Starcie San Antonio Spurs z Golden State Warriors było bez wątpienia jednym z atrakcyjniejszych pojedynków minionej nocy. Kwestia końcowego rezultatu rozstrzygnęła się dopiero w ostatnich sekundach, ale kilkanaście minut wcześniej zrobiło się gorąco pomiędzy Victorem Wembanyamą i Draymondem Greenem. W przepychankę zaangażował się też Jeremy Sochan.
San Antonio Spurs już drugi raz z rzędu nie zdołali pokonać borykających się z własnymi problemami Golden State Warriors. Ponownie na wysokości zadania stanął Stephen Curry, który kilka dni temu zdobył 46 punktów, a dziś zaaplikował Ostrogom aż 49 “oczek”.
Spotkanie niemal cały czas było wyjątkowo wyrównane. Obie strony miały swoje lepsze i gorsze momenty. Spurs byli na fali na początku czwartej kwarty, kiedy do zdołali odskoczyć rywalowi na różnicę trzech posiadań. Kilka chwil później na linii rzutów wolnych stanął Stephon Castle, a po jego spudłowanej próbie szansy na dobitkę szukał Victor Wembanyama.
Pozycję rzutową Francuza skutecznie ograniczył Draymond Green, który wdał się następnie w trashtalk z środkowym gospodarzy. Chwilową przepychankę musiał przerwać nawet arbiter. Na odpowiedź ze strony Wemby’ego nie musieliśmy jednak długo czekać.
Kiedy Castle wznawiał grę zza linii końcowej, posłał on piłkę w kierunku obręczy, by dać Francuzowi szansę na wpakowanie jej do kosza. Wembaynama cały czas trzymany był przez Greena, więc w międzyczasie wybrzmiał gwizdek arbitra. Pomimo tego zdołał on wybić się i zaliczyć wsad z faulem.
Po tej sytuacji Wemby napiął swoje mięśnie tuż przed twarzą Draymonda, co Greenowi ewidentnie się nie spodobało. Zrobiło się gorąco, ale momentalnie dwójkę tę zaczął rozdzielać znajdujący się wówczas na parkiecie Jeremy Sochan.
Trafienie Francuza nie zostało jednak zaliczone, bo faul miał miejsce jeszcze przed wznowieniem gry. Był to jednak jasny sygnał od Wemby’ego do Greena, że ten nie będzie w stanie go zatrzymać, a jeżeli już, to zrobi to tylko przez faul.
— Nie próbowałem niczego nikomu udowodnić. Kiedy ktoś mówi do ciebie w pewien sposób, to musisz odpowiedzieć. Tak po prostu jest. Czy podobał mi się ten moment rywalizacji? Dobre pytanie, nie wiem. Na pewno nie podoba mi się obecny moment — powiedział Wemby, nawiązując do porażki Spurs.
W kluczowym momencie meczu — przy jednopunktowym prowadzeniu San Antonio i 40 sekundach na zegarze — Francuz zdołał nabrać „pompką” Draymonda i wypracować sobie czystą pozycję rzutową, ale jego próba z półdystansu odbiła się tylko od obręczy. Po chwili jednak w efektownym stylu zablokował atak Jimmy’ego Butlera spod kosza.
W kolejnym ataku szansę na finalizację akcji dostał De’Aaron Fox, ale i on nie był w stanie odnaleźć drogi do kosza. Warriors wykorzystali te dwa błędy. Największym sprytem wykazał się Stephen Curry, który wymusił faul i zamienił rzuty wolne na dwa punkty, które przypieczętowały ostatecznie triumf przyjezdnych.
— Powinniśmy im bardziej przeszkadzać. Widzę, że Curry trafił 16 z 26 rzutów z gry. Był 9/17 za trzy, to mówi samo za siebie. Nie odebraliśmy im tego, co powinniśmy — podsumował Francuz.
Spurs zmierzą się z Warriors w tym sezonie jeszcze dwukrotnie. Kolejne starcie zostanie rozegrane 12 lutego, z kolei finałowa potyczka będzie miała miejsce 2 kwietnia, pod koniec rozgrywek zasadniczych.










