Golden State Warriors muszą uzbroić się w cierpliwość. Na powrót swojego lidera przyjdzie im jeszcze trochę poczekać. Ostatnie badania Stephena Curry’ego wskazują na progres w leczeniu urazu barku, ale koszykarz na razie nie jest bliski wznowienia rywalizacji.
Stephen Curry doznał urazu 15 grudnia w meczu przeciwko Indianie Pacers. Niefortunna sytuacja miała miejsce pod koniec trzeciej kwarty. Curry próbował pomóc w obronie i podczas wjazdu jednego z rywali położył rękę na piłce. Nie był w stanie jej rywalowi zabrać i w momencie, gdy odpuścił, na jego twarzy pojawił się grymas bólu sugerujący, że doznał kontuzji. Na powtórkach widać, że kiedy trzymał rękę na piłce to w pewnym momencie jego ramię wygięło się, a raczej skręciło w nienaturalny sposób. Od razu opuścił parkiet i udał się do szatni.
Badania wykazały, że doszło do podwichnięcia barku. Zespół nie podał wówczas dokładnej daty powrotu Curry’ego. Ten co jakiś czas ma się meldować na badaniach i dopiero na ich podstawie sztab medyczny i szkoleniowy Golden State Warriors podejmą decyzje na temat kolejnych kroków. Ostatnia seria badań przyniosła optymistyczne informacje, bowiem leczenie jest skuteczne i Curry robi widoczne postępy. Mimo wszystko potrzebuje jeszcze czasu i jego przerwa może się wydłużyć.
Curry w tym sezonie zagrał w 26 spotkaniach i rzucał średnio 30 punktów przy skuteczności 43% w rzutach z dystansu, a za dwa aż 59%. To wyraźny wzrost w porównaniu do poprzedniego sezonu, kiedy z dystansu trafiał 38%, a za dwa 53%. Gdyby Warriors rywalizowali w górnej części tabeli Zachodniej Konferencji, rozmawialibyśmy o Currym w kategoriach MVP. Zespół Steve’a Kerra bez wsparcia swojego lidera kompletnie sobie nie radzi. Mistrzowie NBA przegrali pięć z ostatnich sześciu meczów.
Kolejne badania Curry ma zaplanowane na 7 stycznia, a to oznacza, że opuści kolejnych siedem spotkań swojej drużyny. To bardzo ważny moment dla GSW. Jeżeli nie staną na wysokości zadania, to mogą postawić się w bardzo trudnej sytuacji, bez marginesu na błąd w drugiej połowie sezonu, gdy trzeba będzie ratować play-offy. Ostatnie trzy mecze drużyna przegrywała w bardzo słabym stylu, zwłaszcza po bronionej stronie parkietu. Przed nimi świąteczne starcie z Memphis Grizzlies na własnym parkiecie. Steph będzie mógł się wyłącznie przyglądać.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET