Po zajęciu w ubiegłym sezonie ostatniego miejsca w Konferencji Zachodniej, Utah Jazz przeprowadzili przebudowę składu. Salt Lake City opuścili Jordan Clarkson czy Johnny Juzang, zaś do klubu trafili – nie licząc zawodników wybranych w drafcie – Jusuf Nurkić, Kyle Anderson tudzież Kevin Love. Zwłaszcza ten ostatni ze względu na swoje niebagatelne doświadczenie mógłby być dla zespołu wartością dodaną. Problem w tym, że… on wcale nie chce tam grać.
36-letni podkoszowy zamienił Miami Heat na Utah Jazz właściwie nieco z konieczności, jako swoisty „wypełniacz” umożliwiający przeprowadzenie wymiany z udziałem również i Los Angeles Clippers. Dla ekipy z Salt Lake City to był mimo wszystko ruch czysto biznesowy, ale i sam zawodnik zdaje się traktować tę akurat zmianę otoczenia w ten właśnie sposób. Według najnowszych informacji, Kevin Love już szuka „drogi ucieczki”, a w grę wchodzić ma nawet wykupienie kontraktu.
– Jeśli chodzi o intensywny rynek wykupów: bądźcie czujni. Widzieliśmy już, jak Bradley Beal (Clippers), Lillard (Trail Blazers), Ayton (Lakers), Smart (Lakers) oraz Jordan Clarkson (Knicks) znaleźli nowe zespoły po wykupieniu swoich konraktów, a teraz pięciokrotny NBA All-Star, Kevin Love, aktywnie poszukuje możliwości odejścia z Utah po tym jak Miami wymieniło go do Jazz w ramach trójstronnej wymiany z udziałem Normana Powella – napisał na Substacku Marc Stein.
Niezależnie od tego, czy będzie to wykup kontraktu, czy też kolejna wymiana, jedno jest raczej pewne. Zawodnik, który w NBA spędził już 17 lat, a w swoim CV ma między innymi mistrzostwo zdobyte w roku 2016 w barwach Cleveland Cavaliers, raczej nie założy w najbliższym sezonie koszulki Jazz. Zamiast tego będzie szukał innych możliwości.
Doniesienia pojawiające się jeszcze w lipcu wskazywały, że Love może być zainteresowany dołączeniem do zespołu z tak zwanego „rynku glamour”, a w grę wchodzą takie drużyny, jak Clippers, New York Knicks lub Los Angeles Lakers. W tej ostatniej drużynie weteran miałby perspektywę ponownego spotkania z bliskim przyjacielem jeszcze z czasów wspólnej gry w Cavs, LeBronem Jamesem.
O ile Kevin ewidentnie celuje w transfer do drużyny z dużego rynku, jego ostatnie występy na parkiecie mogą budzić pewne obawy. Na przykład w barwach Heat wystąpił w 99 mezach, notując średnio zaledwie 7,8 punktu i 5,6 zbiórki na mecz (w ostatnim sezonie – 23 spotkania ze średnimi na poziomie 5,3 punktu i 4,1 zbiórki), co było najmniej produktywnym okresem w jego karierze. Inna sprawa, że nie potrafił przekonać do siebie na tyle, by zyskać większą rolę w zespole trenowanym przez Erika Spoelstrę.
To jednak nie znaczy, że 36-latek nie może już nic od siebie dać. Wprawdzie potencjalne sprowadzenie tego gracza – zwłaszcza przez drużyny, które go interesują – trudno rozpatrywać w kategorii kluczowego wzmocnienia, to jednak jego przywództwo i doświadczenie mogłyby znacząco pomóc młodej drużynie, jak to czynił na przykład w ubiegłym sezonie Chris Paul w barwach San Antonio Spurs.
– K-Love był liderem, który potrafił przemawiać z perspektywy kogoś, kto już zdobył mistrzostwo. Potrafił oczywiście motywować młodszych zawodników, być dla nich przykładem, ale także pełnił rolę swoistego pomostu między niektórymi trenerami i zawodnikami – chwalił swojego byłego kolegę Bam Adebayo, cytowany przez „Miami Herald”.
Wprawdzie Love ewidentnie nie jest już tym samym zawodnikiem, co w czasach gry dla Cavaliers czy Minnesota Timberwolves, wydaje sie, że wciąż zasługuje na miejsce w 15-osobowym składzie na przyszły sezon. Wchodząc w sezon, w którym skończy 37 lat, przy odpowiednim dopasowaniu do zespołu, może nawet otrzymać jedną z ostatnich szans na zdobycie drugiego mistrzowskiego tytułu w karierze. Na tę chwilę nie słychać o żadnych negocjacjach z potencjalnym nowym pracodawcą, ale sytuacja wydaje się rozwojowa i powinna wyjaśnić się w nadchodzących tygodniach.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!