Już kilka dni temu trener Jacque Vaughn mrugał okiem do dziennikarzy, potwierdzając że w trwających rozgrywkach Bena Simmonsa raczej już na parkiecie nie zobaczymy. Teraz Brooklyn Nets potwierdzili te informacje, a to oznacza, że Australijczyk nie pomoże (ani nie przeszkodzi) swojej drużynie ani w walce o playoffs, ani ewentualnie w meczach fazy posezonowej.
Ben Simmons spotkał się ze specjalistą od pleców i pewne jest już, że w tym sezonie nie zagra. Ani w pozostałych meczach rundy zasadniczej, ani ewentualnie w fazie play-off NBA, jeśli Brooklyn Nets uda się wywalczyć awans. We wtorek oficjalnie te informacje potwierdził Jacque Vaughn, czyli szkoleniowiec nowojorskiej drużyny:
Vaughn już kilka dni temu mówił, że powrót Simmonsa do gry jest mało prawdopodobny. Australijczyk zmagał się w tym sezonie z różnymi problemami, a ostatnio znów narzekał na bóle pleców. Uraz okazał się na tyle poważny, że 26-latek będzie musiał przejść specjalną rehabilitację. Ta ma mu jednak pomóc w powrocie do pełnej sprawności. Tak czy siak nie są to dobre wiadomości dla Nets, tym bardziej że jak dotychczas Simmons nie pokazał się w barwach Brooklynu ze zbyt dobrej strony.
W tym sezonie po raz ostatni zagrał 15 lutego. Łącznie wystąpił w 42 spotkaniach, notując średnio najgorsze w karierze 6.9 punktów, 6.3 zbiórek oraz 6.1 asyst na mecz. Jego skuteczność z gry wyniosła ponad 56 procent, ale Simmons miał ogromne kłopoty na linii rzutów wolnych, skąd trafił zaledwie 44 procent swoich prób. W całym sezonie oddał też dwa rzuty z dystansu – oba spudłował. Dość powiedzieć, że jego klubowy kolega Mikal Bridges tylko w marcu zdobył więcej punktów (348) niż australijski gracz przez cały rok (291).
Simmons trafił do Nets w lutym ubiegłego roku, ale przez kłopoty zdrowotne nie zagrał w poprzednim sezonie ani jednego meczu. Nowojorczycy muszą z niepokojem patrzeć w przyszłość, wiedząc że 26-latek ma jeszcze dwa lata ważnego kontraktu, w ramach którego zarobi 38 milionów dolarów w przyszłym sezonie oraz ponad 40 milionów w rozgrywkach 2024-25.