Minionej nocy, w pierwszych meczach play-in, Golden State Warriors poradzili sobie z Memphis Grizzlies, a Orlando Magic wysoko rozbili Atlanta Hawks. Choć drugie ze starć było rozstrzygnięte na długo przed końcowym gwizdkiem, nie obyło się zupełnie bez emocji.
Atlanta Hawks nie najlepiej radzili sobie ze statystycznie drugą najlepszą obroną tego sezonu w postaci Orlando Magic. Kilku zawodników zawiodło ofensywnie (2/10 z gry Zacharie Risachera, 3/11 Carisa LeVerta), a lider Trae Young nie był w stanie sam utrzymać meczu w ryzach. Ostatecznie, sfrustrowany Young, w czwartej kwarcie nie wytrzymał i trochę zbyt ekspresyjnie pokazał swoje niezadowolenie z pracy sędziów. W kilkanaście sekund otrzymał dwa niesportowe faule i opuścił boisko.
– Trae Young otrzymał pierwszy faul niesportowy za rzucenie piłką w sędziego. Drugi faul niesportowy otrzymał za kopnięcie piłki na bok i kpienie z gry w momencie, w którym miało dojść do rzutu wolnego podyktowanego za jego pierwszy faul. Następnie, wedle reguł, gracz po otrzymaniu dwóch niesportowych fauli opuścił boisko – tłumaczył po meczu sędzia James Williams.
– Czasem, kiedy wylewam na sędziów swoją frustrację, nie jestem sobą. Chodzi o moich kolegów. Widzę, jak wchodzi Dyson Daniels; może nie jest on jeszcze wielkim nazwiskiem, ale zasługuje na taki sam szacunek jak wszyscy inni. Jeśli widzisz na nim faul, to odgwiżdż faul. To jest dla mnie najgorsze – tłumaczył swoją frustrację Trae Young, zarzucając sędziom nierówne traktowanie jego kolegów.
Lider Atlanta Hawks dodał, że Orlando Magic nie są jego ulubionymi przeciwnikami do grania – wskazał na ich twardą, fizyczną grę:
– Są bardzo fizyczną drużyną. Dwóch moich kolegów doznało w tym sezonie kontuzji w jednym meczu przeciwko nim. Nie zamierzam nazywać ich „brudnymi” graczami ani nic z tych rzeczy. Mają wielu utalentowanych gości. Ale wiele ich zagrań… To już nawet niekoniecznie jest koszykówka. Stąd moja frustracja – kontynuuje Trae Young.
Fizycznie grający Magic zatrzymali Trae Younga na skuteczności 8/21 z gry. Ten jednak aż 12 razy stawał na linii rzutów wolnych.
Trzeba uczciwie przyznać, że wyrzucenie lidera Hawks z parkietu nie miało już wpływu na przebieg meczu. Do zdarzenia doszło na kilka minut przed końcem meczu, kiedy prowadzenie Orlando Magic sięgało prawie 30 punktów. W takiej sytuacji – w meczu, którego wygranie daje awans do playoffów – frustracja jest całkiem zrozumiała. Ostatecznie jednak play-iny na wschodzie są nieco podstępne. Wygrani Orlando Magic unikną w pierwszej rundzie lidera konferencji, ale w zamian zagrają z drugimi w tabeli Boston Celtics – drużyną, która jest stawiana w roli faworytów do tytułu. Paradoksalnie to liderujący na wschodzie Cleveland Cavaliers mogą być łatwiejszym rywalem. Niewiele łatwiejszym, absolutnie niełatwym, ale łatwiejszym.
Koniec końców, z szerszej perspektywy, nie powinno mieć to żadnego znaczenia. Hawks – pozbawieni kilku ważnych, kontuzjowanych graczy (Jalen Johnson, Clint Capela, Larry Nance Jr.) – mają marne widoki na awans do drugiej rundy, niezależnie od przeciwnika. Trzeba jednak mieć na uwadze, że zarówno z Cavaliers jak i z Celtics, wygrali w sezonie regularnym po dwa mecze, przegrywając tylko raz. Playoffowe granie to inna para kaloszy, ale gdzieś Hawks nadziei muszą szukać.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!