LeBron James wspomina, jak po raz pierwszy zobaczył swojego idola – Michaela Jordana. Teraz to on osiągnął bardzo podobny status i jest dla swoich młodszych kolegów wzorem do naśladowania. Nigdy jednak nie zapomni tamtego wyjątkowego momentu w jego życiu.
Pierwsze spotkanie miało miejsce w czerwcu 2001 roku. Wiele lat przed tym, gdy LeBron James zaczął trząść ligą. – Powtarzałem to już wiele razy, ale czułem wtedy, jakbym spotkał samego Boga – przyznaje James. – Miałem wtedy 16 lat i dokładnie tak się czułem, gdy zobaczyłem MJ-a – dodaje. Michael Jordan miał wtedy 38 lat i przygotowywał się do powrotu w Waszyngtonie.
LeBron grał wówczas w szkole średniej, ale wróżono mu wielką karierę. Teraz jest zaledwie 447 punktów o przebicia Jordana na liście najlepszych strzelców wszech czasów i w zasadzie trudno rozstrzygnąć, który z nich był większym koszykarzem. – Za każdym razem, gdy ktoś mówi o mnie zestawiając z nazwiskami tych, którzy wyznaczyli dla mnie ścieżkę, czuję się zaszczycony – mówi LBJ. – Niewielu udaje się odnieść sukces pochodząc z miejsca, z którego ja pochodzę. Miałem bardzo ograniczone możliwości, dlatego dziękuje za wszystko, co mnie spotkało – dodaje.
James od Jordana uczy się także poza parkietem rozwijając swoje imperium biznesowe. – Michael sprawił, że koszykówka stała się sportem globalnym. Sprawił, że cały świat chciał oglądać jego grę. Był ponad swoją erą – mówi dalej. Teraz to James i Adam Silver są ambasadorami, którzy starają się kontynuować pracę swoich poprzedników. LBJ nie ukrywa, że chciałby pójść w ślady MJ-a również po zakończeniu kariery.
– Posiadanie zespołu jest moim marzeniem. Nie chciałbym jednak mieć władzy nad wszystkim. Zatrudniłbym odpowiedniego generalnego menadżera i prezesa. Sądzę, że bym się do tego nadawał – kontynuuje. Gdyby kiedykolwiek Cleveland Cavaliers byli na sprzedaż, LBJ stanąłby pierwszy w kolejce. – Teraz skupiam się na grze, ale pewnego dnia chciałbym spróbować. Kto wie co się wydarzy…
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET