Finały konferencji były dla Los Angeles Lakers maksimum w trwających rozgrywkach. Ekipa z Miasta Aniołów do zera przegrała w rywalizacji z Denver Nuggets, ale koniec końców i tak może uznać tegoroczną fazę play-off NBA za spory sukces. Udane ruchy generalnego menedżera Roba Pelinki przed trade deadline sprawiły, że Lakers długo byli w grze. Apetyty kibiców urosły. Teraz przed kalifornijskim klubem ważne lato, bo spora część zawodników wypełniła swoje kontrakty.
W tej grupie są m.in. Austin Reaves czy Rui Hachimura, ale oni są dla Lakers postaciami priorytetowymi. Przynajmniej według ostatnich informacji władze LAL są gotowe wyłożyć na stół nawet 100 milionów dolarów, by zatrzymać Reavesa. W przypadku Hachimury o takich pieniądzach raczej nie ma mowy, ale też nie wydaje się, by ktokolwiek zaproponował Japończykowi tak dużą umowę. Ale co z resztą graczy Lakers? Jovan Buha z The Athletic stawia duże znaki zapytania przy co najmniej trzech graczach.
Po pierwsze: Mo Bamba.
Środkowy został sprowadzony przez Pelinkę w trakcie sezonu w ramach wymiany z Orlando Magic, lecz przez problemy zdrowotne nie był w stanie do końca pokazać swojej wartości. W fazie zasadniczej zdążył zagrać w dziewięciu spotkaniach w barwach Lakers, a w playoffs wybiegł na parkiet tylko w trzech spotkaniach, spędzając na parkiecie łącznie zaledwie dziewięć minut.
25-letni środkowy na przyszły sezon ma w umowie zapisane nieco ponad 10 milionów dolarów, lecz są to pieniądze niegwarantowane, co oznacza, że Lakers mogą go po prostu zwolnić i nie będą musieli mu wypłacić ani centa. Mogą oczywiście spróbować się z nim dogadać w sprawie nowej umowy, lecz jego mała rola w rotacji sprawia, że jest to mało prawdopodobne.
Po drugie: Malik Beasley.
W jego przypadku decyzja też zależy tylko i wyłącznie od Lakers, gdyż Beasley ma na przyszły sezon w kontrakcie opcję klubu o wartości 16.5 miliona dolarów. Władze LAL mają jeszcze kilka tygodni na zastanowienie się, co zrobić, gdyż termin na podjęcie decyzje – zarówno w przypadku Bamby, jak i Beasleya – to 29 czerwca, czyli tydzień po tegorocznym drafcie.
Beasley podobnie jak Bamba trafił do Lakers w trakcie sezonu 2022-23 i w sezonie zasadniczym był solidnym wsparciem, notując średnio 11.1 punktów oraz 3.3 zbiórki na mecz. Wystąpił w 26 spotkaniach, z czego w 14 od pierwszej minuty. Sęk w tym, że już pod koniec sezonu jego rola malała, a w fazie play-off 26-latek spędzał na parkiecie średnio tylko osiem minut.
Po trzecie: Lonnie Walker IV.
Były zawodnik San Antonio Spurs ma za sobą swój debiutancki sezon w Los Angeles, w którego trakcie wystąpił w 56 starciach sezonu zasadniczego, w których to notował średnio niecałe 12 punktów na mecz. 24-latek przed rozgrywkami podpisał z Lakers umowę na jeden sezon, a choć miewał lepsze i gorsze momenty, to błysnął też w fazie play-off w wygranej serii z Golden State Warriors.
W ten sposób na pewno zwrócił uwagę kilku innych klubów i całkiem możliwe, że któryś z nich zaproponuje mu większą rolę, wyciągając go w ten sposób z Miasta Aniołów. Walker IV jako jedyny z tej trójki ma zresztą pełną kontrolę nad swoją przyszłością, gdyż wejdzie on na rynek jako niezastrzeżony wolny agent, dzięki czemu sam będzie mógł wybrać, z kim podpisze kontrakt.
Warto dodać, że oprócz tej trójki oraz wspomnianych Reavesa i Hachimury nowych kontraktów szukać tego lata będą również D’Angelo Russell oraz Dennis Schroder. Szczególnie sytuacja z Russellem wydaje się dla Lakers problematyczna po tym, jak rozgrywający rozczarował swoją grą w fazie posezonowej, w przeciwieństwie do Schrodera, który wniósł sporo dobrego i to za małe pieniądze, bo był na minimalnym kontrakcie. Wszystko to sprawia, że przed władzami LAL bardzo pracowite lato.