Byron Scott nie jest zawodnikiem, którego wymienilibyśmy jednym tchem wespół z największymi gwiazdami w historii NBA. Mimo wszystko 64-letni dziś były koszykarz był kluczowym elementem składu Los Angeles Lakers w trakcie ery „Showtime”, dokładając swoją cegiełkę do trzech tytułów mistrzowskich. Już po zawieszeniu butów na kołku, prowadząc New Orleans Hornets, został wybrany trenerem roku. Również w sprawach, które nie są związane z koszykówką, raczej nie próżnował.
Założona przez niego organizacja non-profit, The Byron Scott Children’s Fund, w ciągu ostatniej dekady zebrała ponad 15 mln dolarów, które to dochody zostały poźniej przeznaczone na cele charytatywne. W teorii wygląda to tak, jakby Byron Scott był po prostu dobrym człowiekiem, któremu zależy na pomocy innym, zwłaszcza tym najmłodszym. Być może, natomiast w świetle opublikowanych niedawno informacji, można się zastanawiać czy były koszykarz (a po latach również i trener) przede wszystkim Los Angeles Lakers nie jest zwyczajnym hipokrytą, by nie powiedzieć dosadniej.
Dlaczego? Otóż, jak donosi Daily Mail, 64-latek został oficjalnie oskarżony o coś, czego chyba nikt by się po nim nie spodziewał. Podane w pozwie szczegóły opisują niepokojące wydarzenia, do jakich doszło w zamkniętym kantorku woźnego w Campbell Hall, ekskluzywnej prywatnej szkole w Los Angeles. Oskarżycielka, niejaka Hayley Dylan, zdecydowała się wystąpić publicznie po dekadach, jakie minęły od momentu feralnego wydarzenia z lata 1987 roku (gdy jeszcze nazywała się Hayley Mendell).
Obrońca popularnych Jeziorowców był wówczas dopiero na początku swojej sportowej kariery, nawet jeśli mógł wpisać sobie do cv już dwa tytuły mistrzowskie. Latem, w przerwie między sezonami, 26-letni wówczas Scott przebywał akurat wraz z resztą drużyny w Campbell Hall, kręcąc instruktażowy film o koszykówce. Hayley z kolei była 15-letnią uczennicą, która musiała uczęszczać na letnie zajęcia z matematyki. Pewnego dnia poproszono ją o pozostanie po tym, gdy reszta obecnych na miejscu uczniów i rodziców już opuściła lokalną salę gimnastyczną.
Zgodnie z opisanymi w pozwie szczegółami, Byron najpierw zaprosił dziewczynę na lunch, a potem poprosił by oprowadziła go po obiektach szkoły. Sytuacja miała eskalować, gdy wciągnął ją do kantorka woźnego, zamknął drzwi i, mimo jej ewidentnych protestów, dopuścił się napaści na tle seksualnym. Nie ma sensu przytaczać szerszych fragmentów zawartych w liczącym aż 20 stronic dokumencie, jednak powódka wyjaśniła w nim, że „nigdy wcześniej nawet nie pocałowała chłopaka”, a wskutek rzeczonego incydentu „jej niewinność została zniszczona, a życie zmieniło się na zawsze”.
Po cały wydarzeniu 26-latek miał sprezentować Dylan zestaw klubowych gadżetów i prosić, by nikomu nie mówiła o tym, co sie wydarzyło. Gdy próbowała wrócić do domu, jeden z jego kolegów z drużyny odmówił podwiezienia jej, mówiąc: – Nie, k***a. Nie wpuszczę tej dziewczyny do mojego wozu.
Najciekawsze, że Scott był wówczas żonaty z kobietą imieniem Anita. Trudno jednak uważać ich małżeństwo za idealne, skoro w 2014 roku, po 29 latach, doszło do rozwodu, którego powodem były niewyjaśnione szerzej „różnice nie do pogodzenia”. Państwo Scott mieli razem trójkę dzieci.
– Nasz klient jest zdruzgotany tym zarzutem dotyczącym wydarzenia, które miało miejsce w 1987 roku. Był przekonany, że powódka miała ponad 18 lat i nie miał pojęcia, że 35 lat później twierdzić będzie coś innego. Nasz klient szanuje dziewczęta i kobiety, a te zarzuty były dla niego i jego rodziny ogromnym szokiem – powiedziała reprezentująca byłego koszykarza prawniczka, Linda Bauermeister, w rozmowie z Daily Mail.
W swoim pozwie Dylan domaga się oficjalnego procesu z udziałem ławy przysięgłych oraz odszkodowania w wysokości 25 tys. dolarów. Wydaje się jednak, że nie o pieniądze tu chodzi. Gdyby one właśnie były głównym powodem jej decyzji o zgłoszeniu sprawy do sądu, mogła to zrobić lata temu, gdy Scott dobrze zarabiał jako koszykarz NBA. Zamiast tego zdecydowała się zadziałać dopiero po 35 latach, co może wskazywać na konieczność przepracowania traumy.
Ofiary tego typu napaści często odczuwają strach, ale również poczucie wstydu i winy. Boją się nie tyle społeczeństwa, co ponownego przechodzenia przez traumatyczne wydarzenia, czego nie dałoby się uniknąć w przypadku procesu. W dodatku wówczas, w 1987 roku, napaści seksualne wciąż były swego rodzaju tematem tabu, który nie był szeroko omawiany, a tym bardziej rozumiany. Być może Dylan nie miała odpowiednich zasobów lub wsparcia, by wówczas mówić o tym publicznie. Szczególnie, że oskarżonym byłby sławny sportowiec.
Dopiero w ostatnich latach świadomość społeczna zaczęła wzrastać, głównie dzięki ruchom takim jak #MeToo, które zachęcają ofiary do mówienia o swoich doświadczeniach. Ta zmiana kulturowa mogła dać dorosłej już kobiecie poczucie, że teraz może działać. Tym bardziej, że w niektórych stanach USA istnieją przepisy umożliwiające ponowne zgłoszenie spraw, które miały miejsce wiele lat wcześniej, na przykład w ramach przedawnienia. W tym konkretnym przypadku najpewniej chodzi o próbę odzyskania kontroli nad sytuacją, stawienie czoła przeszłości oraz domaganie się należnej sprawiedliwości. Tym bardziej, że zdecydowała się oskarżyć również szkołę.
Przez lata Scottowi mogło się wydawać, że sprawa nigdy nie ujrzy światła dziennego, a tymczasem okazało się inaczej. Jego pokrętne tłumaczenia nie zmieniają faktu, że nawet gdyby Hayley miała 18 lat, incydent do którego doszło w kantorku woźnego latem 1987 roku nie odbył się za obopólną zgodą. Przypomina to sytuację, której „bohaterem” kilkanaście lat później był kolejny zawodnik Lakers, Kobe Bryant.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!