Wszystkim czytelnikom PROBASKET i sympatykom koszykówki z całego świata składamy najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Dziś celebrujemy w gronie najbliższych, ale już jutro wracamy do bacznego śledzenia zmagań najlepszej ligi świata. Zapraszamy na zapowiedź NBA Christmas Day, czyli jakże szczególnego dnia na koszykarskim kalendarzu.
[18:00] New York Knicks – Cleveland Cavaliers
Świąteczne zmagania rozpoczynamy od wizyty w Wielkim Jabłku. Mecca Koszykówki ma zaserwuje nam starcie New York Knicks z Cleveland Cavaliers, które jeszcze przed rozpoczęciem sezonu można było brać w ciemno jako potencjalny match-up w finale Konferencji Wschodniej.
Rozgrywki jak dotąd toczyły się jednak nieco inaczej, co potwierdza szybki rzut oka na tabelę. Na pierwszym miejscu z bilansem 24-6 plasują się Detroit Pistons, choć NYK brakuje do nich jedynie cztery zwycięstwa. W zdecydowanie gorszym położeniu znajdują się jednak Cavs.
Podopieczni Kenny’ego Atkinsona od początku sezonu zmagają się z plagą kontuzji. Obecnie poza grą znajdują się Evan Mobley, Larry Nance Jr., oraz Max Strus. Krótkiej przerwy od gry potrzebowali w ostatnich dniach także Donovan Mitchell i Lonzo Ball.
Kierownictwo klubu nie przyjmuje jednak problemów kadrowych jako wymówki i razem z właścicielami jest rzekomo mocno rozczarowane dotychczasowymi wynikami. Przyszłość trenera nie jest obecnie bardzo zagrożona, ale z pewnością stanęła pod dobnym znakiem zapytania.
Knicks byli w ostatnim czasie na fali, wygrywając 11 z 12 kolejnych spotkań. Po tej serii doznali jednak dwóch porażek w trzech występach. Minionej nocy podopieczni Mike’a Browna musieli uznać wyższość Minnesota Timberwolves, pomimo 40 punktów autorstwa Karla-Anthony’ego Townsa.
Mecz z Leśnymi Wilkami opuścił Jalen Brunson, niekwestionowany lider nowojorczyków. W 26 spotkaniach notuje on średnio jak dotąd 29,1 punktu (rekord kariery), 6,6 asysty oraz 3,4 zbiórki na mecz. Jego absencja spowodowana była odpowiednim zarządzaniem jego dobrym problemem z lewą kostką, ale nic nie wskazuje na to, by miał nie zagrać z Cavaliers.
Obie ekipy mają sporo do udowodnienia. Knicks chcą pokazać, że pomimo drugiego miejsca będą głównym faworytem do zwycięstwa na Wschodzie. Cleveland z kolei zaczęli kiepsko, ale będą starali się wysłać sygnał, iż z nimi też będzie trzeba się liczyć. Jak widzą to bukmacherzy? Superbet roli znacznego faworyta dopatruje się w Knicks. Kurs na zwycięstwo przyjezdnych z Ohio to aż 2.72.
[20:30] Oklahoma City Thunder – San Antonio Spurs
Ten mecz może być ozdobą Dnia Świątecznego z kilku względów. Przede wszystkim dla europejskich kibiców najlepiej wpasowuje się on czasowo. Oprócz tego jednak może być to przedsmak tego, co czeka nas w finałach lub półfinałach Konferencji Zachodniej — w zależności od układu sił na zakończenie rozgrywek zasadniczych.
W ostatnich dniach obie ekipy zmierzyły się ze sobą dwukrotnie. W pewnym momencie wydawało się, że Oklahoma City Thunder są wręcz nie do zatrzymania, szczególnie kiedy z bilansem 24-1 wyrównali historyczny początek sezonu w wykonaniu Golden State Warriors z rozgrywek 2015/16. Kolejne dni okazały się jednak dla Grzmotów wyjątkowo brutalne.
Podopieczni Marka Daigneaulta przegrali trzy z pięciu ostatnich spotkań, a dwóch z tych porażek doznali z rąk właśnie San Antonio Spurs. To fatalny znak przed play-offami, szczególnie że Ostrogi nie mogą liczyć na pełnię formy Victora Wembanyamy, który oba spotkania rozpoczął z ławki rezerwowych i z ograniczonymi minutami.
O ile pierwsze starcie obu ekip rozstrzygnęło się w ostatnich minutach, o tyle w tym z wczorajszej nocy ekipa z Teksasu całkowicie zdominowała swojego rywala w czwartej kwarcie. Słynący z fantastycznej defensywy mistrzowie nie byli w stanie zatrzymać ataków Spurs, którzy w ostatniej odsłonie wykorzystywali aż 78,9% wszystkich rzutów z gry.
Warto wspomnieć o jednej ciekawostce, która na ten moment nie ma udowodnionego odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale niektórzy doszukują się w tym już schematu. Przez kontuzję Jalen Williams opuścił pierwsze tygodnie rozgrywek, a kiedy wrócił już do gry, zazwyczaj brakowało kogoś z trójki Chet Holmgren, Isaiah Hartenstein czy Luguentz Dort.
Kiedy już jednak Thunder dysponują wszystkimi zawodnikami swojej pierwszej piątki, czyli wspomniana czwórka oraz Shai Gilgeous-Alexander, to nie radzą sobie w bieżącym sezonie najlepiej. Ich bilans w spotkaniach z takowym wyjściowym składem? Fatalne 0-3.
Thunder polegają przede wszystkim na dyspozycji SGA i trudno się temu dziwić, skoro przez 101 ostatnich meczów zdobywał co najmniej 20 punktów. Jak dotąd regularnie wywiązuje się on ze swoich obowiązków, ale co w sytuacji, w której gra nie będzie mu się układać?
Wbrew panującej w lidze narracji Thunder nie są aż tak zależni od gwizdków. Na mecz oddają oni średnio 24,3 próby z linii, co jest dopiero 16. wynikiem. SGA, który odpowiada za 9,4 z nich, jest pod tym względem dopiero na 3. miejscu w całej lidze. To mniej niż w swoich sezonach z tytułem MVP notowali m.in. Joel Embiid, Russell Westbrook, LeBron James, Allen Iverson, James Harden, Kevin Durant, Kobe Bryant czy Giannis Antetokounmpo. Co więcej, we wczorajszym meczu Thunder stawali na linii rzutów wolnych tylko siedem razy, z kolei Spurs wykonywali ich aż 24.
Trudno przewidzieć, jak potoczy się to starcie. OKC nigdy nie można zlekceważyć, ale dwa ostatnie spotkania udowodniły, że Ostrogi znalazły sposób na Thunder. Wydaje się więc, że nikt nie pożałuje zakończenia pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia tym spotkaniem.
Co ciekawe, pomimo dwóch zwycięstw w ostatnim czasie, eksperci i gracze Superbetu uznają Oklahoma City jako zdecydowanego faworyta tego pojedynku.
[23:00] Golden State Warriors – Dallas Mavericks
Tego typu nominacja z pewnością ekscytowałaby kibiców tuż po przenosinach Klaya Thompsona do Teksasu. Wiele elementów sprawia jednak, że na ten moment przedstawia się to jako starcie średniaka z przeciętniakiem Konferencji Zachodniej.
O problemach Dallas Mavericks powiedziano w ostatnich miesiącach już prawdopodobnie wszystko. Transfer Luki Doncicia do Los Angeles Lakers był początkiem lawiny problemów i gdyby nie fura szczęścia w postaci pierwszego picku tegorocznego Draftu, który pozwolił im pozyskać Coopera Flagga, to już teraz moglibyśmy okrzyknąć Mavs mianem największych przegranych dekady, choć cały czas są w tym zestawieniu bardzo wysoko.
Jeszcze w poprzednich rozgrywkach poważnego urazu nabawił się Kyrie Irving. Teraz mecz za meczem opuszcza Anthony Davis, który prawdopodobnie nie zostanie w Teksasie na długo. Wspomniany już Klay odgrywa raczej drugoplanową rolę i również może trafić wkrótce do nowego zespołu. Jego ograniczona pozycja w rotacji sprawia, że starcie Mavs z właśnie Golden State Warriors traci nieco na znaczeniu.
Cooper Flagg udowadnia jednak, że nawet wyłącznie dla jego obecności warto przyglądać się zmaganiom Dallas. Młody zawodnik zaliczył niedawno serię ośmiu meczów, w trakcie której zdobywał średnio 25,4 punktu, 6,4 zbiórki, 3,6 asysty, 1,3 bloku oraz 1,0 przechwyt na mecz, a jego zespół wygrał w tym czasie sześć spotkań.
Co słychać natomiast u Wojowników? Dwa zwycięstwa z rzędu nie przesłonią faktu, że przegrali oni 6 z 11 ostatnich spotkań. Steve Kerr starł się z Draymondem Greenem, Jimmy Butler wysyła sprzeczne sygnały, a Stephen Curry dwoi się i troi, ale zespół notuje iście przeciętny bilans 15-15.
To mimo wszystko oni będą faworytem tej rywalizacji, co potwierdzają dostępne kursy. Za każdą złotówkę postawioną na triumf Warriors Superbet oferuje 1.33.
[02:00] Los Angeles Lakers – Houston Rockets
Podczas gdy starcie Spurs z Thunder to pojedynek dwóch zespołów, które są obecnie na fali, a kibice z chęcią obejrzeliby ich bezpośrednią rywalizację w finale Konferencji Zachodniej, mecz Los Angeles Lakers z Houston Rockets to pojedynek potentatów, którzy będą chcieli rzucić wspomnianej wcześniej dwójce wyzwanie.
Dla sympatyków Jeziorowców najważniejszą wiadomością jest obecnie stan zdrowia Luki Doncicia. Słoweniec zszedł z parkietu w meczu przeciwko Los Angeles Clippers po zaledwie 20 minutach gry z uwagi na uraz łydki, po czym opuścił cały mecz z Phoenix Suns.
Dave McMenamin z ESPN informował, że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż obejrzymy Doncicia w NBA Christmas Day. Wszystko wskazuje jednak na to, że będzie to decyzja podjęta tuż przed rozpoczęciem rywalizacji.
To czego, nie powinniśmy doczekać się w tym starciu, to sporej dawki minut dla Daltona Knechta. Jego kariera potoczyła się zupełnie inaczej niż można było zakładać po pierwszych miesiącach jego debiutanckiego sezonu. Nieudany transfer do Charlotte Hornets najprawdopodobniej zrujnował jego mentalność i od tamtej pory trudno mu wrócić do swojego rytmu. W tym sezonie zaliczył tylko pięć występów z dorobkiem większym niż dziewięć oczek.
Rockets również mają swoje problemy. Chodzi przede wszystkim o końcówki. Na dziewięć spotkań Houston, których rezultat rozstrzygnął się w ostatnich minutach, Rakiety przegrał aż osiem. Często piłka trafia w ostatnich minutach do Alperena Senguna, a czasami z tego powodu widoczna była frustracja Kevina Duranta.
Z tego też względu nieco krytyki posypało się w kierunku trenera Ime Udoki. Często wygląda to bowiem tak, jakby Rockets brakowało pomysłu na rozegranie ostatniej, kluczowej akcji. Piłka trafia po prostu w ręce Duranta lub Senguna i ci mają za zadanie „coś wyczarować”. Jak dotąd strategia ta nie przynosi jednak oczekiwanych rezultatów.
Choć w tym sezonie będzie to pierwsze starcie obu ekip, to w poprzednich rozgrywkach — po transferze Luki Doncicia — Lakers wygrali oba pojedynki. Każdy kolejny mecz to jednak osobna batalia, a już szczególnie, kiedy zwrócone są na ciebie oczy nie tylko całego kraju, ale i całego świata, bo NBA Christmas Day to wyjątkowe wydarzenie na skalę światową.
Uwzględniając problemy zdrowotne, z którymi w ostatnim czasie borykali lub borykają się Austin Reaves oraz Doncić, nie dziwi fakt, iż eksperci Superbet większą szansę na wygraną dają ekipie Houston.
[04:30] Denver Nuggets – Minnesota Timberwolves
Na tych, którzy wytrwają do białego rana, tudzież wcześnie położą się do łóżka, by załapać się na ostatni mecz na żywo, czekać będzie potyczka Denver Nuggets z Minnesota Timberwolves. To dwa kolejne zespoły — po Thunder, Spurs, Rockets i Lakers — z aspiracjami na walkę o najwyższe laury na Zachodzie.
Ekipa z Kolorado trzyma się dobrze, bo ich bilans 21-8 plasuje ich na 3. miejscu w tabeli konferencji. Leśne Wilki nie rozpoczęły z kolei sezonu tak, jak wyobrażali to sobie w okresie letnim, ale seria 10 zwycięstw w 12 ostatnich spotkaniach znacznie poprawiła ich procent wygranych, dzięki czemu z bilansem 20-10 zajmują 5. lokatę.
Pojedynek ten będzie prawdopodobnie stał pod znakiem rywalizacji dwóch liderów. Dyspozycja dnia Nikoli Jokicia i Anthony’ego Edwardsa wielokrotnie przesądzała o wynikach obu ekip i nie inaczej może być również jutro. Serb to jeden z głównych kandydatów do statuetki MVP, ale Antmanowi również nie można niczego odmówić.
W pierwszym bezpośrednim starciu Nuggets z Timberwolves w bieżących rozgrywkach lepsi byli Denver, którzy wygrali w Minneapolis 123:112. Jeszcze na początku czwartej kwarty na tablicy widniał remis, ale końcówka zdecydowanie należała do przyjezdnych.
Ekipa z Kolorado mogła jednak liczyć wówczas jeszcze na Aarona Gordona, który obecnie jest kontuzjowany. Świetny mecz rozegrał do tego Tim Hardaway Jr. (23 punkty), który zaliczył w tym roku kilka mocno przeciętnych występów, ale dwa ostatnie mecze w jego wykonaniu to kolejno 21 i 23 oczka, więc w czwartek również powinien być przygotowany na wzięcie odpowiedzialności za zespół.
Faworytem tego starcia będą Nuggets, ale Minnesoty nie można po prostu zlekceważyć. W ostatnich dniach ograli m.in. Oklahoma City Thunder, co udowodniło, że stać ich na ogranie każdego rywala na Zachodzie.
















