Jakby za mało jeszcze w ostatnim czasie było w NBA zaskakujących decyzji, również Golden State Warriors postanowili wtrącić swoje trzy centy. Finalizując skład przed długo wyczekiwanym meczem otwarcia sezonu, w którym 21 października zmierzą się z Los Angeles Lakers, sztab szkoleniowy ekipy z San Francisco wprawił w zdumienie zarówno fanów, jak i analityków, rozstając się z Sethem Currym – młodszym bratem lidera zespołu, Stephena Curry’ego. O ile ten ostatni z pewnością nie jest zachwycony takim rozwojem sytuacji, wydaje się, że… od początku taki właśnie był plan.
Właściwie od momentu, w którym Golden State Warriors podpisali umowę z Sethem Currym, aby po raz pierwszy w karierze mógł zagrać u boku starszego brata, tajemnicą poliszynela było, że prędzej czy później 35-latek zostanie zwolniony. Decyzja o rozstaniu z jednym z najlepszych strzelców dystansowych w historii NBA (siódmy zawodnik w tabeli wszech czasów pod względem skuteczności zza łuku) ostatecznie zapadła w sobotę.
Na pierwszy rzut oka ta transakcja może się wydać dziwna, jednak istnieje powód, dla którego zdecydowano się na ten ruch właśnie teraz, niemal w przeddzień startu nowego sezonu. Według serwisu Spotrac, GSW przekroczyli już pierwszy próg podatkowy i mają jeszcze ponad 2 miliony dolarów wolnej przestrzeni przed drugim progiem. Co za tym idzie, zespół jest objęty twardym limitem wynagrodzeń, tym bardziej, że zdecydowano się także wykorzystać wyjątek „taxpayer mid-level” (dla drużyn płacących podatek od luksusu), aby podpisać kontrakt z Alem Horfordem.
By uniknąć przykrych konsekwencji, Warriors nie mogą przekroczyć drugiego progu podatkowego. Obecnie znajdują się tuż poniżej jego limitu, a minimalna umowa dla weterana, jaką miał Seth, spowodowałaby jego przekroczenie. W skrócie rzecz ujmując – klubu nie stać w tym momencie na zatrudnianie tego zawodnika. Innym z kandydatów do zwolnienia był Brazylijczyk Gui Santos, jednak od początku było wiadomo, że to młodszy brat Stephena Curry’ego dostanie – nazwijmy to – „wolne w pracy”, co zostało jasno zakomunikowane wszystkim, łącznie z 37-letnim rozgrywającym.
Jedno trzeba sobie wyjaśnić – według sugestii Anthony’ego Slatera z ESPN istnieje oczekiwanie, że Seth powróci do drużyny w ciągu pierwszych kilku miesięcy sezonu. Kiedy konkretnie? To zależy. W teorii taka możliwość nastąpi już 15 listopada, kiedy Warriors będą mieli wystarczająco dużo miejsca, by zaoferować mu proporcjonalny (pro-rated) kontrakt na minimalnych warunkach do końca sezonu. Nie można jednak wykluczyć, że władze organizacji zdecydują się zaczekać na przykład do grudnia, by mieć większy margines bezpieczeństwa względem progu podatkowego. Wiadomo na pewno, że miejsce w składzie będzie na niego czekać.
Seth, weteran z 11-letnim doświadczeniem w najlepszej koszykarskiej lidze świata, dołączył do Golden State 1 października. Nie wystąpił w w żadnym z przedsezonowych meczów drużyny, co jednak nie oznacza, że nie znajduje się już w planach organizacji, w której nikt nie ukrywa, że celem pozostaje zdobycie mistrzostwa, najlepiej „tu i teraz”. Zdolności rzutowe i umiejętność rozciągania gry, które 36-latek prezentuje, idealnie pasują do systemu zespołu prowadzonego przez Steve’a Kerra, więc także dlatego powrót koszykarza jest więcej niż pewny.
Odejście zawodnika, który ubiegły sezon spędził w barwach Charlotte Hornets, notując średnio 6,5 punktu na mecz przy znakomitej średniej skuteczności zza łuku wynoszącej 45,6%, musi jednak rodzić pytania. Nie tyle o głębię składu – oprócz Stepha do dyspozycji pozostają także między innymi Buddy Hield, De’Anthony Melton, Gary Payton II czy Brandon Podziemski – co o wpływ, jaki (chwilowe?) pożegnanie z bratem będzie miało na największą gwiazdę drużyny.
Nie jest tajemnicą, że obu koszykarzy od zawsze łączy bliska więź – tak na boisku, jak i poza nim. Teoretycznie Steph wiedział, że prędzej czy później Seth będzie musiał odejść, ale i tak z pewnością może odczuwać z tego powodu smutek lub wręcz niezadowolenie. Mimo wszystko mało prawdopodobne jest, by taki modelowy wręcz profesjonalista pozwolił, by wpłynęło to na jego nastawienie do zespołu czy motywację w sezonie. W końcu to już niemal ostatni dzwonek, by Warriors sięgnęli po mistrzostwo, a kariera ich legendy została ostatecznie uhonorowana wisienką na torcie w postaci piątego pierścienia.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!