Już dawno nie było w lidze sytuacji, że w trakcie letniej przerwy żaden zespół nie zmienił swojego trenera. Jak długo się to utrzyma? Kilku szkoleniowców już teraz jest na gorących krzesłach i nie mogą czuć się pewnie. Początek sezonu będzie dla nich bardzo ważny.
Alvin Gentry (Pelicans)
Dostał rotację gotową do walki o play-offy zachodniej konferencji. Jednak problemem New Orleans Pelicans od kilku sezonów są kontuzje. Nad drużyną wisi fatum. Przed rozpoczęciem rozgrywek drużyna straciła Solomona Hilla i Rajona Rondo. To postawiło jeszcze większy ciężar na barki Anthony’ego Davisa i DeMarcusa Cousinsa. Pels dysponują dwójką All-Starów na pozycjach numer cztery i pięć i to od Alvina Gentry’ego zależy, jak panowie będą ze sobą współpracować.
Już w poprzednim sezonie wiele mówiło się o niepewnej pozycji coacha Pels. Niektórzy są zaskoczeni, że wytrzymał tak długo. Pelicans otworzyli sezon od dwóch porażek, więc sytuacja robi się coraz bardziej napięta. Wcześniej zespół zwolnił Monty’ego Williamsa po tym, jak trener wprowadził drużynę do play-offów. Wyniki Gentry’ego są znacznie gorsze. DMC jest w tzw. contract-year, a Davis za chwilę może mieć dość przegrywania. Na tym samym wózku co Gentry jedzie generalny menadżer zespołu – Dell Demps.
Jeff Hornacek (Knicks)
Rzekomo otrzymał od nowych władz New York Knicks kredyt zaufania. Po sezonie mówiło się o jego problemach w relacjach z nowym liderem zespołu – Kristapsem Porzingisem. Mimo wszystko w Big Apple postanowili powierzyć mu przebudowującą się rotację i sprawdzić, jak Hornacek w takich warunkach sobie poradzi. Knicks na otwarcie rozgrywek przegrali z Oklahomą City Thunder. To będzie bardzo trudny sezon dla drużyny, ale w zarządzie chcą się przekonać, jak będzie przebiegał proces dostrajania tego składu.
Niektórzy w środowisku Knicks są niemal przekonani, że Hornacek przed końcem tego roku straci posadę. W zasadzie trudno stwierdzić, co go może uratować, bo o wyniki z takim składem będzie naprawdę trudno. To dobry szkoleniowiec, ale znalazł się w niefortunnej sytuacji. Miał prowadzić zespół w systemie up-tempo, ale już w pierwszym sezonie został przez Phila Jacksona poinstruowany, by przemieszał to z ofensywną trójkątów, do której rotacja Knicks zwyczajnie nie była stworzona.
Fred Hoiberg (Bulls)
Nie znalazłby się w tym gronie, gdyby nie ostatnie zamieszanie z Nikolą Mirotickiem i Bobbym Portisem. Pokazało, że Fred Hoiberg nie bardzo kontroluje to, co dzieje się w jego zespole. Był dobrym trenerem uniwersyteckim, bo potrafił dotrzeć do młodych graczy, którzy wchodzili w poważną koszykówkę na poziomie uniwersyteckim. W NBA, gdzie dużą rolę odgrywają osobowości – już ukształtowane, Hoibergowi trudno dotrzeć do zawodników. Ciągle ma jednak wsparcie zarządu, czyli swoich dobrych znajomych Johna Paxsona i Gara Formana.
Bulls będą w tym sezonie przegrywali, notorycznie. Zatem, co będzie miarą dla Hoiberga? Powinny być m.in. takie sytuacje jak te z Portisem i Miroticiem, które są wynaturzeniem. Wyobrażacie sobie coś takiego w zespole Gregga Popovicha? Hoiberg potrzebuje udowodnić, że kontroluje sytuacje i jest odpowiednią osobą do przeprowadzenia zespołu przez okres przebudowy.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET