Jak mówiła znana piosenka: Nigdy nie jest za późno by zacząć od nowa”. NBA kocha wielkie powroty, lecz czy w każdym przypadku są one w ogóle możliwe?
Ostatnio zainteresowanie powrotem na parkiety NBA wyraził publicznie Hasheem Thabeet. Jego przygoda z najlepszą ligą świata nie należała do najbardziej udanych. W trakcie 5 sezonów gry reprezentował barwy czterech innych klubów notując średnio 2.1 punktu i 2.6 zbiórki na mecz. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że środkowy został wybrany przed dekadą z 2.numerem draftu przez Memphis Grizzlies. Tuż za nim do ligi trafiły takie osobistości jak James Harden, James Harden, Stephen Curry, DeMar DeRozan, Tyreke Evans czy chociażby Ricky Rubio. Włodarze Miśków byli pod wrażeniem jego znakomitych warunków fizycznych (221 cm wzrostu), które w czasie rozgrywek uniwersyteckich przekładały się na niezwykle skuteczną grę w obronie. Ze względu na sentyment do wybitnych przedstawicieli kontynentu afrykańskiego jak chociażby Hakeem Olajuwon czy Dikembe Mutombo, zawodnik Connecticut był przez wielu postrzegany jako ich potencjalny następca. Jak się okazało, Tanzańczyk nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej.
– Po prostu mój czas na boisku był znacznie ograniczony- mówił Thabeet– Potrzebuję szansy. Muszę tam wrócić. Właśnie tak to czuję.
Środkowy odchodził z ligi z łatką zawodnika surowego, sztywnego i nieprzystosowanego do zmieniających się trendów. Obecnie środkowi wymagają znacznie większej atletyczności, mobilności i coraz częściej także rzutu zza łuku. 32-latek zapewnia jednak, że przez ostatnie 5 lat spędził wiele czasu na poprawie tych wszystkich elementów. Twierdzi, iż jest w pełni gotowy by ponownie spróbować swoich sił za oceanem.
– Gra, jak można usłyszeć od wielu ludzi, zmieniła się. Próbuję nadrobić zaległości i po prostu dużo biegać. Jedną z rzeczy, która może szokować ludzi to to, że nie grałem od kilku miesięcy czy lat, a pracowałem w tym czasie nad swoim rzutem. Tylko po to by móc rzucać z dala od kosza, a nie tylko szukać swoich szans w rzutach z tzw. haka.
Ostatnie dwa lata Thabeet spędził w Serbii i Japonii, gdzie reprezentował barwy odpowiednio KK FMP Belgrad oraz Yokohama B-Corsairs. W kraju kwitnącej wiśni Thabeet spędzał na parkiecie średnio prawie 24 minuty notując 13 punktów, 8.4 zbiórki i 2.3 bloku na mecz. Statystyki robią wrażenie, lecz trzeba pamiętać, że to tylko liga japońska, a ewentualny przeskok z B.League do NBA może okazać się dla niego zbyt dużym wyzwaniem.