Od początku był prognozowany jako jedynka draftu, której Golden State Warriors nie mieli. Była jednak furtka, która pozwoliłaby ekipie z San Francisco pozyskać Anthony’ego Edwardsa, gdyby tylko GSW na nim zależało. Ostatecznie wewnętrzna ocena zawodnika spowodowała, że Warriors nie widzieli dla Ant-Mana miejsca w swoich strukturach.
Anthony Edwards jest absolutnie największą gwiazdą play-offów. W ostatnim meczu Minnesoty Timberwolves zanotował 43 punkty i pomógł ekipie wygrać pierwsze starcie półfinałów z Denver Nuggets. W dynamicznym tempie wyrasta na jedną z największych gwiazd ligi. W pięciu meczach fazy posezonowej Edwards notował na swoje konto średnio 33,4 punktu, 7,8 zbiórki i 5,8 asysty trafiając 53,2% z gry oraz 43,6% za trzy. W Golden State Warriors muszą sobie pluć w brodę, że w drafcie 2020 roku nie wykorzystali swojej szansy.
Wówczas ekipa z Bay Area była po słabym sezonie naznaczonym kontuzjami gwiazd. Warriors wylosowali drugi wybór w drafcie, ale prognozowano, że Edwards zostanie wybrany z jedynką, która należała do Minnesoty. Jednak Wolves byli rzekomo zainteresowani przehandlowaniem swojego wyboru do San Francisco. Warriors ostatecznie na to nie odpowiedzieli i zostali ze swoim drugim wyborem, którym był… James Wiseman. Zawodnika w rotacji GSW już nie ma. Obecnie ma spore problemy, by zbudować pozycję w składzie Detroit Pistons.
– Wolves do samego końca próbowali przehandlować ten wybór do Warriors – mówi Brian Windhorst z ESPN. Dlaczego Warriors nie chcieli wybierać Edwardsa? Rzekomo po wewnętrznej ewaluacji zawodnika, nie byli w stanie mu do końca zaufać. – Zespoły martwiły się o jego motywację oraz chęć wygrywania. Warriors przez te obawy nie byli wśród ekip zainteresowanych [Edwardsem] – mówi dalej Windhorst. Wydaje się więc, że skauci, którzy w ten sposób scharakteryzowali wychowanka Georgii, bardzo mocno przestrzelili.
Ant-Man bardzo szybko udowodnił, że determinacji mu nie brakuje i choć początkowo faktycznie brzmiał tak, jakby koszykówka nie była jego życiową pasją, to na parkiecie każdej kolejnej nocy potwierdzał, że ma wszystko, by stać się gwiazdą NBA. Zaraz po college’u miał zdecydować, czy przypadkiem nie będzie lepiej zgłosić się do draftu NFL, bowiem przejawiał także duże umiejętności w futbolu amerykańskim. Ostatecznie padło na koszykówkę i możemy mu za to wyłącznie podziękować, bowiem oglądanie go w akcji wielu przypomina czasy młodego Michaela Jordana.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET