Razem świętowali największe sukcesy w historii klubu i razem przechodzą przez największe problemy. Przyszłość Steve’a Kerra jest niejasna, tak samo jak przyszłość Stephena Curry’ego. Jednak dla trenera jedno jest jasne – nigdy nie zostawi swojego najlepszego zawodnika. Jeszcze nie wiemy, co to dokładnie oznacza, lecz nie ulega wątpliwości, że ich wspólna przygoda w GSW powoli dobiega końca.
Przez dwanaście sezonów Steve Kerr prowadził Stephena Curry’ego jako trener i razem z nim, Klayem Thompsonem oraz Draymondem Greenem zbudował dynastię, która czterokrotnie sięgała po mistrzostwo NBA. Curry ma dziś 37 lat i rozgrywa swój 17. sezon w lidze. Dla Kerra wiek nie ma jednak znaczenia. Liczy się więź, która powstała przez lata wspólnej pracy. Trener podkreślił, że to właśnie ta relacja sprawia, że każdego dnia wciąż czuje sens swojej pracy.
Warto wspomnieć, że Kerr interesował się Currym jeszcze gdy był generalnym menedżerem Phoenix Suns. W dniu draftu niemal doszło do wymiany, która sprowadziłaby go do Arizony, lecz rozmowy upadły. Dziś Kerr mówi o Currym nie tylko jako o wybitnym koszykarzu, ale przede wszystkim jako o człowieku. – To jeden z najlepszych ludzi, jakich spotkałem w życiu. Samo przychodzenie do pracy i widok Stepha sprawiały, że ta praca znaczyła wszystko – powiedział Kerr.
Kerr do ich wspólnej drogi podchodzi bardzo filozoficznie i przyznaje, że w pogoni za kolejnym tytułem najważniejsza nie jest sama nagroda, ale droga. On sam ma na koncie dziewięć mistrzostw NBA jako zawodnik i trener, a mimo to wciąż wierzy w sens walki. – Najważniejsze jest to, by cały czas próbować. Wiemy, że żyjemy w kulturze pierścieni i liczy się to, kto wygrał. Ale jest coś pięknego w samej walce, w dążeniu do celu – podkreślił.
Latem 2024 roku Kerr prowadził reprezentację USA na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie wspólnie z Currym, LeBronem Jamesem i Kevinem Durantem sięgnął po złoto. W półfinale Curry zdobył 36 punktów przeciwko Serbii, a w finale trafił decydującą trójkę. – To, co zapamiętam na zawsze, to moment, w którym LeBron i Kevin oddali piłkę Stephowi. Pokazali w ten sposób ogromny szacunek do niego i to, jak bardzo są bezinteresowni jako koszykarze, bo Steph miał wtedy zdecydować – wspominał Kerr.
Trener Golden State Warriors nie ukrywa też, jak wielką rolę w budowie tej dynastii odegrało szczęście. Klub przez dekady szukał zawodnika, który odmieni jego los. Choć obecny sezon naznaczony jest kontuzjami i starzejącym się składem, zeszłoroczny przebłysk w play-offach daje nadzieję, że ta opowieść nie dobiegła jeszcze końca. Kerr jest w trakcie ostatniego roku swojej umowy, ale podkreśla: – Nigdy nie opuszczę Stephena Curry’ego.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET










