Przed rozpoczęciem sezonu 2023/24 liga wprowadziła kilka zmian dotyczących tego, w jaki sposób będzie wybierać najlepszych koszykarzy rozgrywek. Główna zmiana dotyczyła wymogu rozegrania minimalnej liczby spotkań – tylko wtedy zawodnik będzie brany pod uwagę we wszelkich wyróżnieniach. W tej sprawie pojawiło się w ostatnim czasie sporo wątpliwości.



Joel Embiid rozgrywa fenomenalny sezon. W 34 meczach notował na swoje konto średnio 35,3 punktu, 11,3 zbiórki, 5,7 asysty i 1,8 bloku, trafiając 53,3% z gry oraz 36,6% za trzy. Jest bezsprzecznie jednym z głównych kandydatów do nagrody MVP sezonu regularnego. Ale… żeby być branym pod uwagę, Embiid musi rozegrać co najmniej 65 meczów, a z tym może być problem. Ostatniej nocy Philadelphia 76ers grała z Golden State Warriors. Embiid nie dokończył meczu z powodu kontuzji kolana. 

Embiid musi zatem rozegrać 31 z pozostałych 36 meczów Sixers, by dobić do tego progu. Jeśli się mu ta sztuka nie uda, zgodnie z przepisami, nie będzie brany pod uwagę w walce o nagrodę MVP. Twarde prawo, ale prawo – powie komisarz Adam Silver. Pojawiły się jednak głosy krytykujące tę zmianę. Co, jeśli Embiid rozegra 64 mecze i nadal będzie notował tak kosmiczne liczby? NBA nie może sobie pozwolić na zmianę przepisów w trakcie rozgrywek specjalnie dla jednego zawodnika, ale przed sezonem 2024/25, „reguła 65” może zostać wykreślona.

Pomyślicie, że Sixers mogą w takim razie wystawić Embiida na kilka sekund, by oficjalnie zanotował występ i dobił do liczby 65. To jednak nie działa w ten sposób. W tych 65 meczach zawodnik walczący o wyróżnienie musi spędzić na parkiecie co najmniej 20 minut. Ta sama reguła dotyczy wszystkich pozostałych nagród indywidualnych oraz składów All-NBA. Okazuje się, że może dotknąć także Tyrese’a Haliburtona, który ma dużą szansę na to, by znaleźć się w którejś z trzech najlepszych piątek sezonu regularnego. W ostatnim czasie lider Indiany Pacers opuścił kilka spotkań z powodu kontuzji ścięgna podkolanowego. 

Warto zaznaczyć, że jeśli Haliburton znajdzie się w All-NBA, otrzyma do swojego obecnego kontraktu bonus w wysokości… 41 milionów dolarów! Dlatego tak bardzo uwiera mu przepis o 65 meczach.

Moim zdaniem to idiotyczny przepis – zaczął. – To zdanie wielu moich kolegów z NBA, ale tego chcieli właściciele, więc naszym zadaniem jest wyjść i rozegrać te minimum 65 spotkań. […] Dbam o swoje ciało, by zrobić ten pułap. Sami widzicie, że inni też tak robią, bo skoro właściciele są szczęśliwi… – dodał z przekąsem. 

Zatem według Haliburtona, i jak sam sugeruje nie tylko według niego, przepis ten został wprowadzony po to, by ugłaskać właścicieli drużyn. W gruncie rzeczy miał też zadziałać motywująco na samych graczy oraz ograniczyć ich “load management”, z jakim NBA zdecydowała się aktywnie walczyć. Liga chciała w ten sposób zwiększyć także wartość sezonu regularnego w oczach kontrahentów, z jakimi negocjuje nową umowę telewizyjną. Haliburton ma w zapasie jeszcze cztery mecze. Jeśli opuści więcej, może stracić 41 baniek! 


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    16 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments