Minionej nocy Dillon Brooks i Shai Gilgeous-Alexander przeszarżowali nieco przy walce o piłkę, ale ich starcie może okazać się wzorem do naśladowania, o jaki prosi w dzisiejszych czasach NBA. Zrobiło się gorąco, kibice dostali to, na co czekali, ale w ruch nie poszły łokcie czy pięści, a twarze zawodników pełne były uśmiechów.
Cała sytuacja miała miejsce w czwartej kwarcie wyrównanego pojedynku Houston Rockets z Oklahoma City Thunder. Do końca spotkania pozostało zaledwie 50 sekund, na tablicy widniał remis, a stawka spotkania była przecież ogromna, bo obie ekipy zajmują czołowe miejsca w tabeli Konferencji Zachodniej.
Nikogo nie byłby zatem zaskoczony, gdyby jednemu czy dwóm zawodnikom puściły wówczas nerwy. Liga potępia wszelkie spory, czego efektem są nadmierne i często bezpodstawne przewinienia techniczne, ale tego typu przepychanka, która miała miejsce pomiędzy Dillonem Brooksem a Shaiem Gilgeous-Alexandrem to z pewnością coś, czego włodarze chcieliby więcej.
Obaj próbowali wyszarpać piłkę z rąk przeciwnika i przed dopięciem swego nie powstrzymał ich nawet kończący akcję gwizdek sędziego. Momentalnie próbował rozdzielić ich Kenrich Williams, a dopiero po chwili do przepychanki dołączyli kolejni gracze.
Na powtórce można jednak zauważyć, że na twarzach zawodników obu ekip widniały uśmiechy i nikt nie miał zamiaru wymierzać sprawiedliwości rywalowi w brutalny sposób. Jalen Williams celebrował wręcz całą akcję, a po rozdzieleniu towarzystwa wyglądało to tak, jakby obie strony próbowały przekazać arbitrowi, że wszystko jest w porządku, a cała sytuacja przebiegła z duchem gry.
Warto też pamiętać, że Shai i Brooks to partnerzy z drużyny narodowej Kanady, którzy w minione lato wspólnie reprezentowali swój kraj na Igrzyskach Olimpijskich 2024 w Paryżu, gdzie nie wywalczyli ostatecznie medalu. Nie powinno być zatem wątpliwości, że stosunki pomiędzy zawodnikami są świetne, a cała sytuacja to jedynie zdrowa rywalizacja i chęć zajścia kumplowi za skórę.
Biorąc pod uwagę to, co od dłuższego czasu dzieje się na parkietach NBA, można wysnuć wniosek, że to właśnie takie przepychanki — jeżeli już jakiekolwiek — chce oglądać kierownictwo ligi. Dodają one kolorytu rywalizacji, napędzają graczy obu ekip, ładując ich pozytywną energią, a jednocześnie nie dochodzi do przemocy i rozlewu krwi.
NBA próbuje budować produkt przyjazny całym rodzinom i takie akcje mogą pomóc w osiągnięciu jej celu. Sympatycy starej szkoły koszykówki z lat 90. nie będą najprawdopodobniej zachwyceni kierunkiem, w jakim to wszystko zmierza, ale wygląda na to, że liga będzie konsekwentna w swoich działaniach.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!