W trakcie meczu numer trzy finałów NBA, kibice zebrani w TD Garden kilka razy krzyczeli obraźliwe słowa w kierunku Draymonda Greena. Takie rzeczy na parkietach ligi nie są wcale nowe, ale kilku przedstawicieli Golden State Warriors sądzi, że takie zachowanie nie przystoi kibicowi koszykówki.
Kilka razy w trakcie ostatniego meczu dało się z trybun słyszeć: “Fu** You Draymond” krzyczane przez tysiące fanów Boston Celtics. Jako pierwszy odniósł się do tego Klay Thompson w trakcie konferencji prasowej twierdząc, że na trybunach są dzieci, a kibice używają słów powszechnie uznanych za obraźliwe. – Brawo Boston, wielka klasa – mówił sarkastycznie zawodnik Golden State Warriors. Samemu Greenowi to nie przeszkadza. – Po prostu sobie gadają – odparł niewzruszony, ponieważ z podobnym zachowaniem fanów spotykał się wiele razy.
W gruncie rzeczy Green zaprasza kibiców do takich reakcji swoim zachowaniem. Wszyscy dobrze wiemy, jaki ma charakter. Lubi prowokować i lubi napędzać kontrowersje. Sam twierdzi, że takie reakcje ze strony fanów oznaczają, że skutecznie ich nabrał i teraz “siedzi w ich głowie”. Oczywiście nie wszyscy się z tym zgadzają. Jednak pomimo wszelkich teatralnych sztuczek Greena, Steve Kerr także uznał, że okrzyki z trybun w trakcie meczu numer trzy był niestosowne.
– Duża klasa – stwierdził, w podobnym tonie co Klay Thompson, trener Kerr. Niewykluczone, że słowa zawodnika i trenera tylko napędzą kibiców zebranych w TD Garden. O całą sytuacją został spytany także komisarz Adam Silver. Stwierdził jedynie, że liga oczywiście nie życzy sobie, by z trybun leciały przekleństwa, ale rozumie dynamikę takich sytuacji i w gruncie rzeczy nie będzie uruchamiał jakichkolwiek mechanizmów, by kibiców do tego zniechęcić. To jasne – NBA walczy o kibice, więc nie chce ograniczać jego wolności słowa.
Mecz numer cztery serii pomiędzy ekipami z San Francisco i Bostonu już kolejnej nocy. Celtics prowadzą 2-1, zatem dla GSW to niezwykle ważne w tej serii starcie, bowiem porażka będzie oznaczać, że do domu wrócą z nożem na gardle.