Minionej nocy Boston Celtics po raz czwarty pokonali Dallas Mavericks, tym samym zapewniając sobie już osiemnasty tytuł mistrzowski w historii organizacji. Choć zwycięstwo na pewno cieszy, dla dwóch członków zwycięskiej drużyny wygrana ma w tym przypadku smak słodko-gorzki. Z przyczyn zdrowotnych nie będą mogli poświętować z resztą ekipy.


Tajemnicą poliszynela jest, że jednym z poszkodowanych jest Kristaps Porzingis. Łotewski podkoszowy doznał kontuzji podczas kwietniowego meczu z Miami Heat, przez co był wyłączony z gry na okres około pięciu tygodni. Choć pojawiały się plotki o możliwości wcześniejszego powrotu, środkowy Boston Celtics był gotowy do gry dopiero na Finały NBA.

Niestety, w drugim meczu przeciwko Dallas Mavericks doznał poważnego urazu lewej nogi, która wymaga operacji. Choć środkowy ekipy z Bean-Town pojawił się jeszcze na parkiecie w spotkaniu numer pięć, według doniesień Tima Bontempsa z ESPN rekonwalescencja, którą będzie musiał przejść po zabiegu leczącym ten rzadki uraz wykluczy go z gry na ładnych parę miesięcy.

Co w ogóle dolega Porzingisowi? Według dziennikarza Davida Aldridge’a doznał kontuzji rozdarcia troczka przyśrodkowego, w wyniku którego ścięgno mięśnia piszczelowego tylnego zostało uszkodzone. Jest to bardzo rzadki uraz, praktycznie niespotykany w sporcie jakim jest koszykówka.

– Troczek przyśrodkowy chroni przyśrodkową część kompleksu skokowego i otacza ścięgna 3 mięśni. W wyniku jego rozdarcia w skutek nadmiernej pronacji stopy może dojść do przedniej dyslokacji ścięgna mięśnia piszczelowego tylnego w skutek czego może dojść do bolesnego zapalenia tkanki. Jest to dość rzadka kontuzja która nie musi oznaczać wykluczenia zawodnika z grania w meczu. Zależy to oczywiście od decyzji sztabu medycznego drużyny z Bostonu, oraz samopoczucia samego zawodnika. W celu pełnego wyleczenia może być niezbędna interwencja chirurgiczna, ale może zostać ona zawieszona do czasu zakończenia finałów NBA – tłumaczy Jakub Imiołek z Centrum Rehabilitacji Sportowej.

Co prawda Porzingis był w stanie pojawić się na parkiecie w meczu numer pięć, a nawet spędził na nim przeszło kwadrans, operacja okazuje się niezbędna. Najbardziej poszkodowana w ten sposób okazuje się reprezentacja Łotwy, która będzie musiała sobie radzić w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich bez swojej największej gwiazdy. Być może Kristaps straci też obóz treningowy z drużyną Celtics albo przynajmniej jego część. Zdrowie jest jednak najważniejsze.

Nawet pomimo kolejnych problemów zdrowotnych, za Łotyszem udany sezon. W rozgrywkach zasadniczych zaliczył 57 występów, zdobywając średnio 20,1 punktu, 7,2 zbiórki, 2,0 asysty oraz 1,9 bloku. Choć jego liczby w play-offach nieco spadły, nadal trudno mówić o statystykach poniżej minimum przyzwoitości. 12,3 punktu, 4,4 zbiórki, 1,1 asysty oraz 1,6 bloku na spotkanie to wciąż nie najgorszy wynik, tym bardziej biorąc pod uwagę przerwę zawodnika.

Większą niespodzianką jest z całą pewnością nazwisko drugiego z kontuzjowanych, a jest nim sam szkoleniowiec ekipy z Massachussets. Joe Mazzulla to nie tylko najmłodszy w historii trener mistrzów NBA, ale też kandydat na najtwardszego head coacha w stawce. Dopiero w pomeczowym wywiadzie ujawnił informacje dotyczące swojego stanu zdrowia. Gdy został zapytany o plany na świętowanie zdobycia tytułu, stwierdził, że… musi poddać się zabiegowi chirurgicznemu.

– Muszę przejść operację kolana. W marcu, po przegranym meczu z Atlantą, zerwałem łąkotkę. Przez jakiś czas będę nieobecny. Męczyłem się z tym od marca – przyznał Mazzulla podczas wywiadu dla ESPN Sports Center. Okoliczności, w jakich szkoleniowiec C’s doznał kontuzji nie są jasne. Wydaje się jednak, że mogło do tego dojść 28 marca bieżącego roku, gdy Atlanta Hawks odrobili blisko 30 punktów straty, by ostatecznie pokonać podopiecznych 35-latka 123:122.

Myślę, że to dzięki tej naszej mentalności wojowników cały czas pozostaliśmy skupieni. To właśnie ona pozwala nam przezwyciężyć przeciwności losu. Jakby nie patrzeć, o tej porze roku wszyscy odczuwają ból. To w końcu play-offy – skwitował z właściwym sobie poczuciem humoru Joe Mazzulla.

W jego przypadku fakt, że trenował swoich podopiecznych z zerwaną łąkotką jest szalony, ale na pewno nie szokujący. Tym bardziej, gdy weźmie się pod uwagę wiedzę, jaką ten człowiek posiada. Jeszcze w trakcie Finałów gracze Celtics powtarzali, że w celu zwiększenia ich motywacji Mazzulla puszcza im… walki UFC. Sam zresztą również posiada doświadczenie w sportach walki. Gdy akurat nie prowadzi swojej drużyny, zdarza mu się trenować z mistrzami jiu-jitsu i mieszanych sztuk walki.

35-latek nie jest też pierwszym trenerem, który doznał kontuzji w minionym sezonie. Chris Finch, szkoleniowiec Minnesota Timberwolves, w jednym z meczów fazy play-off przeciwko Phoenix Suns zderzył się ze swoim zawodnikiem, Mike’iem Conleyem, przez co doznał zerwania ścięgna rzepki w prawym kolanie. Również w tym przypadku skończyło się operacją, choć po przebytym zabiegu 54-latek wolał siedzieć w drugim rzędzie za ławką rezerwowych, skąd obserwował starcia Leśnych Wilków z Denver Nuggets.

Joe Mazzulla już zapowiedział, że zamierza „wrócić na matę” w ciągu najbliższych „trzech do pięciu miesięcy”. Rzeczywiście, wydaje się, że operacja przeprowadzona w przerwie międzysezonowej nie powinna przeszkodzić mu w tym, by na jesieni mógł na nowo skupić się na powrocie do swoich trenerskich obowiązków. Teraz, gdy Celtics sięgnęli po mistrzostwo, ich trener może się tylko cieszyć, że poczekał i wytrwał na stanowisku. Kto wie, czy bez niego i jego wiedzy na ławce ekipie z Bostonu nie grałoby się ciężej.

35-latek został najmłodszym trenerem mistrzowskiej drużyny od czasów legendarnego Billa Russella. Biorąc pod uwagę, że trzon ekipy C’s pozostaje w kwiecie koszykarskiego wieku (decyzję o pozostaniu w Bostonie na kolejny sezon podjął również weteran, Al Horford), a żadnemu z najważniejszych ogniw tego lata nie kończy się kontrakt. To oznacza, że z tym człowiekiem za sterami również i w tym sezonie Boston Celtics mogą być uważani za głównego kandydata do końcowego triumfu. A może to początek nowej dynastii? Na takie stwierdzenia chyba jednak jeszcze trochę za wcześnie.

PROBASKET na WhatsAppie

Czy wiesz, że PROBASKET ma kanał na WhatsAppie? Chcielibyśmy go rozwijać, ale nie uda nam się to bez Waszej pomocy!

Kanały na WhatsAppie to nowa forma komunikacji. Można powiedzieć, że jednokierunkowa, dlatego, że nie ma możliwości ich komentowania. Jedni powiedzą, że to bez sensu, a dla drugich może to się okazać bardzo ciekawe rozwiązanie, gdzie nie będą rozpraszać ich opinie innych osób.

Dla nas ważne jest też to, że chcielibyśmy przekroczyć granicę 1000 obserwujących. Wtedy WhatsApp sam zacznie nas promować w wyszukiwaniach. Więc jeśli tylko korzystasz z WhatsAppa i lubisz czytać PROBASKET, to prosimy o zaobserwowanie naszego kanału. Dziękujemy.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna





  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    Inline Feedbacks
    View all comments