Kevin Love i jego miłość do pieniędzy, fenomen Tacko Falla, nowa szansa dla Lauriego Markkanena, dwie promocje i krótko o polskich koszykarkach – to kolejny newsletter, który dziś otrzymali Czytelnicy PROBASKET i widzowie Podcastu PROBASKET LIVE. Poniżej przytaczam go w całości, aby zachęcić kolejne osoby do zapisania się. Newsletter ma być uzupełnieniem dla strony i dla Podcastów. Pojawiają się w nim treści unikatowe, czyli takie, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Nie jest wysyłany codziennie. Przeważnie są to komentarze do otaczającej nas rzeczywistości, ale też ciekawostki i ważne informacje.
Miłość Love’a do pieniędzy?
Co prawda pieniądze szczęścia nie dają, ale nie oszukujmy się – ułatwiają życie i to znacząco. Są zatem ważne dla każdego z nas.
Dlatego nie dziwmy się, że Kevin Love zaprzeczył informacjom jakoby chciał, żeby Cavaliers wykupili jego kontrakt. Umowa jest ważna jeszcze dwa lata i Love ma otrzymać za nią 60 milionów dolarów. Jak odejmiemy podatki, prowizje i różne opłaty, to nawet jak zostanie mu połowa, to i tak jest to astronomiczna kwota.
Love mógłby wtedy podpisać minimalną umowę z Los Angeles Lakers, aby znów walczyć o mistrzostwo NBA i zagrać ze swoimi przyjaciółmi – LeBronem oraz Westbrookiem, z którym grał na uczelni UCLA.
Problem w tym, że wykupienie kontraktu wiąże sie zawsze ze „zniżką” tzn. ustępstwem ze strony zawodnika. Do dziś nie wiemy ile pieniędzy otrzymał Blake Griffin od Detroit Pistons, ale w grę wchodziła podobna kwota i czas, zatem można zakładać, że poszedł Pistons na rękę, zgodził się na rabat, bo sam na tym skorzystał – poszedł do Brooklyn Nets.
Agent Love’a wypuścił informację, że jego zawodnik nie chce wykupienia kontraktu. Zastanówmy się czemu miałby nie chcieć?
Love w Cavs już grać nie będzie. Nie pasuje do drużyny w przebudowie. Nie będzie liderem w szatni wspierającym młodszych kolegów. Wciąż ma swoje ambicje i trzeba znaleźć rozwiązanie jak się rozstać w zgodzie, aby żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona.
Na ratunek przychodzi wykupienie kontraktu. Dlaczego więc agent Love’azaprzeczył? Wydaje mi się, że z jednego powodu – aby Cavs mieli jak najmniejsze pole do negocjacji.
To jest oczywiste, że klub z Cleveland będzie chciał się z nim pożegnać. Love wymyśli więc: po co tracić 20% z 60 milionów, jeśli może można stracić 10% albo 5%?
Z jednej strony to rozumiem. Dość proste i oczywiste, a kwoty są astronomiczne, dlatego warto o nie powalczyć.
Z drugiej jednak zawsze się zastanawiam: chłopie, co to za różnica? Zarobiłeś z samego grania w NBA (nie wliczam kontraktów reklamowych) ponad 200 milionów dolarów. Masz więc na czysto ze 100 milionów, a teraz jeszcze te 60 minus podatki. Do tego gwarantowana emerytura od NBA oraz duże prawdopodobieństwo, że świat o tobie nie zapomni jak zakończysz karierę – to znaczy, że znajdą się kluby NBA lub poważne firmy, które będą chciały z tobą pracować.
Czy więc mając tak wiele, te kilka milionów robi różnicę?
Zapewne robi, jeśli nie wiążą się z tym żadne straty. Lepiej je mieć, niż nie mieć. To też w sumie proste, ale jeśli przez kilka milionów dolarów Lovestraci pół sezonu, albo cały, siedząc na ławce Cavs i nie grając, to uważam, że nie warto.
Straconego czasu, nadziei i możliwości nie zrekompensuje taka kwota. Nie w przypadku zawodnika NBA, którego czas jest bezcenny, bo ograniczony, a szansa i okoliczności mogą się już nigdy nie powtórzyć.
Dochodzi do tego kolejny aspekt już czysto filozoficzny – ile to jest wystarczająco, a ile za dużo?
Coraz więcej osób zastanawia się czy sportowcy nie zarabiają za dużo? Zwłaszcza, kiedy słyszymy o astronomicznych kwotach najlepszych oraz sumach za transfery piłkarzy i zderzymy je z rzeczywistością, priorytetami, które pandemia bardzo mocno uwypukliła. Kilka dni temu o ogromnych pieniądzach w piłce nożnej pisał Michał Kiedrowski na Sport.pl.
Nie będę drążył tego tematu, bo wolę w tym obszarze słuchać mądrzejszych ode mnie. Częściej tych, którzy stawiają pytania i konfrontują je z rzeczywistością, niż takich z gotowymi odpowiedziami.
Nie uważam jednak, aby rozważania o przyszłości i potrzebach można było uważać za demagogię. To nie są populistyczne hasła, ale realny problem współczesnego świata, który zmienia się na naszych oczach. Wróćmy jednak do NBA.
Serio? Tacko?
Tacko Fall, olbrzym mierzący 226 centymetrów wzrostu, nie będzie już grał w Boston Celtics. Otrzymał propozycję kontraktu od Cleveland Cavaliers.
W minionym sezonie wyszedł na boisku w zaledwie 26 meczach, gdzie spędzał średnio zaledwie 6,5 minuty. Dlatego trochę się dziwię, że od wczoraj jest to jedna z najpopularniejszych informacji na PROBASKET. Uznałem, że jednak skoro tak jest, to trzeba napisać o tym w newsletterze!
Nie wiem czy Tacko Fall dostanie kiedyś szansę na grę w rotacji jakiejś drużyny NBA. Chciałbym, żeby tak się stało. Chciałbym, aby ktoś potrafił wykorzystać jego wzrost i umiejętności, tak jak robili to Mavericks z Bobanem Marjanoviciem.
Problemem Falla jest jego szybkość, a raczej jej brak, bo nie jest wcale „drewniany”. Jest sprawny, dobrze się rusza, nie ma problemu z łapaniem piłek czy blokowaniem lub walką pod tablicami. Jego obecność na boisku spowalnia jednak grę, a to w dzisiejszej NBA nie pożądane. Poza tym zakładam, że kiedy by nie grał w czasie, kiedy jest „po meczu”, to wtedy taktyka byłaby ustawiana specjalnie przeciwko niemu, czyli wyciąganie go spod kosza, próby zmian krycia itd.
A wiecie dlaczego poza 226 centymetrami wzrostu Tacko robi na nas takie wrażenie? Bo ma rozpiętość ramion 254 centymetry! Dlatego tak łatwo blokuje rywali i ma po prostu blisko do obręczy. Rudy Gobert, który mierzy 216cm ma rozpiętość ramion 236cm, czyli prawie 20 centymetrów mniej, a to i tak jest bardzo dużo.
Buty, buty, buty!
Kto pamięta legendarne buty Shaqa o wszystko mówiącej nazwie „Shaqnosis”? Na jednej ze stron o butach przeczytałem, że „dzięki hipnotyzującej cholewce podkreślonej ostrą biało-czarną kolorystyką Shaqnosis było dziełem definiującym epokę”.
Z tym definiowaniem epoki byłbym ostrożny, bo jeśli chodzi o buty koszykarskie w latach 90-tych, to jednak dominacja Michaela Jordana i kolejnym modeli Nike’ów Jordanów, bije na głowę wszystkie inne modele.
Nie zmienia to faktu, że buty Shaqa były charakterystyczne. Wyglądały jednak na masywne, potężne, być może ograniczające pewne ruchy stopy, odpowiednie dla olbrzyma.
Jak więc będzie się w ich nowej odmianie kolorystycznej czuł Damian Lillard? To może być ciekawe zderzenie przeszłości z teraźniejszością, kiedy koszykarze bazują na szybkości i zwinności, a najważniejsze nie jest, aby but był wysoki i trzymał kostkę. Ciekawe.
Promocje, promocje!
A skoro o butach, a wcześniej o pieniądzach była mowa, to mam dla Was dwie informacje o dobrych promocjach.
Pierwsza dotyczy kultowych trampek, czyli Converse’ów – mówimy o rabatach po 50%, albo jeszcze więcej. Ta promocja kończy się w piątek 2 września o godz. 23:59. Wszystko jest opisane w tym artykule.
Druga promocja jest od firmy Nike na ubrania, buty i różne akcesoria dla wszystkich, czyli dla dorosłych, dzieci i młodzieży.
Ponad 3000 produktów Nike i zniżka od 30% do 70%.
Wyprzedaż Nike trwa teoretycznie do piątku do godz. 23:59, ale zakładam, że wydłużą ją do soboty lub niedzieli.
Jeszcze tylko dzisiaj natomiast jest ważny kod na bezpłatną przesyłkę przy zamówieniach powyżej 210zł. Szczegóły w tym artykule, który wyjaśnia tę promocję Nike.
Obie oferty są ze sklepu Zalando Lounge. Jeśli do tej pory przed zakupami w tym sklepie powstrzymywał Cię fakt, że trzeba się tam zarejestrować, czyli podać maila, żeby nawet przeglądać co mają w ofercie, to spieszę z wyjaśnieniem, że sklep jest w 100% wiarygodny i rzetelny. To jeden z największych sklepów internetowych, dba o prywatność klientów, a produkty na pewno ma oryginalne.
Albo w jedną, albo w drugą
Lauri Markkanen doczekał się transferu. Nie wiem czy Cleveland to dla niego najlepszy kierunek, ale na pewno każdy lepszy, niż Chicago. Dla niego.
W Bykach nie wyszło, coś nie zagrało, przeszkodziły mu też kontuzje, ale to wciąż ten sam wysoki chłopak z Finlandii, silny, z dobrym rzutem o ogromnym potencjale.
Mam poczucie, że sporo osób zapomniało, że w swoim drugim sezonie, kiedy miał 21 lat, rzucał średnio prawie 19 punktów na mecz. Teraz ma 24 lata i czas powrót do tamtej formy, a następnie mocny krok naprzód.
Markkanen ma „papiery na granie”, ale też może stać się kolejnym przykładem zawodnika, który miał wszystko, co było potrzebne, aby się rozwinąć do poziomu dobrego gracza solidnej ekipy w NBA, ale jednak „coś nie kliknęło”, czyli czegoś zabrakło.
To przeważnie nie jest jeden czynnik, a cały splot zdarzeń i okoliczności. Czasem nieodpowiednie środowisko, nie taka drużyna lub taktyka, ale też brak determinacji i wytrwałości oraz kontuzje. Zobaczymy. Ja trzymam za niego mocno kciuki.
Koszmar Koszykarek
Kilka osób zapytało mnie o sprawę polskich koszykarek, którą opisali na stronach WP Sportowe Fakty Dariusz Faron i Marek Wawrzynowski. Jeśli jakimś cudem do kogoś ta publikacja nie dotarła, to proszę, aby najpierw przeczytał ten artykuł.
Sam artykuł, jak i kolejne wypowiedzi koszykarek już pod nazwiskami, są wstrząsające i poruszające. Oskarżenia są bardzo poważne.
Pewnie gdyby to mówiła jedna zawodniczka, to można by mieć wątpliwości czy nie zmyśla. Ale to są historie opisane przez kilkanaście kobiet, a potem potwierdzane oficjalnie w kolejnych wywiadach i wpisach w mediach społecznościowych.
W najbliższych dniach możecie się spodziewać ode mnie dłuższego komentarza na ten temat. Chcę na to spojrzeć szerzej i pokazać obszary, w których potrzebne są zmiany. Wskazać kierunek, ale też wyjaśnić dlaczego różne niedopuszczalne zachowania miały i mają nadal miejsce.
To, co właśnie przeczytałeś, trafiło dziś do skrzynek Czytelników PROBASKET i widzów Podcastu.
Jeśli też chciałbyś dostawać ode mnie takie maile, to zapisz się do newslettera – tutaj na specjalnej stronie lub w formularzu poniżej.
W przyszłości nie będę publikował wszystkich newsletterów w formie artykułów, dlatego tym bardziej zachęcam do zapisania się.
[mailerlite_form form_id=1]