W całej historii NBA mieliśmy wiele przykładów gdy do ligi – razem lub osobno – trafiali bracia. Najświeższym dowodem potwierdzającym tę tezę są Ausar i Amen Thompson, którzy zostali wybrani w ubiegłorocznym drafcie. Tymczasem, co dla niektórych może być zaskoczeniem, w najlepszej lidze świata występował również brat gwiazdy Denver Nuggets, Aarona Gordona. Szkoda tylko, że musimy sobie o nim przypomnieć w tragicznych okolicznościach.


Drew Gordon, bo o nim mowa, nie zrobił wielkiej kariery, do czego jeszcze przejdziemy. W marcu ubiegłego roku po niezbyt udanej przygodzie z ligą japońską postanowił zawiesić buty na kołku. Poinformował o tym w poście na swoim koncie w portalu X, gdzie mogliśmy przeczytać: – Dzięki Ci, koszykówko, za wszystko co mi dałaś! Przez te wszystkie lata całkowicie Ci się poświęciłem, ale odchodzę w wieku odpowiadającym mojemu numerowi na koszulce (najczęściej grał z 32 – przyp. aut.). Składam podziękowania wszystkim fanom, przyjaciołom i rodzinie, którzy wspierali mnie podczas tej podróży!! Teraz pora na nowy rozdział.

Wówczas nie mógł jeszcze wiedzieć, że jego „nowy rozdział” nie potrwa długo. Jak przekazał za pośrednictwem ESPN agent byłego koszykarza, Calvin Andrews, starszy brat Aarona Gordona w czwartek uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu w hrabstwie Clackamas, w stanie Oregon.

Według informacji przekazanych przez władze incydent miał miejsce, gdy prowadzony przez byłego koszykarza trójkołowy Vanderhall Carmell z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn przekroczył linię ciągłą na jezdni i zderzył się z pickupem GMC Sierra. Kierowca półciężarówki, niejaki Rodrigo Navarro Quintor, oraz jego pasażer zostali przewiezieni do szpitala, lecz ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o Gordonie, który nie przeżył wypadku. Pozostawił żonę i trójkę dzieci. Miał zaledwie 33 lata.

Drew nie zrobił kariery porównywalnej choćby z tą Aarona. Urodzony w Kalifornii koszykarz zapowiadał się jednak co najmniej dobrze. Reprezentując barwy Archbishop Mitty High School z San Jose, doprowadził lokalnych Monarchs do trzykrotnego triumfu w rozgrywkach West Catholic Athletic League. Sam był wyróżniającym się zawodnikiem. W swoim ostatnim roku w szkole średniej osiągał 17,5 punktu oraz 10,5 zbiórki na mecz. Może jego liczby byłyby jeszcze lepsze, jednak sezon Gordona został skrócony przez kontuzję kostki.

Choć miał oferty z takich uczelni, jak Karolina Północna, Duke czy Arizona, Drew zdecydował się jednak uwierzyć w projekt trenera Bena Howlanda i związał się z UCLA Bruins. Czterogwiazdkowy rekrut, oceniany przez ekspertów jako 15 najlepszy silny skrzydłowy w swoim roczniku, miał szanse na sporą karierę, nawet jeśli w listopadzie 2007 ESPN w swoim raporcie pisało, że „może liczyć na minuty po wejściu z ławki”.

Doniesienia dziennikarzy się jednak potwierdziły. Choć w swoim pierwszym sezonie w UCLA Gordon opuścił tylko jeden mecz (z powodu wstrząśnienia mózgu nie zagrał przeciwko VCU w pierwszej rundzie turnieju NCAA, to jednak nie zdołał przebić się do pierwszej piątki. Grywając średnio 10,9 minuty na mecz rzucał zaledwie 3,6 punktu, ale wyróżniał się w innych aspektach. Był trzecim najlepszym zawodnikiem swojej drużyny pod względem zbiórek ofensywnych (42), drugim pod względem wsadów (19) i trzecim pod względem bloków (15). No i legitymował się najlepszą skutecznością z gry (56,5%).

Choć jego drugi sezon w barwach Bruins oznaczał więcej minut i lepsze statystyki, w samym środku serii – jak się okazało – pięciu przegranych meczów z rzędu, Gordon postanowił zmienić uczelnię. Oficjalna wersja głosiła, że do zmiany doszło „za porozumieniem stron”, choć niektóre źródła podają za przyczynę konflikt z trenerem Howlandem, który potrafił na przykład zawiesić swojego podopiecznego na dwa mecze za „zbyt wybuchowy temperament”.

Tym samym brat Aarona dołączył do New Mexico Lobos, gdzie czuł się zdecydowanie lepiej niż na poprzedniej uczelni. W większości meczów był podstawowym graczem ekipy trenowanej przez Stephena Alforda, a jego liczby znów oscylowały w granicach double-double. Wydawało się, że przyszłość w NBA jest mu pisana. Tym bardziej, że portal DraftExpress w jednym z mocków umieścił go pod numerem 26, co oznaczało końcówkę pierwszej rundy, a w najgorszym wypadku początek drugiej.

Niestety, jak często w takich przypadkach bywa, los miał inne plany. Ostatecznie żadna z drużyn nie zdecydowała się postawić na Gordona w drafcie 2012 roku. Skrzydłowy próbował jeszcze swoich sił w Summer League w barwach Dallas Mavericks, również bez powodzenia. Wyjechał do Europy, gdzie z różnym powodzeniem próbował swoich sił w Serbii (Partizan Belgrad), we Włoszech (Dinamo Sassari) oraz w Turcji (nieistniejący już Banvit). Nadal jednak marzył o szansie w NBA.

Swoja okazję w końcu otrzymał. W czerwcu 2014 roku dołączył do składu Philadelphia 76ers na Ligę Letnią. W październiku podpisał kontrakt, a w listopadzie dostał szansę debiutu przeciwko Mavericks, jednak czegoś zabrakło. Jego przygoda zakończyła się na zaledwie dziewięciu występach, w których zaliczał 1,9 punktu oraz 2,0 zbiórki na mecz.

Co ciekawe, gdy Drew był koszykarzem Sixers, obaj bracia zagrali przeciwko sobie, choć nie w trakcie sezonu regularnego. Trwał jeszcze preseason, gdy Orlando Magic Aarona zmierzyło się z drużyną jego brata i… przegrało.

Po nieudanej przygodzie w NBA, Drew wrócił za ocean. Widywany był w klubach z Francji, Rosji, Litwy czy Ukrainy. W sezonie 2019-20 występował nawet w Zastalu Zielona Góra. Nigdzie jednak nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej. Nawet, gdy w 2017 roku podpisał kontrakt z Brooklyn Nets, został zwolniony… dzień później.

Choć może nie widywali się często, obaj bracia byli ze sobą bardzo zżyci. Wraz z siostrą Elise stanowili „zgraną grupę”. – Jest ode mnie młodszy o pięć lat, więc musiałem mu kazać dobrze się zachowywać. Wykonał świetną robotę odnajdując siebie, a my jako rodzina nie moglibyśmy być bardziej dumni z tego, na jak wspaniałego młodego człowieka wyrósł – mówił Drew na łamach artykułu opublikowanego na NBA.com w październiku 2014, gdy Aaron był najmłodszym zawodnikiem ligi sezonu 2014-15.

Starszy z braci nigdy nie ukrywał również, że ich „życiowym celem” było grać „na najwyższym poziomie na tej samej scenie”. – Dziś, choć to tylko preseason, to marzenie się spełniło – powiedział po wspomnianym spotkaniu 76ers przeciwko Magic. Niestety, więcej okazji nie było i już nie będzie.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    2 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments