Wydawało się, że Milwaukee Bucks wszystko mają pod kontrolą. Giannis Antetkounmpo wrócił do gry po dwóch meczach absencji i ekipa z Wisconsin była na najlepszej drodze do wyrównania stanu serii. Nie pozwolił jednak na to Jimmy Butler, który zaliczył fantastyczne spotkanie i zdobył aż 56 punktów, ustanawiając tym samym nowy rekord punktowy Miami Heat w fazie play-off. Drużyna z Florydy bohaterów ma jednak więcej.
Jednym z nich jest Duncan Robinson, który w czwartym meczu trafił trzy kolejne trójki w drodze po dziewięć punktów. Znów był dla Heat wartością dodaną. A to spora niespodzianka, biorąc pod uwagę, jak rozczarowujący sezon zasadniczy zaliczył 29-latek, któremu ekipa z Miami latem 2021 roku przedłużyła kontrakt o pięć lat za 90 milionów dolarów. Robinson w sezonie 2022-23 spędził na parkiecie tylko 691 minut w 42 spotkaniach.
Co gorsza, trafiał z dystansu ze skutecznością na poziomie 33 procent, zaliczając tym samym najgorszy swój rok od czasu debiutu w NBA. Zmagał się też z problemami zdrowotnymi, a operacja palca kosztowała go 20 spotkań przerwy. Mało kto spodziewał się, że 29-letni zawodnik odbije się w fazie posezonowej, tym bardziej że w poprzednich latach w meczach playoffs na pierwszy plan wychodziła jego fatalna postawa w defensywie.
Erik Spoelstra nie miał jednak innego wyboru. W pierwszym meczu serii z Bucks złamania w ręce doznał Tyler Herro i szkoleniowiec Heat musiał włączyć Robinsona z powrotem do rotacji. Takich efektów nie mógł się spodziewać. Robinson z miejsca przypomniał wszystkim, jak świetnym jest strzelcem. – Może nie wszyscy to widzą, ale czuję, że naprawdę mocno pracowałem, aby być gotowym na takie właśnie momenty – stwierdził gracz Heat.
W trzech ostatnich spotkaniach Robinson trafił 12 z 16 rzutów z dystansu. Łącznie ma 13 z 17 trafień i w całej lidze nie ma skuteczniejszego gracza w trwającej fazie play-off (minimum 10 oddanych prób za trzy). 29-latek, którego jeszcze kilka miesięcy temu trudno było Heat wytransferować, okazuje się teraz jedną z kluczowych postaci Miami, którzy jako zespół byli jedną z najgorzej rzucających z dystansu drużyn sezonu zasadniczego, a przeciwko Bucks trafili jak do tej pory aż 60 z 126 trójek!
Tym samym ze skutecznością na poziomie 47.6 procenta są numerem jeden spośród wszystkich 16 klubów grających w fazie posezonowej. To tym bardziej imponujące, że Bucks byli w sezonie zasadniczym jedną z najlepiej broniących dystans drużyn w NBA. Wydaje się więc, że Heat trafili z formą w idealnym momencie, a wykorzystując sprzyjające okoliczności, mogą zaraz sprawić ogromną niespodziankę i wyeliminować ligową „jedynkę”.
Teraz seria wraca do Milwaukee na piąte starcie, w którym to jednak Bucks – a więc najlepsza ekipa sezonu zasadniczego – będą pod ścianą. Podopieczni trenera Mike’a Budenholzera muszą wygrać trzy kolejne mecze, by awansować do drugiej rundy! Spotkanie numer pięć w nocy ze środy na czwartek o godz. 3:30 czasu polskiego.