Okazuje się, że to Tyronn Lue kazał poczekać Cleveland Cavaliers z rozmowami na temat jego nowego kontraktu. Ostatecznie szkoleniowiec podpisał nową 5-letnią umowę, przyjmując na siebie obowiązki związane z walką o kolejne mistrzowskie tytuły.
Pierwsza połowa sezonu 2015/2016 nie była dla Cleveland Cavaliers rozczarowująca, bo zespół zajmował pierwsze miejsce w tabeli wschodniej konferencji. Mimo to wokół drużyny panowała atmosfera niepewności. Problem według zarządu leżał w szatni, gdzie brak chemii rozbijał ekipę od środka. Generalny menadżer – David Griffin postanowił zainterweniować. Davida Blatta zastąpił jego asystentem – Tyronnem Lue.
Lue w ostatecznym rozrachunku zdobył z Cavs pierwsze mistrzostwo w historii organizacji, ale przez cały ten czas pracował bez kontraktu. Strony do negocjacji przystąpiły dopiero w lipcu. Według informacji Adriana Wojnarowskiego, szkoleniowiec dogadał się z drużyną w sprawie umowy za 35 milionów dolarów, co oznacza 7 milionów za sezon w rozłożeniu na 5 lat.
W styczniu, zaraz po przejęciu obowiązków od Blatta, Cavaliers oferowali Lue 3-letni kontrakt za 9,5 miliona dolarów. Trener wówczas nie zgodził się na przyjęcie tych warunków. To była bardzo słuszna decyzja patrząc na skalę 5-letniej umowy. Lue wykorzystał drugą połowę sezonu oraz play-offy do potwierdzenia swojej wartości. Zyskał dzięki temu argument w negocjacjach swojego nowego porozumienia.
W 41 meczach sezonu regularnego, Lue wygrywał z Cavs 27 razy. W play-offach pierwszej porażki doznał dopiero w finałach konferencji z Toronto Raptors. Teraz dla trenera liczy się przede wszystkim to, by zachować swoje standardy i pozostać w dobrej komitywie z liderem rotacji – LeBronem Jamesem.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET