Chicago Bulls zakończyli w nocy z środy na czwartek sezon Toronto Raptors, samemu zachowując szansę na awans do tegorocznych play-offów. Swój udział miała w tym siedząca na trybunach córka DeMara DeRozana.
W pojedynku drużyn z miejsc 9-10 w Konferencji Wschodniej górą byli Chicago Bulls. W ostatnich kilkunastu minutach spotkania drużynie Billy’ego Donovana udało się odrobić 19-punktową stratę i dzięki zdominowanej 37-24 decydującej kwarcie zgarnąć dotychczas najważniejsze zwycięstwo w obecnym sezonie. Gospodarze z Toronto przez całe spotkanie razili nieskutecznością z linii rzutów wolnych, za czym po części stać mogła… córka DeMara DeRozana.
Zasiadająca w jednym z pierwszych rzędów trybun Diar DeRozan postanowiła pomóc drużynie swojego taty poprzez krzyczenie w trakcie wykonywania przez przeciwników rzutów osobistych. Wydawany przez nią pisk był na tyle głośny, że z łatwością usłyszeć mogli go nawet oglądający spotkanie przed ekranami telewizorów widzowie. Diar starała się przeszkadzać gospodarzom przy wszystkich 36 wykonywanych rzutach wolnych. Raptors trafili zaledwie 18 z nich.
– Stała się hitem sieci. Słyszałam coś podczas meczu. Spojrzałem za siebie i zobaczyłem, że to moja córka krzyczy – przyznał „dumny” tata na konferencji prasowej. Po jednodniowej przerwie Bulls czeka starcie z Miami Heat, które rozstrzygnie o ostatnim uczestniku play-offów na Wschodzie. DeRozan przyznał jednak, że Diar nie pojawi się prawdopodobnie na spotkaniu ze względu na lekcje w szkole.