NBA ma to do siebie, że gdy raz opuścisz ligę, niełatwo jest potem do niej wrócić. Nie jest to jednak niewykonalne, co udowadniali w ostatnim czasie choćby Guerschon Yabusele czy Lonnie Walker IV. Śladem starszych kolegów po fachu chciał pójść również Darius Bazley, który dobrymi występami w Lidze Letniej w barwach Los Angeles Lakers starał się zasłużyć na bilet powrotny do najlepszej ligi świata. Niestety, gdy wydawało się, że jest już bliski celu, napotkał na swej drodze pecha.



Sytuacja Los Angeles Lakers w rozgrywkach Ligi Letniej nie należy do najciekawszych. Nie dość, że Bronny James i spółka przegrali ostatni mecz z Boston Celtics 78:87, to dodatkowo okupili porażkę poważną – jak się wydaje – kontuzją jednego ze swoich czołowych zawodników, Dariusa Bazleya.

25-latek, który do momentu urazu był najlepszym strzelcem drużyny, na niespełna pięć minut przed końcem drugiej kwarty nagle upadł, gdy w trakcie wejścia pod kosz nieudanie wykonał obrót i próbę lay-upu, a prawa noga się wręcz pod nim ugięła. Skrzydłowy Lakers runął na parkiet z krzykiem niczym rażony piorunem, wijąc się z bólu. Do gry już nie wrócił, a wręcz musiał zostać zwieziony z boiska na wózku inwalidzkim.

Jeziorowcy już wcześniej słabo sobie radzili w Summer League, przegrywając dwa z trzech dotychczasowych meczów. Potencjalna poważna kontuzja jednego z czołowych graczy obecnego składu można znacząco wpłynąć na ich możliwości kadrowe przed obozem przygotowawczym. Dość powiedzieć, że do momentu feralnego incydentu Bazley prezentował się imponująco i wydawało się, że pozostanie w zespole na sezon regularny będzie tylko formalnością. Podczas rozgrywek w Las Vegas, grając po około 21 minut na mecz, notował średnio 7,3 punktu i 7,3 zbiórki.

W samym tylko nieszczęśliwym dla niego starciu z Celtics Darius zdobył osiem punktów, trafiając trzy z czerech rzutów z gry i wykorzystując oba rzuty wolne. Niestety dla gracza, który liczył na powrót do NBA po przeszło rocznej przerwie, jego najbliższa koszykarska przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Przynajmniej do momentu, aż nie poznamy diagnozy.

Co ciekawe, już początki profesjonalnej kariery 25-latka nie należały do najczęściej spotykanych. Latem 2017 roku zgodził się dołączyć w przyszłości do uczelni Syracuse, lecz kilka miesięcy później zrezygnował, chcąc zamiast tego prosto ze szkoły średniej przejść do G League. Po tym, jak związał się z Richem Paulem z Klutch Sports Group zrezygnował również i z tego pomysłu, trenując samodzielnie w ramach stażu w New Balance. Co najmniej nieoczywista decyzja, co przyznawał również jego niedoszły trener z uczelni, Jim Boeheim, mówiąc: – Mam nadzieję, że świetnie sobie poradzi. Ale nie sądzę, żeby to była właściwa droga. Myślę, że okaże się, iż nie jest to sposób, by dostać się do NBA.

Dostać się do ligi to jedno, ale utrzymać w niej – to już zupełnie inna sprawa. Bazley został wybrany w drafcie 2019 roku przez Utah Jazz, lecz – po drodze „zahaczając” o Memphis Grizzlies – ostatecznie trafił do Oklahoma City Thunder. Początki zapowiadały się obiecująco, zwłaszcza że w drugim i trzecim sezonie notował średnio dwucyfrową liczbę punktów. Niestety, jego rozwój znacznie zahamowało złamanie górnej części kości piszczelowej, przez co rozgrywki 2021-22 zakończył już w marcu.

Ostatecznie aktualni mistrzowie NBA postawili na nim krzyżyk. Początkowe wsparcie, jakie zapewniał mu jego mentor, Chris Paul, zniknęło wraz z odejściem doświadczonego rozgrywającego. Dariusowi trudno było znaleźć klarowną rolę, tym bardziej, że nie zaliczył spodziewanego progresu ofensywnego, wciąż miał problemy z wykańczaniem akcji, a do tego niektórzy analitycy krytykowali go za niski poziom koszykarskiego IQ. To zaowocowało redukcją liczby minut, a w konsekwencji – oddaniem bez żalu do Phoenix Suns.

W Arizonie Bazley także nie rozwinął skrzydeł. Był niemal na granicy rotacji, co nie zmieniło się w kolejnym sezonie, gdy reprezentował barwy Philadelphia 76ers i… Jazz. Dość powiedzieć, że łącznie w tych trzech drużynach zaliczył zaledwie 16 występów. Jedynie w Utah prezentował się przyzwoicie, notując średnio 8 punktów, 4,5 zbiórki, 1 przechwyt i 1,2 bloku na mecz, ale to nie wystarczyło by został w drużynie. Ostatni rok spędził „na zesłaniu” w lidze chińskiej, choć zaliczył również epizod w G League, w barwach Delaware Blue Coats (filia 76ers).

25-latek z pewnością liczył na to, że jego czas jeszcze nadejdzie. Dobre występy w tegorocznej Lidze Letniej w barwach Lakers miały udowodnić, że jego miejsce wciąż jest wśród najlepszych. Niestety, wydarzył się pech, który spowodował, że marzenia o powrocie zapewne trzeba będzie jeszcze odłożyć. Oby tylko – odpukać – nie przydarzyło się najgorsze i nie poszedł śladami Damiana Lillarda czy Tyrese’a Haliburtona.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments