Wydaje się, że to wyłącznie kwestia uściśnięcia dłoni i kibice Golden State Warriors nie będą świadkami podobnej dramy, jak w przypadku Klaya Thompsona. W obecnej umowie Stephena Curry’ego pozostały dwa lata, a to oznacza, że weteran jeszcze przed startem bieżących rozgrywek może podpisać z zespołem kolejne przedłużenie kontraktu.
Za liderem Golden State Warriors bardzo udana letnia wyprawa do Paryża. W dużej mierze dzięki jego heroizmom w końcówkach meczów z Serbią i Francją złoto ostatecznie trafiło w ręce Amerykanów, którzy wygrali pięć ostatnich turniejów i będą gospodarzem kolejnego. Dla Stephena Curry’ego to pierwsze złoto w karierze. Niewykluczone, że rozegrał także swój ostatni mecz w koszulce reprezentacji Stanów Zjednoczonych.
Przed nim kolejny trudny sezon dla Warriors. Zespół dokonał latem licznych zmian, ale czy te ustawiły go w pozycji do walki z czołówką Zachodniej Konferencji? Na ten moment pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu powinno dojść do rozwiązania sytuacji kontraktowej Curry’ego, w którego umowie pozostały ostatnie dwa lata, za jakie zarobi około 115 milionów dolarów.
Otóż Steph przed rozpoczęciem sezonu będzie miał możliwość podpisania rocznego przedłużenia za 62,6 miliona dolarów i wydaje się, że to decyzja, jaką Warriors podejmą bez dłuższego zastanowienia. Ale czy na pewno? Już w przypadku Klaya Thompsona pokazali, że są bardzo ostrożni w kontekście wydawania dużych pieniędzy. Tutaj sytuacja wydaje się być jednak zero-jedynkowa, gdyż Steph na duże pieniądze po prostu zasłużył.
Strony mają czas do 21 października, by dopiąć wszelkie formalności. Według przedstawionych doniesień, to Steph ma dyktować w tym wypadku warunki dotyczące tego kiedy i z kim będzie na ten temat rozmawiał. Jeśli porozumienie nie zostanie podpisane przed sezonem, zespół oraz zawodnik mogą do tematu wrócić latem 2025. Wcześniej Curry podpisywał przedłużenia w 2012 i 2021 roki, natomiast w 2017 dogadał się jako wolny gracz.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET