Mimo dwóch porażek w Ohio, Indiana Pacers pozostaje zmotywowana i nadal wierzy, że uda się jej odkuć i wrócić do rywalizacji. Jednym z kluczowych graczy, którzy mogą pomóc drużynie Nate’a McMillana – jest Lance Stephenson. Jednak Lance w pierwszej kolejności powinien się uspokoić.
Na temat zachowania Lance’a Stephensona w meczach numer jeden i dwa serii z Cleveland Cavaliers, wypowiadali się już koledzy i trenerzy. Zespół postanowił nawet porozmawiać z graczem, by ten w kolejnych starciach bardziej się kontrolował. Jednak trudno prosić o coś takiego zawodnika, dla którego gra w koszykówkę w głównej mierze opiera się na emocjach. Stephenson na parkiecie jest jednym z najbardziej nieprzewidywalnych graczy i to w gruncie rzeczy źródło jego energii.
– Czasami naprawdę tracę nad sobą kontrolę – przyznał Stephenson. – Byłem sfrustrowany tym, że Kevin Love zdobywał punkty, gdy go kryłem. Ale to tylko objaw mojej pasji do gry – mówił dalej. Stephensona bardzo łatwo wyprowadzić z równowagi. Rywale wielokrotnie to wykorzystywali, Lance stawał się dla nich łatwym celem. – Muszę przestać to tak odsłaniać. Właśnie o tym rozmawiałem z Paulem (Georgem). Nie pokazuj im swoich słabości – mówi dalej gracz Pacers.
Stephenson nawiązuje do fragmentu meczu numer dwa, gdy Cavs postawili na nim wyższego Kevina Love’a. Ten był w stanie regularnie zdobywać punkty aż trener McMillan zareagował zmieniając ustawienie. Stephenson nie był zadowolony z faktu, że pozwolił się tak łatwo ograć i przez niego szkoleniowiec musiał interweniować. W meczach nr 3 i 4, jednym z jego zadań będzie defensywa na rozpędzonym w play-offach LeBronie Jamesie. – Musisz go po prostu okiełznać – twierdzi.
– Gra teraz na naprawdę wysokim poziomie. Ma znacznie lepszy rzut z wyskoku. Trzeba zrobić wszystko, by zmusić go do podania, by ktoś inny podejmował decyzje – twierdzi Lance. Historia tej dwójki jest kibicom NBA dobrze znana. W dwóch meczach serii Stephenson notował 14,5 punktu, 4,5 zbiórki i 3,5 asysty. Co więcej – gdy Lance jest na parkiecie, Pacers byli z Cavs na plusie, z kolei przegrali różnicą 17 oczek, gdy siedział na ławce. – Nie chcę odbierać jego pasji do gry – mówi trener McMillan.
– Czasami jednak takie rzeczy mogą zdekoncentrować drużynę. Nie możesz w zbyt dużym stopniu okazywać swoich emocji, tylko skupić się na kolejnym posiadaniu – dodał trener. Kolejny mecz pomiędzy tymi drużynami już kolejnej nocy o 1:00.
fot. Mark Runyon | http://basketballschedule.net/
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET