Trzy mecze podczas inauguracyjnej nocy sezonu 2016/17, znakomite występy indywidualne, pierwsze niespodzianki, ale i pierwsze rekordy rozgrywek. Jeśli skupiliście się na dwóch głównych daniach, czyli rywalizacji w Cleveland i Oakland, warto też spojrzeć na trzecie spotkanie – pomiędzy Portland Trail Blazers a Utah Jazz. Właśnie przeszło ono do historii.
Damian Lillard był absolutnym bohaterem pierwszego dnia rozgrywek ligi NBA w sezonie 2016/17. 39 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst – to wszystko przypieczętowane zwycięstwem – mówi samo za siebie. Steve Kerr wypowiedział się niedawno, że dla niego to właśnie lider Blazers jest faworytem do nagrody MVP. Jeden mecz – mała próba, ale z drugiej strony to zgłoszenie gotowości do walki z największymi, tym bardziej, że ostatni raz takie cyfry w inauguracyjnym występie wykręcił… Michael Jordan.
Druga zaskakująca kwestia z meczu Blazers – Jazz: rzuty wolne. Oba zespoły stanęły na linii 38 razy, a każdy rzut znalazł drogę do kosza. Ani jednej pomyłki, mimo że próby oddawali Ed Davis (55,9% skuteczności rzutów wolnych w poprzednim sezonie), czy Rudy Gobert (56,9% FT w 2015/16, w nocy z wtorku na środę 4/4). Rzut oka na historię rozgrywek ligi NBA i co widzimy? To dopiero trzeci mecz w jej dziejach, kiedy oba zespoły perfekcyjnie wykonują rzuty wolne. Pierwszy miał miejsce w rozgrywkach 2000/01. Wówczas ani razu nie pomylili się zawodnicy Toronto Raptors i Atlanty Hawks (łącznie 16/16), w sezonie 2012/13 Milwaukee Bucks i Detroit Pistons trafili 41 osobistych, nie pudłując przy tym ani razu. O trzy mniej oddali zawodnicy PTB i Jazz, również byli bezbłędni.
Aż chciałoby się powiedzieć – jaki pierwszy dzień, taki cały sezon. Za nami ogromna dawka wrażeń stężona w zaledwie trzech meczach, kolejna noc to już 10 spotkań. Liczymy więc na kolejne takie historie.
[ot-video][/ot-video]