Przed sezonem wielu ekspertów debatowało nad przyszłością klubu z Indianapolis. Odejście Paula George’a wymagało podjęcia konkretnych kroków przez zarząd klubu. Włodarze Pacers wbrew powszechnej opinii nie zamierzali poddać się procesowi tzw. tankowania. Dzięki rozsądnym ruchom władzom klubu udało się zbudować naprawdę ciekawą ekipę, która przy dobrych wiatrach miała spróbować zawalczyć o miejsce w premiowanej ósemce. Centralnym punktem przebudowy, a zarazem liderem zespołu został mianowany Myles Turner. 21- latek mimo krótkiego czasu gry zdążył pokazać ogromny potencjał po obu stronach parkietu. Nic więc dziwnego, że po odejściu Paula George’a wielu ekspertów dopatruje się w nim oraz Kevinie Pritchardzie przyszłości klubu z Indianapolis.
Początek sezonu okazał się jednak dla środkowego pechowy, bowiem już w pierwszym spotkaniu doznał wstrząśnienia mózgu. Uraz spowodował, że młody lider musiał pauzować przez następne 7 spotkań. Niektórym jednak nieobecność Turnera wyszła na dobre. Podczas absencji środkowego wysoką formę prezentował pozyskany przed sezonem Domantas Sabonis. Drugoroczniak podczas zeszłego sezonu nie dostawał zbyt wielu szans od Billy Donovana. Podkoszowy nareszcie otrzymał kredyt zaufania, dzięki któremu mógł pokazać światu co potrafi. Sabonis wspaniale wywiązywał się z powierzonych mu obowiązków łatając dziurę po kontuzjowanym koledze z zespołu. Litwin w trakcie dwunastu dotychczasowych gier notuje średnio 13.3 punktów 9.8 zbiórek oraz 2.8 asysty. Forma Sabonisa była podczas nieobecności Turnera zbawieniem dla Nate’a McMillana. Problemy zaczęły się wraz z powrotem amerykańskiego środkowego. Szkoleniowiec Pacers zdecydował, że Turner zastąpi jednak Sabonisa w pierwszej piątce– Nie jesteśmy w momencie, w którym chcemy eksperymentować– powiedział dziennikarzom McMillan– Thaddeus jest naszą podstawową czwórką, a Sabonis będzie od teraz wychodził z ławki rezerwowych.
Decyzja szkoleniowca wywołała lekkie oburzenie wśród fanów Sabonisa. Postanowiłem, więc przeprowadzić analizę porównawczą osiągnięć obu zawodników. Na początek weźmy pod uwagę podstawowe statystyki. Sabonis był dużo bardziej efektywniejszy od Turnera jeśli chodzi o atak. Syn słynnego Arvydasa trafiał średnio, aż 63 % wszystkich oddanych prób w odróżnieniu od rywala, którego tylko 46% rzutów znajdowało drogę do kosza. Trzeba jednak pamiętać, że Sabonis kończył większość akcji spod kosza. Turner natomiast oddawał więcej rzutów z półdystansu. W związku z tym Litwin zdobywa co prawda średnio mniej punktów od klubowego kolegi (13.3 do 14.3), lecz absolwent University of Texas oddaje, aż 3 próby rzutowe więcej.
Sabonis gorzej wypada przy obronie obręczy, gdzie Turner ma wyraźną przewagę (2.6 do 0.4 bloku na mecz). Nie czyni to jednak z Litwina słabego defensora, ponieważ jak pokazuje defensywny net rating Pacers radzą sobie minimalnie lepiej kiedy na pozycji środkowego jest właśnie Domantas ( Z Sabonisem 103.8, z Turnerem 107.1). Co ciekawe, w sześciu meczach od powrotu Turnera Indiana traciła w pomalowanym odpowiednio 40, 54, 52, 56, 38 i 46 punktów w pomalowanym. Ze względu na słabość ofensywy Bulls nie bierzmy pod uwagę ich dorobku. W takim wypadku średnia traconych punktów w trumnie przez Pacers (49.6) prawie znosi ich własne zdobycze (50.3).
Podczas obecnych rozgrywek możemy wyłonić tylko dwie pierwsze piątki Pacers, w których zawodnicy spędzili ze sobą razem co najmniej 100 minut. Pewnymi starterami są jak dotąd Darren Collison, Victor Oladipo, Bojan Bogdanovic oraz Thaddeus Young. Roszady następują wyłącznie na pozycji środkowego. Z Turnerem na boisku Indiana na 100 posiadań zdobywa średnio 100.9 punktu tracąc, aż 111.9. Podczas gdy środkowym jest Sabonis Pacers prezentują się znacznie lepiej. Kiedy Litwin znajduje się na boisku Indiana aplikuje rywalom średnio 105.6 ,,oczek” tracąc zaledwie 102.9. Łatwo więc wyliczyć, że pierwsza piątka wypada z Sabonisem w składzie o niemal 14 punktów lepiej niż gdy obowiązki środkowego pełni Turner.
– Sabonis jest w tym momencie lepiej wyszkolonym zawodnikiem- powiedział asystent trenera Dan Burke, porównując obu zawodników– Możesz powiedzieć, że został wychowany w ten sam sposób co jego ojciec (Arvydas- przy. redakcji). Przeszedł także bardzo dobry system szkolenia w Gonzadze. Myles wciąż jest jeszcze bardziej surowy.
Umiejętności zawodnika docenia też główny szkoleniowiec, Nate McMillan– On po prostu sprawia, że wszyscy są lepsi. Jest zawodnikiem fizycznym. Robi wszystkie małe rzeczy. Stawia zasłony i porusza się płynnie z piłką. Po opuszczeniu kilku gier wrócił zmotywowany. Krwawiła mu warga, a mimo to grał dalej. Właśnie tacy chcemy być. Nasi chłopcy poszli za jego przykładem kiedy ten znajdował się na boisku.
Mimo świetnej dyspozycji Sabonisa McMillan postanowił postawić na Turnera, który jak wiemy wciąż jest postrzegany jako filar odradzających się Pacers. Zawodnik wciąż znajduje się na początkowym etapie rozwoju, dlatego potrzebuje przede wszystkim czasu i szans od trenera. Szkoleniowiec Indiany zdaje sobie sprawę z potencjału 21- latka, sprawę zdają sobie również członkowie zarządu Pacers m.in. Kevin Pritchard, a także inne drużyny ligowe, które chętnie widziały by go u siebie. Taki talent nie może być więc zaprzepaszczony. Najbardziej uczciwym rozwiązaniem w tej sytuacji wydaje się umieszczanie obu zawodników obok siebie. Na razie stopniowo. Sam McMillan zapewnia, że Sabonis otrzyma sporą ilość minut z ławki, a czas wspólnej gry z Turnerem ma być uzależniony od składu przeciwnika-To naprawdę zależy od zespołu i przeciwnika- mówi McMillan- Z pewnością jeśli przeciwnicy będą mieli dwóch wysokich na boisku weźmiemy pod uwagę zwiększenie wspólnego czasu gry Sabonisa i Turnera. Jeśli natomiast rywale będą rozciągać grę za pomocą mobilnej czwórki czy skrzydłowego to jestem pewny, że Thaddeus wyjdzie jako jeden z naszych wysokich.
Wiele drużyn marzy o takiej elastyczności jaką posiada pod koszem Indiana. Czy jednak Pacers zdołają tę przewagę wykorzystać?