Tony’ego Snella trudno nazwać gwiazdą NBA, jednak charakterystyczną postacią – już jak najbardziej, nawet jeśli z niezbyt chlubnego powodu. 33-latek od dłuższego czasu liczył na powrót do najlepszej ligi świata, gdzie ostatnio widziano go w sezonie 2021-22, jednak nic z tego nie wyszło. Teraz czeka go nowy etap kariery za oceanem, gdzie być może wreszcie będzie mógł poczuć się niczym gwiazda pierwszej wielkości.



Były już zawodnik między innymi Chicago Bulls czy Milwaukee Bucks podpisał kontrakt z Boulazac Basket Dordogne, beniaminkiem LNB Élite, najwyższej klasy rozgrywkowej we Francji. Dla zespołu mającego siedzibę w Nowej Akwitanii ściągnięcie zawodnika, który mimo wszystko pograł trochę w NBA to ewidentny dowód, że chcą walczyć o coś więcej niż spokojne utrzymanie. Póki co umowa, której szczegóły nie zostały podane do publicznej wiadomości, opiewa na jeden sezon, który dla 33-letniego skrzydłowego będzie pierwszym poza granicami Stanów Zjednoczonych.

Spędził w NBA dziewięć sezonów, rozegrał ponad 600 meczów – to naprawdę robi wrażenie. Dwukrotnie grał w finałach konferencji NBA, a więc zna atmosferę, którą można określić jako wyjątkowo wymagającą, czy wręcz stresującą – powiedział dyrektor sportowy BBD, Jeremy Sarre.

Według doniesień francuskich mediów, negocjacje w sprawie ściągnięcia Tony’ego Snella przebiegły bardzo szybko. Jego agent miał skontaktować się z władzami klubu na początku tego tygodnia i niemal od razu udało się dopiąć szczegóły.

Szukaliśmy zawodnika na pozycję numer 3, aby uzupełnić skład. On może siać zagrożenie w szeregach przeciwników rzutami z dystansu, ponieważ w tej statystyce przez całą karierę notował wysokie liczby. Ma też opinię dobrego obrońcy. Przedstawiliśmy mu, czego od niego oczekujemy, opowiedzieliśmy o klubie i o mieście, a on powiedział, że chętnie wniesie do naszej drużyny swoje zamiłowanie do koszykówki, a także, że lubi sprawiać, by ludzie wokół niego stawali się lepsi. Na poziomie ludzkim to były słowa, które od razu nas przekonały – dodał Sarre.

Snell pojawi się we Francji na początku przyszłego tygodnia, by rozpocząć przygotowania do nowego sezonu, który ubiegłoroczni mistrzowie LNB Pro B rozpoczną 27 września meczem z Saint-Quentin. Co ciekawe, 33-latek w nowej drużynie spotka aż czterech rodaków – KJ Williamsa (grał w Oklahoma City Thunder podczas Ligi Letniej w 2023, lecz potem załapał się tylko do G League), Malika Fittsa (w sumie 18 występów w barwach Los Angeles Clippers, Utah Jazz i Boston Celtics w latach 2020-22) i Angelo Warnera (miał epizod w Treflu Sopot). Barwy drużyny, która ostatni raz w najwyższej klasie rozgrywkowej występowała w sezonie 2020-21 reprezentował swego czasu również były reprezentant Polski, Aaron Cel (2009-10).

Wracając jednak do Snella, znany jako solidny zawodnik o niezłym instynkcie defensywnym koszykarz spędził dziewięć lat w najlepszej lidze świata, zarabiając w sumie przeszło 50 milionów dolarów. Spędziwszy najpierw po trzy sezony w barwach Bulls i Bucks, później nie mógł znaleźć sobie miejsca na dłużej. Po odejściu z Wisconsin grał jeszcze dla czterech innych drużyn – Atlanta Hawks, Detroit PistonsPortland Trail Blazers oraz New Orleans Pelicans. Ogółem jego licznik zatrzymał się na 601 występach, w których zaliczał średnio 6,1 punktu, 2,3 zbiórki oraz 0,5 asysty na mecz. Niestety dla niego, i tak wciąż najbardziej pamiętany jest z niesławnego – by nie rzecz, że memicznego – spotkania z 24 lutego 2017 roku, gdy w spotkaniu z Jazz zapisał na swoje konto… zero punktów, zero asyst, zero zbiórek, zero bloków i zero przechwytów. Na parkiecie spędził wówczas 28 minut.

Po odejściu z Luizjany nie mógł już znaleźć zatrudnienia w NBA, chociaż bardzo na to liczył. Jak pisaliśmy w 2024 roku, był wręcz zdesperowany, by wrócić. Bardzo chciał, by został mu zaliczony dziesiąty sezon na poziomie najlepszej ligi świata, bowiem przekroczeniu tej granicy mógłby liczyć na wsparcie dla siebie i swojej rodziny w ramach specjalnego programu emerytalnego.

Trudno się dziwić takiej determinacji. W końcu latem 2023  roku u Tony’ego zdiagnozowano spektrum autyzmu, ale co ważniejsze, tę samą diagnozę otrzymali obaj jego synowie. Gdyby udało mu się ponownie zagrać w najlepszej lidze świata i zaliczyć w niej dziesiąty sezon, dopiero wtedy mógłby skorzystać z odpowiedniego wsparcia w ramach proponowanego przez ligę systemu emerytalnego. Tym samym mógłby zapewnić najlepszą możliwą opiekę sobie, swojej żonie Ashley i dzieciom: 3-letniemu Karterowi i 2-letniemu Kenzo.

Teraz już wiemy, że plan 33-latka nie powiódł się i będzie niejako zmuszony rozpocząć kolejny etap swojej kariery już poza granicami Stanów Zjednoczonych. Z jednej strony trudno się dziwić, skoro ostatnio nie wyróżniał się nawet na zapleczu NBA – w ubiegłym sezonie w barwach Sioux Falls Skyforce zaliczył tylko osiem występów (jeden w pierwszej piątce), notując średnio 3,8 punktu, 2,3 zbiórki i 1,4 asysty. Nic nie ujmując rozgrywkom w Europie, nie wyklucza to jednak faktu, że na beniaminka ligi francuskiej to wystarczy, by być jednym z liderów zespołu. „C’est la vie”, jak mawiają rodacy Victora Wembanyamy.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna

  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments