Caris LeVert jest bardzo wdzięczny Indianie Pacers za dokładność, jaką drużyna wykazała się przy okazji jego transferu. Okazuje się bowiem, że zawodnik grał w ostatnim czasie z poważnym problemem, który gdyby pozostał niezdiagnozowany, mógł poważnie LeVertowi zagrozić.
Lekarze w trakcie prześwietlenia znaleźli na prawej nerce Carisa LeVerta masę, która na pierwszy rzut oka wyglądała bardzo niepokojąco. Zawodnik wkrótce przejdzie operację i będzie potrzebował około ośmiu tygodni przerwy. Profesjonalizm, jakim wykazała się w tym procesie Indiana Pacers, mógł uratować zawodnikowi życie i ten doskonale zdaje sobie z tego sprawę. LeVert jest wdzięczny swojej nowej drużynie za wszelką pomoc.
– Nie miałem żadnych symptomów – przyznaje LeVert. – Sami widzieliście, że grałem i nie opuściłem w tym sezonie żadnego meczu. Czułem się w stu procentach zdrowy. Zatem ten transfer pozwolił na to, by wykryć w moim organizmie coś niechcianego. Patrzę więc na to tak, że w dłuższej perspektywie czasu, ten transfer mógł po prostu uratować moje życie – podkreśla młody zawodnik.
– Dla mnie kluczowe jest teraz to, bym był zdrowy i mógł długo żyć. To znacznie ważniejsze niż koszykówka. […] Oczywiście chciałbym grać, uwielbiam to robić, uwielbiam rywalizację. W tym momencie nie wiem, ile potrwa moja przerwa – mówi dalej LeVert. Warto przypomnieć, że to Pacers wybrali LeVerta z 20. numerem w drafcie 2016. Wkrótce jednak zawodnik został wytransferowany na Brooklyn, gdzie konsekwentnie rozwijał skrzydła.
W 12 meczach bieżących rozgrywek LeVert notował na swoje konto średnio 18,5 punktu, 6 asyst i 4,3 zbiórki w średnio 28 minut. Po kontuzji Spencera Dinwiddiego, to on miał być graczem, który będzie stanowił uderzenie z ławki. Nets nie chcieli jednak zmarnować okazji na pozyskanie Jamesa Hardena. W Indianie LeVert wejdzie w buty Victora Oladipo (Houston Rockets), któremu kończy się w tym sezonie kontrakt.