Jedna z rzeczy, która w pierwszym sezonie w NBA może nam się podobać u Jeremy’ego Sochana najbardziej – jest sobą, zachowuje się w sposób dla siebie naturalny, nie stroni od kontaktu, czy boiskowych mocniejszych wymian zdań. Kolejny przykład na poparcie tej tezy otrzymaliśmy ubiegłej nocy, gdy Jeremy najpierw rozerwał swoją koszulkę, a następnie uśmiechnął się zawstydzony.
W nocy z soboty na niedzielę San Antonio Spurs podejmowali na własnym parkiecie najsłabszą drużynę NBA. Rockets przybyli do Teksasu z 11 porażkami z rzędu z nadzieją zakończenia wówczas najbardziej niekorzystnej serii w lidze. Po wyrównanej rywalizacji w pierwszej połowie, w trzeciej kwarcie sytuacja zaczęła wymykać się gospodarzom spod kontroli. To jednak nie goście z Houston zaczęli grać na wyższym poziomie, a drużyna Gregga Popovicha zdecydowanie obniżyła swój pułap koncentracji.
Jeremy Sochan indywidualnie pokazał się z niezłej strony, czego odzwierciedlenie znaleźliśmy w statystykach. 14 punktów na skuteczności 5/13 wraz z 6 zbiórkami, 2 przechwytami i blokiem w 29 minut na parkiecie podsumowały kolejny solidny występ naszego koszykarza, jednak show Jeremy skradł dwoma sytuacjami, które niestety nie miały wpływu na końcowy rezultat.
Pierwszą z nich była szalona akcja w połowie otwierającej spotkanie kwarty, gdy polski skrzydłowy prawie wpisał na listę swoich ofiar kolejnego środkowego. Zabrakło niewiele, aby Sochan wysłał na plakaty Alperena Senguna, któremu po tej sytuacji odgwizdane zostało przewinienie defensywne.
Kolejna z głośnych sytuacji miała miejsce w ostatnich minutach drugiej odsłony, gdy po łatwej stracie Spurs Sochan wyładował swoją złość na koszulce. Koszulce, która nie wytrzymała i rozerwała się na klatce piersiowej zawodnika. Jeremy podszedł następnie do Gregga Popovicha i z uśmiechem na ustach próbował zakryć rozerwaną część meczowego plastronu. – Po raz pierwszy spotkałem się z takim potraktowaniem koszulki. Mario (Elie) był wystarczająco silny, aby tak zrobić, ale nigdy do tego nie doszło – przyznał Pop po ostatnim gwizdku.
Spurs ulegli Rockets 110-122. Jutro otrzymają okazję na rewanż, tym razem na terenie przeciwnika.