Przez długi czas można było mieć wrażenie, że najbliższy sezon będzie pierwszym od lat, w którym nie zobaczymy w NBA Russella Westbrooka – a przynajmniej nie od początku rozgrywek. Ostatecznie jednak na zatrudnienie dziewięciokrotnego uczestnika Meczów Gwiazd skusili się Sacramento Kings, podpisując z nim roczny kontrakt. Problem w tym, że Russ niemal od razu znalazł się na świeczniku, po tym, jak swoich zachowaniem ewidentnie udowodnił, że wciąż ma żal do jednego ze swoich byłych pracodawców, na czym ucierpieli tylko Bogu ducha winni kibice.
Gdy w piątek Sacramento Kings mierzyli się z Los Angeles Lakers w przedsezonowym spotkaniu, Russell Westbrook – chociaż sam jeszcze nie zagrał – również był obecny w Crypto.com Arena. Teoretycznie wszystko wydawało się być w porządku, a po meczu do 36-latka podeszła grupa fanów, prosząc o autografy. Niektórzy mieli nawet przygotowane koszulki z jego nazwiskiem.
Brodie bez problemu zgodził się na podpisanie trykotów w barwach Oklahoma City Thunder i Houston Rockets. Gdy jednak zobaczył, że dwójka z młodych sympatyków koszykówki trzyma w dłoniach koszulki Lakers, wyglądał wręcz na zmieszanego. Po – bezowocnej, dodajmy – chwili szukania czegoś innego, co mógłby podpisać, ostatecznie wręczył jednemu z fanów opaskę na nadgarstek i odszedł dalej. Wyglądało to jak gest zrobiony „na odczepnego” tudzież nagroda pocieszenia.
Z zachowania 36-letniego rozgrywającego na pierwszy rzut oka można było wręcz wywnioskować, że wciąż ma jakiś żal do organizacji z Miasta Aniołów, której barwy reprezentował przez cały sezon 2021-22, zanim w trakcie kolejnych rozgrywek został wymieniony do Utah Jazz. Nigdy jednak nie zagrał w Salt Lake City, ponieważ jego kontrakt został wykupiony, co uczyniło Westbrooka wolnym zawodnikiem i – w konsekwencji – umożliwiło podpisanie jeszcze w tej samej kampanii umowy z… Los Angeles Clippers.
W barwach Lakers Russ rozegrał w sumie 130 meczów, notując średnio 17,4 punktu, 6,9 zbiórki i 7,2 asysty, trafiając przy tym 43,4% wszystkich rzutów z gry, w tym 29,7% z dystansu (za kiepską skuteczność zza łuku bywał zresztą wręcz krytykowany). Nie da się jednak ukryć, że jego okres spędzony w tej drużynie budził kontrowersje – MVP ligi z 2017 roku nie wydawał się dobrze odnajdować w preferowanym przez zespół systemie gry. Niektórzy wręcz twierdzą, że od tamtej pory jego forma – chociaż potem, jako zmiennik w barwach Clippers czy Denver Nuggets, prezentował się przyzwoicie – nigdy już nie była taka sama.
– To, co stało się z Russem, to naprawdę paskudna sprawa, stary. Serio, to totalnie niesprawiedliwe, co go spotkało. Russ dostał złą opinię tylko przez tamtą drużynę Lakers – i to jest szczera prawda, stary… Odkąd odszedł z Lakers, gra za minimalne pieniądze. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieliśmy – żeby były MVP, zawodnik, który miał tak wielki wpływ na grę, był tak krytykowany i wyśmiewany, że niby nie potrafi rzucać. A potem już w następnym roku idzie do play-offów i zdobywa 40 punktów dla Clippers. Przyjmuje mniej prestiżową rolę w Lakers, potem to samo w Clippers. Od tamtej pory jest rezerwowym, „szóstym zawodnikiem”. A przecież to rozgrywający na poziomie pierwszej piątki w NBA – można nawet powiedzieć, że jeden z trzech najlepszych w historii. I chcesz mi powiedzieć, że ten facet nie może znaleźć miejsca w żadnym zespole tylko dlatego, że gra z pasją? Że na każdym, absolutnie każdym treningu daje z siebie wszystko? Że zawsze jest obecny? Pogadaj z kimkolwiek w lidze – każdy ci powie, że Russell to najlepszy kolega z drużyny, jakiego kiedykolwiek miał – komentował całkiem niedawno sytuację swojego (wówczas jeszcze bezrobotnego) kolegi Patrick Beverley.
To, że w swoim drugim sezonie w Los Angeles Westbrook stracił miejsce w pierwszej piątce, to jedno. Rzecz w tym, że okoliczności prowadzące do rozstania obu stron trudno nazwać najlepszą możliwą atmosferą. Na przykład w styczniu 2023 roku, po wygranym 140:132 meczu z Rockets, Russ uciął sobie pogawędkę z jednym z asystentów, Philem Handym. Temat natychmiast podchwycili dziennikarze. Jak sugerował wówczas Jared Greenberg z NBA TV: – Westbrook mówił swoim trenerom, że muszą być lepsi – wielokrotnie zwracając się w stronę sztabu szkoleniowego Lakers, powtarzał: „Musicie być lepsi niż to.”
Mało? Niespełna rok wcześniej Nina, żona koszykarza, postanowiła odnieść się do krytycznych komentarzy, jakie Skip Bayless wypowiadał pod adresem jej męża, między innymi nazywając go „Westbrickiem”. Z posta, jaki kobieta opublikowała na portalu X wynikało, że niepochlebne słowa płynące w stronę Russella to był dopiero początek.
– Kiedy jestem codziennie nękana z powodu meczów koszykówki, a w moją stronę kierowane są obelgi i życzenia śmierci wobec mnie i mojej rodziny – wszystko dlatego, że ktoś „wyraża swoją prawdę” – trudno mi się z tym zgodzić – napisała wówczas.
Czy naprawdę jednak w opisanej sytuacji chodziło tylko o żal wobec byłego pracodawcy, abstrahując już od zasadności (bądź jej braku) wspomnianej krytyki? Niekoniecznie. Wielu fanów, którzy nie zostawili na Russie suchej nitki po jego odmowie podpisania trykotów Lakers, zapomniało, że to właśnie z nimi Kings tego wieczoru się mierzyli (i wygrali). Biorąc pod uwagę, jak nastawieni na rywalizację są koszykarze NBA, trudno oczekiwać, by nawet – z całym szacunkiem – Malik Monk chciał złożyć autograf na koszulce przeciwnika, z którym akurat się mierzył. W tym kontekście obraz Westbrooka, przedstawianego wręcz jako małostkowego i mściwego sportowca, który wciąż chowa urazę, raczej jest mylny.
Wydaje się, że nawet jeśli kontrakt Brodiego w Sacramento nie jest gwarantowany, władze i trenerzy klubu z pewnością liczą na umiejętności i doświadczenie weterana. Tym bardziej, że by go zatrudnić, Kings postanowili zwolnić Terence’a Davisa. 28-letni rozgrywający wrócił do drużyny w kwietniu, wcześniej reprezentując jej barwy w latach 2021-23, w trakcie 122 występów notując średnio 8,5 punktu, 2,6 zbiórki i 1,3 asysty. Chociaż był tylko rezerwowym, stanowił kluczowy element rotacji Beam Team z sezonu 2022-23, gdy drużyna przerwała najdłuższą passę w historii ligi, po 16 latach awansując do fazy play-off, wcześniej wygrawszy 48 meczów sezonu zasadniczego, co dało im trzecią lokatę na Zachodzie.
Wiarę w swojego nowego podopiecznego pokłada również trener Kings, Doug Christie, który podsumował jego transfer w chyba najprostszy, a zarazem najlepszy możliwy sposób, mówiąc: – Chcę tylko, żeby Russ był Russem.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!