Niesamowity zwrot akcji zaserwowała nam NBA w ten czwartkowy wieczór. Damian Lillard, zwolniony z Milwaukee Bucks po rozczarowujących dwóch sezonach, wraca do macierzy! Dame Dolla znów będzie reprezentował barwy Portland Trail Blazers!
Jak informuje Shams Charania z ESPN, Damian Lillard dogadał się z Portland Trail Blazers w sprawie kontraktu. Zwolniony niedawno z Milwaukee Bucks zawodnik otrzyma 42 miliony za trzy kolejne lata. Ostatni rok umowy jest opcja zawodnika, a kontrakt zawiera klauzulę „no trade”. Oznacza ona, że Lillard ma prawo zawetować każdy transfer ze swoim udziałem. Trzeba pamiętać, że cały przyszły sezon – lub przy dobrych wiatrach „tylko” jego zdecydowaną większość – Lillard poświęci na rehabilitację ścięgna Achillesa. To właśnie niezdolność do gry w kolejnym sezonie – w połączeniu z wysokimi zarobkami zmuszającymi Bucks do płacenia podatku – zmotywowały klub do zwolnienia zawodnika.
Kontrakt o wysokości 42 mln dolarów na trzy lata daje średnie zarobki wysokości 14 mln dolarów za sezon. To bardzo niewysoka kwota dla gracza o renomie Damiana Lillarda. Nawet jeśli jeśli ma on już 35 lat i ciągną się za nim pewne problemy zdrowotne. Trzeba jednak pamiętać, że nowy kontrakt od Blazers nie stanowi jego jedynych zarobków. Milwaukee Bucks wciąż muszą mu wypłacać należną pensję za kontrakt, z którego Lillarda zwolnili. Weteran łącznie z pieniędzmi od Blazers i Bucks zarobi więc przez trzy kolejne lata aż 211 mln dolarów.
Według doniesień Shamsa Charanii, Damian Lillard miał na stole kilka ofert od klubów liczących się w walce o tytuł mistrzowski. Maksymalną kwotą, jaką mogły zaoferować te kluby był wyjątek mid level, wynoszący 9-14 mln dolarów, zależnie od sytuacji klubu. Lillard wybrał podobne pieniądze od macierzysego klubu.
35-letni Damian Lillard w barwach Portland Trail Blazers spędził swoich pierwszych 11 sezonów na parkietach NBA. To w Portland zdobył nagrodę dla najlepszego debiutanta 2013, siedem razy grał w All-Star Game i siedem razy dostawał się do All NBA Team. Dopiero dwa sezony temu zmienił barwy klubowe, dołączając do Giannisa Antetokounmpo w Milwaukee Bucks. Odejście z Portland było motywowane faktem, że w Blazers Lillard nie widział dla siebie szans na walkę o wyższe cele. Przez dwa lata sytuacja uległa jednak wyraźnej zmianie. Nie dlatego, że Blazers są już w grze o tytuł – bynajmniej. Trzeba jednak przyznać, że mają młody, ekscytujący trzon. Zmieniła się sytuacja samego Lillarda, który rozpoczyna już końcówkę zawodowej kariery i przestaje być zawodnikiem formatu wielkiej gwiazdy NBA.
Damian Lillard w minionym sezonie rozegrał tylko 58 meczów, zanim z gry na dobre wykluczyła go kontuzja ścięgna Achillesa. Kiedy jednak grał, notował naprawdę dobre 24,9 punktu, 4,7 zbiórki i 7,1 asysty na mecz. W obronie jego postawa była dla Bucks problemem, ale wynikało to w dużej mierze z otoczenia, w którym Lillard grał. Nie mając wokół siebie innych choćby przyzwoitych obrońców na obwodzie, braki Damiana były uwypuklone. W Blazers, u boku Toumani Camary, oraz świeżo pozyskanego Jrue Holiday’a, powinno stanowić to mniejszy kłopot.