Co prawda do Milwaukee Bucks im jeszcze brakuje, to jednak jak dotąd trudno uznać obecny sezon za udany w wykonaniu New Orleans Pelicans. Legitymujący się bilansem 3-8 podopieczni Williego Greena muszą się mierzyć z podobnymi problemami, jakie w minionej kampanii dotknęły na przykład Memphis Grizzlies. W ekipie z Luizjany panuje prawdziwy szpital. Dość powiedzieć, że właśnie wypadł im na dłużej kolejny ważny zawodnik.
Dla New Orleans Pelicans to miał być przełomowy sezon. W organizacji liczono na progres ze strony Brandona Ingrama i – wreszcie – dobrą, a co najważniejsze wolną od problemów zdrowotnych grę Ziona Williamsona. Po dołożeniu do składu All-Stara w osobie sprowadzonego z Atlanta Hawks Dejounte Murraya wszyscy związani z drużyną mieli nadzieję, że może wreszcie uda się dofrunąć do czołówki drużyn Konferencji Zachodniej. Niestety, wszystkie plany bardzo szybko wzięły w łeb.
Wspomniany wyżej Murray już w swoim debiucie przeciwko Chicago Bulls zdołał zapisać na swoje konto triple-double, lecz mecz zakończył się dla niego złamaniem ręki i będzie niedostępny do gry być może jeszcze nawet przez trzy tygodnie. To jednak dopiero początek luizjańskiej listy kontuzjowanych. Z różnych powodów znajdują się na niej jeszcze CJ McCollum, Herbert Jones, Jordan Hawkins czy wreszcie Zion, a więc największa gwiazda drużyny. Ten ostatni według informacji podanych kilka dni temu przez Shamsa Charanię doznał naciągnięcia lewego ścięgna udowego i nie wiadomo jeszcze jak długo potrwa jego absencja..
Jakby tego było mało, następca Adriana Wojnarowskiego w ESPN poinformował, że urazu doznał kolejny ważny zawodnik Pelikanów, Jose Alvarado. Portorykańczyk ma problemy ze ścięgnem udowym, co sprawi, że będzie musiał pauzować przez jakieś sześć tygodni. Kontuzji miał doznać w poniedziałkowym meczu z Brooklyn Nets. W pewnym momencie spotkania wyglądało na to, jakby coś sobie nadwyrężył, po czym w trzeciej kwarcie udał się do szatni, jednak w czwartej wrócił na parkiet. Jak widać, być może niepotrzebnie.
Jak dotąd 26-latek rozgrywał całkiem przyzwoity sezon. W 11 występach zapisywał na swoje konto średnio 10,7 punktu, 4,5 asysty oraz 1,5 przechwytu, trafiając 39,6% wszystkich rzutów z gry, w tym 40% z dystansu. W ostatnim czasie, ze względu na absencję Murraya i McColluma, wychodził na plac gry w pierwszej piątce. Jego nieobecność to kolejny z długiej listy problemów, z jakimi mierzyć się musi sztab szkoleniowy Pelicans. Trener Willie Green już wcześniej sięgał w głąb ławki rezerwowych, teraz będzie zmuszony jeszcze bardziej zmodyfikować skład, co może oznaczać szanse dla takich graczy, jak Jaylen Nowell, Brandon Boston Jr, Javonte Green czy debiutant Antonio Reeves.
Niestety, zdrowotne perypetie niemal połowy składu sprawiły, że zamiast rozgrywać oczekiwany dobry sezon, Pels osuwają się na dno tabeli Zachodu. Po wygraniu w pierwszych dwóch meczach, potem przegrali aż osiem z dziewięciu kolejnych, z czego pięć z rzędu. Co gorsza, terminarz nie ułatwia sytuacji, ponieważ w kolejnych sześciu meczach podopieczni Greena zmierzą się z Oklahoma City Thunder, Denver Nuggets, Los Angeles Lakers, Dallas Mavericks, Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors. Cavs i OKC (mimo, że w tej drugiej drużynie również mają problemy ze zdrowiem, szczególnie wśród podkoszowych) to obecnie najlepsze drużyny w lidze, a GSW czy Nuggets są tuż za nimi. Trudno przypuszczać, by w tej sytuacji gracze z Luizjany mieli poprawić swoje miejsce w lidze, ale… NBA nie takie historie już widywała.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!