Wciąż nie wiadomo, w jaki sposób po kolejnym rozczarowującym sezonie Phoenix Suns będą próbowali wrócić na odpowiednie tory. Mówi się o transferach mniejszej lub większej części trzonu, ale tym razem w mediach znów dominuje narracja o zachowaniu obecnego składu. Kluczem ma być jedynie odpowiedni trener.
Dla Phoenix Suns sezon 2024/25 zakończył się już kilka tygodni temu, ale szum wokół ekipy z Arizony cały czas nie ustaje. Zamieszanie wywołane chęcią wymiany Kevina Duranta przed lutowym trade deadline sprawiło, że przyszłość 36-letniego skrzydłowego będzie tematem przewodnim mediów sportowych aż do momentu podjęcia ostatecznych decyzji.
W ostatnich tygodniach narracja kilkukrotnie ulegała zmianie. Część doniesień sugerowała dalszą chęć handlu Durantem, inne z kolei dawały do zrozumienia, że Suns będą próbowali naprawić swoją relację z gwiazdą, by zatrzymać ją w Phoenix na kolejne lata.
W międzyczasie kierownictwo klubu zakończyło współpracę z Jamesem Jonesem, dotychczasowym generalnym menadżerem, a w jego miejsce sprowadzony został Brian Gregory. Zmiana ta miała wyznaczyć nową trajektorię dla Suns i wygląda na to, że na ten moment klub jest zdecydowany na zatrzymanie zarówno Duranta, jak i Beala.
— Utrzymuję świetne relacje z tą dwójką. Pewnej nocy Kevin przytulił mnie na siłowni, kiedy na Twitterze pojawiła się ta wiadomość [o jego zatrudnieniu – przyp. red.]. W poprzedni czwartek odbyłem świetną kolację z Bradem Bealem. Porozmawialiśmy o letnich planach i różnych innych rzeczach — mówi Gregory.
W jaki sposób Phoenix chcą zatem wrócić do walki o najwyższe laury? Odpowiedź wydaje się banalnie prosta. Suns chcą po prostu zatrudnić trenera, który da radę pokierować gwiazdorskim tercetem w odpowiedni sposób. To zadanie, choć brzmi łatwo, na pewno okaże się piekielnie trudne w realizacji. Nawet jeżeli tercet Durant – Booker – Beal zacznie dobrze funkcjonować w grze pomiędzy sobą, to w Phoenix cały czas brakuje zadaniowców, których pozyskanie uniemożliwiają lukratywne umowy tej trójki.
— Moim głównym punktem skupienia, mówiąc szczerze, jest odnalezienie odpowiedniego trenera dla tych gości — dodał menadżer.
Co ciekawe, jakiś czas temu informowaliśmy już, że Suns rozważą zatrudnienie trenera bez doświadczenia w roli głównego szkoleniowca w NBA. Jeden z ostatnich takich przypadków — JJ Redick — okazał się stosunkowo dobrym ruchem, choć po porażce w play-offach znalazł się on w ogniu krytyki. Inny przypadek, który dobrze pamięta m.in. Durant, czyli Steve Nash w Brooklyn Nets, okazał się całkowitym niewypałem. Są jednak również kandydatury trenerów, którzy przez lata pełnili funkcje asystentów, dobrze znają ligowe realia i łatwiej będzie im zdobyć szacunek gwiazd.