Boston Celtics przebywają obecnie w Abu Zabi, gdzie przygotowują się do dwóch meczów towarzyskich przeciwko Denver Nuggers, otwierających kampanię 2024-25 dla podopiecznych Joe Mazzulli. Przebywając za granicą w trakcie obozu treningowego aktualni mistrzowie NBA wciąż znajdują interesujące i nietypowe sposoby na relaks, porównywalne z wodnym treningiem Jaylena Browna.
Takie aktywności, jak sztafeta marszowa, wiffleball (uproszczona wersja baseballu – przyp. aut.), chodzony futbol i piłka ręczna wprowadzają do sesji treningowych niezbędny pierwiastek lekkości, co z kolei ma pozytywny wpływ na atmosferę i chemię w drużynie. Wewnętrznie panuje przekonanie, że Boston Celtics mogą tylko skorzystać na tych niekonwencjonalnych metodach.
– Nasz zespół ds. siły i kondycji wykonuje fantastyczną robotę, znajdując unikalne sposoby na upewnienie się, że każdy z zawodników jest gotów do treningu, ale jednocześnie odpowiednio rozluźniony – stwierdził w środę w jednym z wywiadów trener Joe Mazzulla.
Nie da się ukryć, że wyżej wymienione elementy sprzyjają również zdrowej, wewnętrznej rywalizacji. Takiego zdania jest na przykład jeden z nieoczywistych bohaterów mistrzowskiego sezonu C’s, Payton Pritchard. 26-latek przyznał, że czerpie radość w przekształcenia zwykłej rozgrzewki w bardziej konkurencyjną formę.
– Bardzo lubię te elementy rozgrzewki zamiast zwykłych, tradycyjnych rozciągnięć. To już robiło się nudne, więc przy nowych aktywnościach każdy z nas cieszy się jak dziecko. To wszystko jest zdecydowanie zabawniejsze, a ponadto nakręca nas do rywalizacji. Pobudza do działania – powiedział podczas dnia dla mediów.
Gdy jednak został zapytany przez Chrisa Forsberga o to, kto jest najlepszym piłkarzem ręcznym w drużynie, Pritchard nie powstrzymał się od szokującej deklaracji. Być może nawet nieco buńczucznej, choć trudno powiedzieć czy rzeczywiście miał to na myśli, czy też będąc nazbyt rozluźnionym próbował wbić szpilkę kolegom z drużyny. Dodał również, że gdyby organizowano wewnętrzny dziesięciobój, on byłby „tym gościem”, który wygra.
– Ja, bez wątpienia. Szczerze mówiąc, jestem prawdopodobnie najlepszym sportowcem w drużynie niezależnie od dyscypliny. JB może sobie myśleć, że on by wygrał. Są jeszcze D-White czy Sam (Hauser), więc mamy kilku dobrych zawodników, ale dalej myślę, że ja byłbym z nich najlepszy. To nie jest pewność siebie, tylko szczera prawda – podsumował.
Wprawdzie kwestia tego, czy Payton rzeczywiście jest najlepszym sportowcem w ekipie z Bostonu jest dyskusyjna, ale można zrozumieć skąd bierze się jego pewność siebie. Nie ma wątpliwości, że pod względem celnych rzutów z połowy boiska absolwent Oregonu nie ma sobie równych, co udowadniał na przykład w drugim i piątym meczu tegorocznych Finałów NBA. Jeśli jednak chce umocnić swoją pozycję jako kluczowego rezerwowego Celtics, musi pokazać, że potrafi coś więcej niż trafiać z daleka i wygłaszać górnolotne deklaracje. Okazję ku temu będzie miał już niedługo.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.