Bill Simmons, znany amerykański komentator wydarzeń sportowych, powiedział w swoim podcaście, że według niego transfer Kevina Duranta do San Antonio Spurs jest już przesądzony. Co gorsze należy brać pod uwagę, że jednym z zawodników, który miałby wziąć udział w tym transferze jest Jeremy Sochan. Co prawda Simmons podkreślił, że to są jego domysły, ale wiecie jak to z tymi komentatorami i analitykami bywa – jak siedzą blisko i nie są odklejeni od rzeczywistości, to widzą więcej i wiedzą więcej.
San Antonio Spurs, których z ławki trenerskiej nie poprowadzi już legendarny Gregg Popovich, mogą być chętni, by dodać do składu wielką gwiazdę, która w zamierzeniu miałaby stworzyć trzon zespołu wraz z fenomenalnym Victorem Wembanyamą i sprowadzonym w trakcie ostatniego trade deadline De’Aaronem Foxem. Biorąc pod uwagę, że ekipa z Teksasu ma w składzie kilku ciekawych, młodych zawodników, a w zanadrzu również drugi i czternasty wybór tegorocznego draftu, to powinno wystarczyć z nawiązką, by przeprowadzić hitową w skali ligi transakcję.
W nowym odcinku swojego podcastu, nagrywanego po drugim meczu Finałów NBA, Bill Simmons wysunął dość śmiałą tezę, by nie powiedzieć wręcz – teorię spiskową. Jego zdaniem istnieje możliwość, że Spurs i Phoenix Suns, obecny pracodawca Kevina Duranta, zawarli już wstępne porozumienie i tylko czekają na odpowiedni moment, by ogłosić to światu.
– Nie zdziwiłbym się, gdyby transfer KD do Spurs był już dopięty, tylko jeszcze tego nie ogłoszono. Zasadniczo uzgodnili już szczegóły, ale sam fakt zamierzają podać do publicznej wiadomości dopiero w tygodniu draftu. To ma związek z tematem Giannisa. Myślę, że zdecydują się na wymianę po KD, bo to po prostu będzie ich mniej kosztować. Mimo to wciąż będą mogli stać się naprawdę konkurencyjną drużyną i może nawet przejdą kilka rund w play-offach, ale przy tym zachowają swój drugi wybór w drafcie – zasugerował autor „Wielkiej księgi koszykówki”, przyznając jednak, że to tylko jego nie podparta żadnymi źródłami teoria.
Trzeba przyznać, że to odważna deklaracja ze strony Simmonsa, tym bardziej, że Ostrogi z pewnością nie są jedynym zespołem zainteresowanym wyciągnięciem z Suns doświadczonego skrzydłowego, ale też nie jest to całkowicie wykluczone. Istnieje wiele doniesień o wzajemnym zainteresowaniu ze strony klubu i zawodnika, a także o tym, że w San Antonio planują dokonać dużego transferu tego lata, by sprowadzić do Teksasu drugiego, obok Wembanyamy, gwiazdora największego formatu. I to mimo, że w czasie ostatniego trade deadline pozyskali już Foxa.
Kwestią otwartą pozostaje to, co Spurs musieliby oddać w zamian za Duranta, o czym Simmons nie wspomina. Pewniakiem do przeprowadzki do Arizony byłby z pewnością Devin Vassell, którego wynosząca 27 mln dol. pensja mogłaby okazać się niezbędna, by wyrównać zarobki gwiazdora Suns (54 mln dol). Co dalej? Niewykluczone jest, że wymieniony zostałby również Harrison Barnes lub Keldon Johnson i – w zależności od preferencji drugiej strony – wybory w drafcie, może nawet #14 pick z tego roku, a nawet nasz Jeremy Sochan.
Niezależnie jednak od szczegółów potencjalnej wymiany, najważniejszym pozostaje pytanie – czy w ogóle ma ona sens? 36-letni Durant młodszy już nie będzie, więc zatrudnienie go przez Spurs to raczej typowy transfer „na tu i teraz”, nastawiony na natychmiastowe odniesienie oczekiwanych wyników, nie zaś na rozwój drużyny, której kręgosłup obecnie stanowią zawodnicy znacznie młodsi od Kevina. W tej sytuacji nawet lokalni kibice są zdania, że taka transakcja mogłaby być zasadna tylko i wyłącznie wtedy, gdy cena będzie naprawdę atrakcyjna.
A może w grę wchodzi zupełnie inne rozwiązanie? Jak zasugerował z kolei Jake Fischer, w większości przypadków zespoły zainteresowane Durantem są gotowe ponownie go wymienić, zamiast proponować mu nową, długoterminową umowę. Tym bardziej, że trudno przypuszczać, by dwukrotny mistrz NBA miał się zgodzić na obniżkę zarobków.
– Nie jest niczym niezwykłym, że po ponad dwóch latach niektórzy potencjalni chętni są skłonni składać oferty wymiany za Duranta bez gwarancji, że 36-latek zostanie u nich po sezonie 2025-26. Ryzyko potraktowania tego jako rocznego wypożyczenia, bo Durant wchodzi w ostatni sezon obecnego kontraktu, wartego 54,7 mln dol, teoretycznie równoważy fakt, że koszty wymiany potrzebny do jego pozyskania byłby znacznie mniejszy niż w przypadku Suns – zasugerował Fischer.
Jeśli więc drużyny zgadzają się na to, żeby Durant był tylko „wypożyczony”, to jego wartość rynkowa nie powinna być zbyt wygórowana. Spurs prawdopodobnie mogliby wtedy zachować swój drugi wybór w tegorocznym drafcie, a zamiast tego oddaliby dwóch ze swoich młodych zawodników. Niestety, wiele wskazuje na to, że w tym również reprezentanta Polski, co potwierdził na przykład Evan Sidery.
– W potencjalnej wymianie Kevina Duranta z udziałem Spurs, Jeremy Sochan będzie zawodnikiem, którego warto obserwować. Sochan, który kwalifikuje się do przedłużenia kontraktu, może być dla Suns interesującym elementem do pozyskania. Konstrukcja wymiany z Devinem Vassellem, Harrisonem Barnesem i Sochanem za Duranta działa na korzyść obu drużyn – napisał dziennikarz Forbesa na portalu X.
Dlaczego akurat Sochan? Jego gra w obronie to ważny element w taktyce Spurs, jednak problemem u niego wciąż jest brak skutecznego rzutu – zwłaszcza z dystansu. A że Wembanyama musi dominować „w pomalowanym”, koniecznością jest otoczenie go dobrymi strzelcami. Z tego tytułu włodarze z San Antonio mogą się zdecydować na to, by odpuścić Jeremy’ego.
Czy jednak tego typu wymiana w ogóle ma sens? Stawianie wszystkiego na przysłowiową jedną kartę jest zupełnie bezsensowne. Trzon Spurs stanowią młodzi, często nieopierzeni jeszcze gracze, którzy potrzebują szans, by się rozwijać, a to jest raczej mało prawdopodobne w trybie gry nastawionym na natychmiastowy sukces. Tym bardziej, że Durant to opcja raczej nie na dłużej niż jeden sezon, a co potem? Kolejna zmiana taktyki i budowa wszystkiego od początku? Chyba nie tego oczekują w San Antonio.
Tegoroczne Finały NBA ewidentnie pokazały, że tak zwane superteamy odeszły już do lamusa. By osiągnąć sukces, nie jest już niezbędne posiadanie drużyny naszpikowanej gwiazdami. Zamiast tego wystarczy mieć zgrany kolektyw, w którym każdy zna i akceptuje swoje miejsce, i odpowiednio go poukładać. Zawodników Indiana Pacers czy Oklahoma City Thunder – z nielicznymi wyjątkami – trudno już teraz zaliczyć do ligowego topu, ale robią świetną robotę i nie potrzebują do tego takiego na przykład Duranta, który równie dobrze mógłby się nie wpasować do odmiennego stylu gry.
Poza tym, chociaż Kevin wciąż jest zawodnikiem z najwyższej półki, to już nie to samo, co było kiedyś. Ani on, ani jeszcze starszy LeBron James nie są w stanie wiecznie oszukiwać wieku, a młodsi już nie będą, nie mówiąc już o wygrywaniu meczów w pojedynkę. W tej sytuacji władze Spurs powinny się zastanowić, czy sprowadzenie podstarzałej gwiazdy tylko na chwilę to gra warta przysłowiowej świeczki. No chyba, że jest już za późno i dywagacje Simmonsa okażą się prawdą, a nie tylko teorią spiskową.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!