Sacramento Kings mają za sobą dopiero 12 meczów w tym sezonie, ale w stolicy Kalifornii syreny alarmowe już wyją na pełen regulator. Ich naprędce – może nawet zbyt pospiesznie? – zbudowane trio, składające się z Domantasa Sabonisa, Zacha LaVine’a i DeMara DeRozana od samego początku mocno zawodzi, prowadząc zespół do rozczarowującego bilansu 3-9. Co gorsza, na horyzoncie nie widać niemal żadnych sygnałów sugerujących, że umiejętności wspomnianej trójki mogą ze sobą współgrać. Aż się przypomina pewien mem z kotem.
Niewykluczone, że niezbędna będzie przebudowa zespołu. Jak wspominał w tym miejscu Marcel, zatrudnienie Scotta Perry’ego w roli generalnego menedżera Sacramento Kings może być obietnicą zmian, które mogą ruszyć już w grudniu. Wydaje się, że żaden z zawodników, którzy w zamierzeniu mielić stanowić o sile drużyny, nie może czuć się bezpieczni. Wydaje się, że szczególnie DeMar DeRozan, który po latach może wrócić w rodzinne strony.
W przeciwieństwie do podopiecznych Douga Christiego, Los Angeles Lakers zaliczyli dobre wejście w sezon. Mając na koncie osiem zwycięstw w 12 meczach, gracze JJ’a Redicka zajmują piąte miejsce w Konferencji Zachodniej i to nawet pomimo problemów zdrowotnych, jakie dotknęły kilku zawodników, w tym samego LeBrona Jamesa (z powodu problemów z rwą kulszową opuścił początek kampanii, ale jest coraz bliższy powrotu). Wygląda na to, że Jeziorowcy już teraz mogą być liczącą się siłą Zachodu, ale… zawsze jest miejsce na poprawę.
Jak zasugerował Rohan Brahmbhatt z ClutchPoints, ekipa z Miasta Aniołów powinna rozważyć sprowadzenie do siebie DeRozana, który ze względu na obecną sytuację panującą w organizacji z Sacramento powinien być dostępny w ramach ewentualnego transferu.
– Brzmi to niemal zbyt idealnie, ale trudno zaprzeczyć, że Lakers są najbardziej oczywistym kierunkiem dla DeMara DeRozana. Z miejsca stałby się ich drugim najbardziej godnym zaufania strzelcem na obwodzie, dając drużynie dokładnie ten rodzaj shot-makingu, którego brakowało im już w trzech kolejnych postseason. Jego zdolność porządkowania gry w minutach bez LeBrona jest bezcenna, a drugą jednostkę mógłby prowadzić tak, jak robił to w Chicago czy Toronto – napisał dziennikarz.
Na pierwszy rzut oka jest w tym pewna logika. 36-letni koszykarz, który trafił do Kings przed sezonem 2024-25, w swojej debiutanckiej kampanii w barwach tej drużyny wystąpił w 77 spotkaniach, notując średnio 22,2 punktu, 4,4 asysty i 3,9 zbiórki. Jego wciąż wszechstronne umiejętności strzeleckie mogłyby dodać Lakers nowego wymiaru w ofensywie – zwłaszcza, że skrzydłowy potrafi też pewnie kreować akcje dla partnerów.
Problem w tym, że pozyskanie DeRozana na pewno nie odbyłoby się za przysłowiową czapkę gruszek – niewykluczone, że kosztowałby on organizację z LA sporą część ich głębi składu. Z racji tego, że ligowy weteran w samym tylko obecnym sezonie zarobi 24,7 miliona dolarów, by taka transakcja była w ogóle możliwa, Rob Pelinka prawdopodobnie musiałby złożyć „paczkę” składającą się z kilku zawodników – i być może wyborów w drafcie. Chociażby z tego tytułu trudno sobie wyobrazić taki transfer w drużynie, która – chcąc walczyć w play-offach – będzie potrzebować długiej i mocnej ławki rezerwowych.
Ponadto pozyskanie DeMara kłóciłoby się z filozofią drużyny. Pelinka spędził lato, starając się odmłodzić drużynę w kontekście budowania jej wokół Luki Doncicia, pozyskując między innymi Deandre Aytona czy Jake’a LaRavię. DeRozan z kolei to zawodnik, który jest już bliżej niż dalej końca kariery. Być może mógłby pomóc Lakers w walce o tytuł przez rok lub dwa, to jednak jego obecność nie dałaby wiele w kontekście budowania zespołu na zbliżającą się coraz większymi krokami erę „po LeBronie”.
Reasumując, taka wymiana ma w sobie pewną logikę, ale chyba nie jest do końca realna. Wydaje się jednak, że sam zainteresowany mógłby przyjąć ewentualną propozycję powrotu do rodzinnego Los Angeles, gdzie grałby u boku Jamesa i Doncicia, być może mając szansę na pierwsze w swojej trwającej już 17 lat karierze mistrzostwo, z pocałowaniem ręki. Inna sprawa, że o tego typu transferze mówiło się od lat, ale zawsze kończyło się tylko na plotkach. W pewnym momencie DeRozan chyba już stracił nadzieję, że taki ruch będzie w ogóle możliwy.
– Nie, już nie. Szczerze mówiąc, już o tym nie myślę. Ta szansa już minęła. Trzeba iść dalej – powiedział w grudniu ubiegłego roku w rozmowie z FOX Sports, gdy został zapytany o to, „co by było, gdyby” w kontekście Lakers, drużyny, którą w dzieciństwie uwielbiał. W teorii szansa wciąż istnieje. Ale czy wystarczy czasu?
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










