Cały sezon NBA dąży do tego, żeby wyłonić mistrza. Kiedy już jednak przychodzi do rozstrzygnięcia, środowisko ligowe rzadko kiedy żyje wyłącznie serią finałową (ta jest w tym roku rewelacyjna!). Wyobraźnię środowiska w trakcie trwania finałów rozpaliła informacja o tym, że Los Angeles Lakers po wielu latach zmieniają właściciela. Jak wynika z raportu Tima Bontempsa i Dave’a McMenamina z ESPN, wydarzenie to może mieć znacznie większą wagę, niż tylko rekordowa kwota 10 miliardów dolarów wyłożona na zakup klubu.
Wczoraj gruchnęła informacja, że po wielu latach Los Angeles Lakers zostali sprzedani za astronomiczną (rekordową oczywiście) kwotę 10 mld. dolarów. To wielkie wydarzenie w historii NBA, które może mieć niebagatelne konsekwencje.
Jerry Buss – biznesmen z Salt Lake City – kupił Los Angeles Lakers w 1979 roku, razem z hokejowym klubem Los Angeles Kings i pakietem nieruchomości za niespełna 70 milionów dolarów. Od tego czasu – przez prawie pół wieku – Lakers funkcjonowali jako rodzinny biznes, a miano większościowego właściciela pozostawało w rodzinie Bussów aż do teraz. Jeziorowcy zdobyli w tym czasie 11 tytułów mistrzowskich (bezkonkurencyjnie najwięcej w tym okresie), ogromna część największych legend tego sportu grała w ich barwach, a klub stał się największą marketingową potęgą ligi.
Stosunkowo niewielka część tego splendoru przypada jednak na czasy najnowsze. Co jest tego powodem? Przy okazji zakupu klubu przez nowych właścicieli, ESPN zasięgnęło głosu u anonimowych ligowych źródeł, które nie pozostawiają wątpliwości:
– To dobry ruch. Lakers w końcu będą zarządzani jak prawdziwy biznes – cytowane przez ESPN anonimowe źródło ligowe, mające często kontakt z zarządem Lakers.
Opinia o dotychczasowym zarządzaniu Lakers – jak się okazuje – nie jest najlepsza:
– Interesującym, będzie zobaczyć jak Los Angeles Lakers stają się tym, czym ludzie myśleli, że ten klub jest; dojną krową, w której właściciele są skorzy do każdych możliwych wydatków, byle tylko wygrywać – kolejne anonimowe źródło cytowane przez ESPN.
Obraz Los Angeles Lakers w wyobraźni kibica to potężna organizacja o wielkich strukturach – tak myślimy o wielkich klubach NBA. W przypadku Jeziorowców jest jednak inaczej. A może było inaczej do teraz. Brian Windhorst z ESPN zwraca uwagę na to, jak nowy właściciel Lakers – Mark Walter – zrewolucjonizował strukturę zarządzania w innym lokalnym klubie, baseballowych Dodgers:
– Lakers to bardzo szanowana, ale jednak mała organizacja. Widzieliśmy już jak Mark Walter i jego partnerzy przejęli duża markę, która działała jak rodzinny biznes, kiedy kupili Los Angeles Dodgers. Nie jest to idealne porównanie, bo w baseballu nie ma salary cap i większy nakład finansowy na klub dosłownie zmienia wszystko. Chodzi jednak o to, że Lakers funkcjonują z bardzo małą wewnętrzną infrastrukturą, inaczej niż wiele innych klubów. Mogę tylko podejrzewać, że modernizacja Lakers właśnie nadchodzi i na miejscu pozostałych klubów bym się tym martwił. Myślę, że Lakers staną się jeszcze groźniejszą organizacją z większymi środkami finansowymi, które teoretycznie powinny zostać w nich teraz zainwestowane – mówi Brian Windhorst na antenie ESPN.
Mogło to umknąć percepcji zwykłego kibica, ale struktura zarządzania w Lakers nie przystaje do obecnych warunków. Być może dlatego od lat odnosimy wrażenie, że LeBron James odgrywa tak ważną rolę w podejmowaniu decyzji:
– Przez lata ich zarząd to był Mitch Kupchak… I tyle. Teraz, ich struktura zarządu wygląda tak, że jest Rob Pelinka… No i bez obrazy, ale nikt więcej – były generalny manager klubu NBA dla ESPN.
– We współczesnej NBA funkcjonuje wiele schematów organizacyjnych i systemów, a Lakers są w tyle ligowej stawki pod tym względem. Przetrwali i rozkwitli dzięki swojej marce, nie ze względu na skalę inwestycji. Same pieniądze nie są bez znaczenia. Jeśli chcesz dużo wydawać, możesz wejść głęboko w podatek od luksusu. Jeśli masz właściciela, który się tego nie boi, działa to na twoją korzyść. […] Myślę, że to wielki moment dla Lakers. To coś, co wprowadzi do ich organizacji więcej dynamiki. Nie wiem, czy będą więcej wygrywać, bo pod rządami rodziny Bussów ich osiągnięcia były imponujące. Myślę, że staną się jednak bardziej niebezpieczni. Gdyby pozostali właściciele byli szczerzy, powiedzieliby wprost, że liczyli na to, że ten dzień nigdy nie nadejdzie – kontynuuje Brian Windhorst.