Jason Terry spędził w najlepszej koszykarskiej lidze świata 19 sezonów i w tym czasie zdąży wygrać naprawdę sporo. Z pewnością nie może narzekać, w końcu ma mistrzowski pierścień. Jednak jest w jego karierze sytuacja, o której wolałby zapomnieć. Pewnego wieczoru w TD Garden LeBron James „zamordował” ówczesnego zawodnika Boston Celtics.
Terry stracił piłkę jeszcze na swojej połowie, ta trafiła w ręce Mario Chalmersa, następnie znalazła się w rękach Norrisa Cole’a, który posłał podanie nad próbującym wyratować całą sytuację Terrym. Jednak gdy Terry zorientował się, co jest grane, LBJ był już w powietrzu…
Były zawodnik m.in. Dallas Mavericks był gościem Mastera Tesfatsiona w ostatnim odcinku „Untold Stories”, w którym opowiedział, co tak naprawdę myślał sobie w trakcie wsadu i co działo się już po samym fakcie.
– W każdym miejscu w Ameryce dzieciaki spotykają mnie i nie pytają o to, jak to jest utrzymać się w lidze przez 1 sezonów, czy jak to się gra z Dirkiem. One podchodzą i pierwszą rzecz, jaką chcą wiedzieć, to „Jak to jest, gdy ktoś wsadza piłkę tak, jak LeBron wsadził nad Tobą?” – zaczął Terry. Jak jednak cała ta sytuacja wyglądała jego oczami?
– Straciłem piłkę, więc chciałem ją szybko odzyskać, gonię za nią. Nacierał na mnie Chalmers, a LeBron biegł środkiem. Pobiegłem do Chalmersa, straciłem LBJ-a na sekundę i gdy się odwróciłem, on był już w powietrzu, widziałem to w zwolnionym tempie. Do dzisiaj zastanawiam się, co mnie podkusiło do skoku… Próbowałem skoczyć, ale i tak bym tego nie sięgnął. Podniósł mnie na swoich klanach, frunąłem wraz z nim – wspomniał Terry.
– Leżałem tak przez chwilę. Zdjęcie z leżącym mną stało się memem, przerobiono to tak, żeby wyglądało na mój pogrzeb. Przez trzy tygodnie otrzymywałem wiadomości w stylu „Hej, żyjesz? Wszystko z Tobą w porządku?”. (…) Na Wikipedii napisali, że był to dzień mojej śmierci, to szaleństwo. Koledzy z drużyny bardzo długo z tego żartowali, nabijali się ze mnie – zakończył JET.
Obserwuj autora
Obserwuj PROBASKET