NBA: Szokująco szczera deklaracja byłego MVP na temat Hall of Fame

Na razie nie wiadomo jeszcze do końca, czy Andre Iguodala zagra jeszcze w NBA, choć wiele wskazuje na to, że nie. Za jakiś czas będzie mógł zostać wybrany do koszykarskiej galerii sław. On sam uważa jednak, że na taki honor nie zasługuje.

19 sezonów na parkietach NBA spędził jak do tej pory Andre Iguodala. Teraz głośno zastanawia się nad tym, czy powinien za kilka lat znaleźć się w Hall of Fame. I jego słowa w tej sprawie mogą zaskakiwać, a nawet szokować, bo mało którego zawodnika byłoby stać na tak szczerą deklarację.

– Trzeba wziąć pod uwagę, jakie są kryteria. Czy chodzi o mistrzostwa, czy o nagrody MVP? Nie jestem z tych, co uważają, że liczą się tylko mistrzostwa, ale na pewno sam na tym skorzystałem. Wiem, że miałem wiele wad. Uważam, że w Hall of Fame powinny być pewne poziomy. A jeśli zapytasz mnie, to ja nie sądzę, że powinienem się tam znaleźć. Nie, nie. Na pewno nie. Najlepsi nie mają żadnych wad. Myślę, że byłem dobrym graczem, ale nie jak Kobe czy LeBron. Tak samo, jak MJ, który powinien być w ogóle w osobnej kategorii ze względu na to, jak był dobry – stwierdził Iggy w podcaście JJ Redicka z gościnnym udziałem Evana Turnera.

39-latek w swojej karierze nie tylko zdobył jednak aż cztery mistrzostwa, ale też raz zagrał w Meczu Gwiazd (2012), raz zdobył nagrodę dla MVP finałów (2015) i dwukrotnie był wybierany do grona najlepszych defensorów ligi na koniec sezonu. Bez niego trudno sobie wyobrazić dynastię Golden State Warriors. Nie da się bowiem ukryć, że sprowadzenie go do San Francisco było dla GSW jednym z kluczowych ruchów, który zapoczątkował tak naprawdę erę wielkich sukcesów.

Był to także moment zwrotny w karierze Iggy’ego, który wcześniej bez sukcesów reprezentował barwy Philadelphia 76ers i Denver Nuggets. Wiele wskazuje na to, że 39-letni skrzydłowy za sobą ma już ostatni mecz na parkietach NBA. W podcaście nie potwierdził jednak swojej decyzji, stwierdzając, że wciąż jeszcze do końca nie postanowił, czy zakończy karierę. Warriors już kilka tygodni temu stwierdzili, że nie spodziewają się jego powrotu.