Nowy sezon już za rogiem, a sytuacja w Miami Heat daleka jest od optymalnej. Nie dawniej jak w piątek Shams Charania opublikował przykre wieści dotyczące najlepszego strzelca drużyny. Zgodnie z doniesieniami dziennikarza Tyler Herro zmaga się z kontuzją lewej kostki i wszystko wskazuje na to, że opuści początek sezonu. W dodatku wciąż nie jest jasna sytuacja związana z potencjalnym transferem Andrew Wigginsa do Los Angeles Lakers. I jest jeszcze Terry Rozier.
Według najnowszych doniesień władze Miami Heat poważnie rozważają zakończenie współpracy z doświadczonym obrońcą i to jeszcze przed rozpoczęciem obozu przygotowawczego, który startuje pod koniec września. Najciekawsze, że brakuje zainteresowanych wymianą z udziałem tego akurat zawodnika, a on sam powiadomił klub, że nie zgodzi się na wykupienie kontraktu.
– Jedyną drogą Miami do rozstania się z Rozierem byłoby zwolnienie go i przejęcie jego wartego 26,6 miliona dolarów kontraktu jako wliczanych do salary cap jako obciążenie – poinformował Brett Siegel z ClutchPoints.
W skrócie oznacza to, że jeśli Heat rzeczywiście zdecydują, że Terry Rozier jest im już niepotrzebny, nie mogą liczyć na wymianę ani wykup kontraktu – rozmowy w sprawie tej ostatniej możliwości podobno miały być prowadzone, ale stanęły w martwym punkcie. Jedynym rozwiązaniem pozostanie zwolnienie koszykarza, ale wtedy wciąż będzie trzeba wypłacać mu należne pieniądze. Taki scenariusz wydaje się zresztą bardzo prawdopodobny, nawet pomimo kontuzji, jakiej doznał jeden z liderów drużyny, Tyler Herro.
– Gdyby organizacja zdecydowała się rozstać z Rozierem, otworzyłoby to więcej szans na grę dla Daviona Mitchella, Dru Smitha i wybranego w pierwszej rundzie draftu 2025 Kasparasa Jakucionisa. Niemniej jednak, jeśli Rozier pozostanie w składzie na inaugurację sezonu, nie będzie kluczowym elementem w rotacji trenera Spoelstry – dodał Siegel.
Właściwie trudno się dziwić. 31-latek, wybrany z 16. numerem draftu w 2015 roku przez Boston Celtics, który trafił na Florydę niemal dekadę później w ramach wymiany z Charlotte Hornets, w nowym otoczeniu nigdy nie nawiązał do swoich najlepszych sezonów w Karolinie Północnej. Więcej – jego pobyt w Miami okazał się koszmarem, o czym świadczy mocno przeciętne 12,5 punktu na mecz przy niezbyt efektywnej skuteczności (40,4% z gry, w tym 32,3% z dystansu) w trakcie półtora sezonu spędzonego w barwach Heat.
Jakby tego było mało, popularny Scary Terry wciąż jest objęty federalnym śledztwem w związku z rzekomym udziałem w nielegalnym procederze bukmacherskim. Mimo że na początku lata pojawiły się doniesienia o oczyszczeniu go z zarzutów, nadal pozostaje przedmiotem aktywnego dochodzenia, które może go powiązać z łamaniem zasad NBA, jak to czynił swego czasu Jontay Porter, który dostał już w prezencie od władz ligi wilczy bilet. Sytuację byłego gracza Louisville potwierdził zresztą cytowany wcześniej Brett Siegel.
– Obecnie Rozier nadal jest objęty federalnym śledztwem dotyczącym nietypowych schematów zakładów związanych z jego występami na boisku. Na tę chwilę Rozier nie został oczyszczony z zarzutów, co – oprócz jego przeciętnych statystyk – jest kolejnym powodem, dla którego nie ma na niego chętnych na rynku – napisał dziennikarz ClutchPoints.
W każdym razie na tę chwilę przyszłość Roziera pozostaje niewiadomą. Być może Heat ogłoszą swoją decyzję 29 września, kiedy – w przeddzień rozpoczęcia obozu przygotowawczego – odbędzie się ich dzień medialny. Wiele wskazuje jednak na to, że Terry nie znajduje się już w planach trenera Erika Spoelstry, a nie da się też całkowicie wykluczyć opcji, że w zbliżającym się coraz większymi krokami sezonie nie zobaczymy go na parkietach najlepszej ligi świata.