Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, jak śpiewał zespół Perfect. Być może Rudy Gay osiągnąłby więcej gdyby nie poważna kontuzja, jakiej doznał w 2017, jednak w swoich najlepszych latach stanowił co najmniej przyzwoitą opcję na pozycji skrzydłowego. W ostatnich kilku lat jego pozycja najpierw w San Antonio Spurs, a potem w Utah Jazz spadła, więc zdecydował, że dość już tego rozmieniania się na drobne. Po 17 latach w NBA były dwukrotny złoty medalista mistrzostw świata zdecydował się zawiesić buty na kołku.
– Osiemnaście lat w lidze. Mogłem się uczyć od najlepszych w historii. Zyskałem niesamowitych, wiernych przyjaciół na całe życie. Czuję się świetnie. Jestem zdrowy. Zainspirowany. Mam rodzinę, która mnie kocha, i którą ja kocham bardziej niż cokolwiek innego. Nie czuję się po prostu dobrze. Raczej… Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – tymi słowami opublikowanymi na portalu The Players Tribune Rudy Gay poinformował wszech i wobec o swojej decyzji.
38-letni skrzydłowy ostatnio na parkietach NBA widziany był w sezonie 2022-23, gdy reprezentował barwy Utah Jazz, będąc jednak tylko opcją rezerwową. Po odejściu z Salt Lake City jeszcze we wrześniu 2023 podpisał kontrakt z Golden State Warriors, jednak został pożegnany jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego sezonu. Wcześniej zrobił całkiem solidną karierę, grając w barwach Memphis Grizzlies (oni wybrali go z ósmym numerem draftu w 2006 roku), Toronto Raptors, Sacramento Kings czy San Antonio Spurs. Ogółem w ciągu tych 17 lat wystąpił w 1,120 meczach, w których osiągał średnio 15,8 punktu, 5,6 zbiórki i 1,1 przechwytu. Do Koszykarskiej Galerii Sław raczej nie zostanie wprowadzony, ale też nie ma się czego wstydzić.
Tym bardziej, że Rudy był wzorcowym zawodnikiem dla niemal każdej drużyny z najlepszej ligi świata, niejednokrotnie ukazując swoją wszechstronność. Znany ze swojej niezawodnej postawy na parkiecie, nigdy się nie skarżył gdy musiał grzać ławę, a gdy był potrzebny, zawsze robił wszystko co w jego mocy, by pomóc kolegom z drużyny. Przywództwo, umiejętność zdobywania punktów i zdolności defensywne czyniły go cennym atutem, potrafiącym doskonale wpasować się do niemal każdego systemu gry. Przykładowo w sezonie 2007-08, swoim dopiero drugim w NBA, pobił rekord Grizzlies pod względem liczby punktów zdobytych przez zawodnika w jednym sezonie (1,632) i stał się dopiero trzecim – po Shareefie Abdur-Rahimie i Pau Gasolu – graczem w historii organizacji, który zdobywał średnio powyżej 20 punktów na mecz.
Wydaje się, że pewien wpływ na ostatnie lata jego kariery miała pewna poważna kontuzja. 18 stycznia 2017 roku Gay doznał całkowitego zerwania ścięgna Achillesa w lewej nodze podczas przegranego przez Kings 106–100 meczu z Indiana Pacers, w wyniku czego opuścił resztę sezonu. Kolejne rozgrywki zaczął już w San Antonio, lecz – z wyjątkiem kampanii 2018-19 – nie potrafił na dłużej przebić się do pierwszej piątki. Podobnie było po przeprowadzce do Salt Lake City.
Mimo tego, że ostatnie kilka sezonów w wykonaniu Rudy’ego trudno uznać za udane, nie da się ukryć, że jako prawdziwy weteran zawsze ukazywał swój talent i oddanie dla gry. Z pewnością wpływ, jaki miał na parkiecie na drużyny, w których występował, będzie pamiętany jeszcze bardzo długo. Nawet jeśli opinia jego samego na ten temat jest dosyć niejednoznaczna.
– Nie zawsze było idealnie. Były momenty, kiedy mogłem zrobić więcej, dać z siebie coś dodatkowego. Ale wiecie co? Jednocześnie… w niektórych sytuacjach, podczas niektórych wieczorów, efekt był naprawdę niesamowity. A ludzie, których poznałem, chwile, które przeżyłem, koledzy z drużyny i trenerzy, z którymi pracowałem – wszystko to sprawiło, że każda chwila tej drogi była tego warta – podsumował 38-latek.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.