał ku temu za dużo możliwości. Było to spowodowane obecnością Howarda w pomalowanym. Dwight praktycznie nie opuszcza tej strefy dlatego musimy wymyślić jakieś inne sposoby by Marcin mógł zdobyć punkty.
Z kolei wspomniany przez Brooksa, Howard powiedział- John wykonał kawał dobrej roboty w pierwszych dwóch meczach, szukając Marcina, który łapał piłkę zamieniając większość podań na punkty. Staraliśmy się temu zaradzić, wykonując bardzo dobrą robotę w obronie pick&rolla przez co zmusiliśmy ich do oddawania bardzo trudnych rzutów. Co prawda (Wall) trafił wiele z nich, ale woleliśmy to niż, żeby Marcin po raz kolejny wrzucił nam z łatwością kilka koszy i złapał przy okazji swój rytm.
Na szczęście Polish Hammer potrafił swoje niepowodzenia w ataku odkupić po bronionej połówce parkietu, notując podczas tego trudnego okresu 11 piłek i niecałe 2 bloki. Polski środkowy wykonał świetną robotę w obronie, niwelując chociażby poczynania Dwighta Howarda, który podczas całej serii zagrał zdecydowanie poniżej oczekiwań. Dzięki owocnej pracy Gortata i świetnej grze Johna Walla, Wizards wygrali piąty i szósty mecz, ostatecznie przypieczętowując awans do kolejnej rundy play-offs.
– Chodzi mi o to, że wszyscy chcą czuć się zaangażowanymi w końcowy atak, rozumiem to, sam byłem sfrustrowany przez 11 lat gry, ale to jest część bycia członkiem drużyny, musisz się czasem po prostu poświęcić- powiedział Scott Brooks– Będą mecze, będą serie, kiedy droga zespołów będzie zaplanowana bez Twojego udziału, a Ty nie będziesz miał na to wpływu. Hawks nie dają Otto za dużo swobody na trójce, co nie powinno w ogóle się wydarzyć, ponieważ jest jednym z najlepszym strzelców trzypunktowych w lidze. Myślisz, że John lub ja chcemy dać Otto tylko dwie czy trzy szanse na rzut z dystansu? Chcę, żeby Otto trafił 10 trójek w meczu , ale przeciwnik nie dał nam takiej możliwości. Podobnie wygląda to z Marcinem. Chodzi o to by zrobić to co mogłoby pomóc zespołowi. Sądzę, że Marcin wykonał w tym aspekcie naprawdę dobrą robotę, broniąc, zbierając, stawiając zasłony będąc po prostu gościem, który potrafi zapchać pomalowane. Tablica wyników jest ważniejsza niż jego linijka statystyczna. Tak samo czuję to z resztą zespołu. Mieliśmy cztery punkty więcej niż oni, a Marcin jest wielką częścią tej przewagi.
W niedzielę Czarodzieje zagrają pierwszy mecz z Celtami. Czy naszemu rodakowi uda się zatrzymać Ala Horforda?