Niechlubna seria Russella Westbrooka w końcu dobiegła końca. Po prawie sześciu latach rozgrywający Los Angeles Lakers zaliczył mecz bez ani jednej straty, a Jeziorowcy pokonali Sacramento Kings.
Po 407 występach z rzędu z co najmniej jedną stratą na koncie Russell Westbrook zdołał finalnie przerwać tę niechlubną serię. Rozgrywający Los Angeles Lakers zakończył wczorajszy mecz przeciwko Sacramento Kings z dorobkiem 19 punktów, 7 zbiórek, 2 asyst, 1 bloku i 1 przechwytu, nie tracąc przy tym piłki ani razu.
Westbrook kończy tym samym serię, która trwała przez prawie sześć lat. Po raz ostatni w sezonie zasadniczym udało mu się bowiem nie popełnić ani jednej straty 14 marca 2016 roku, kiedy to u jego boku w Oklahoma City Thunder grał jeszcze Kevin Durant. Rozgrywający OKC zaliczył wówczas triple-double (17 punktów, 16 asyst, 10 zbiórek), a Grzmoty pokonały Portland Trail Blazers 128:94.
Seria 407 kolejnych spotkań ze stratą na koncie jest najdłuższym tego typu wyczynem w historii rozgrywek NBA, a konkretnie od sezonu 1977/78, kiedy to rozpoczęto pomiar linijki 'turnover’.
Warto dodać, że ostatni mecz bez straty piłki w play-offs Westbrook rozegrał 29 sierpnia 2020 roku w bańce w Orlando. Jego Houston Rockets pokonali wówczas Thunder, a Russ zakończył mecz z 7 punktami, 7 asystami i 6 zbiórkami, również nie tracąc piłki ani razu.
Westbrook jest liderem, jeśli chodzi o ilość strat popełnionych w tym sezonie (181). W klasyfikacji wszech czasów 33-latek plasuje się na 4. miejscu (4074). Liderem pozostaje LeBron James (4679), a obu panów rozdzielają Karl Malone (4524) i John Stockton (4244). Westbrook przewodzi jednak pod względem średniej liczby TO na mecz w karierze (4,15).
Mimo nadmiernych strat MVP ligi z 2017 roku wciąż notuje solidne liczby. W 38 rozegranych jak dotąd spotkaniach w tym sezonie Westbrook zdobywa średnio 19,6 punktu, 8,1 zbiórki, 8,3 asysty oraz 1,2 przechwytu na mecz. Jeziorowcy plasują się jednak dopiero na 7. miejscu w tabeli konferencji zachodniej z bilansem 20-19.