Z uwagi na braki w rotacji, trener Gregg Popovich postanowił wypróbować Jeremy’ego Sochana na pozycji rozgrywającego. Mecz z Golden State Warriors skończył się jednak dla San Antonio Spurs blow-outem i 9. wybór ostatniego draftu nie będzie wspominał debiutu na “jedynce” szczególnie dobrze.
W barwach San Antonio Spurs zabrakło dzisiaj rozgrywającego Tre’a Jonesa z powodu bólu brzucha. To oznaczało, że Gregg Popovich musiał poszukać nowej “jedynki”. W jego buty wszedł Jeremy Sochan, który choć nie rozdał żadnej asysty, to w oczach trenera wypadł bardzo dobrze. – Dobrze sobie poradził. To był dość duży krok dla kogoś tak młodego, by zagrać na rozegraniu, szczególnie przeciwko takiemu zespołowi jak Warriors. To dla niego świetne doświadczenie, uwielbiam to – przyznał na pomeczowej konferencji prasowej Pop.
Warto podkreślić, że Sochan w wielu posiadaniach musiał kryć Stephena Curry’ego. Biorąc pod uwagę fakt, że mecz skończył się blow-outem, to dorobek punktowy lidera GSW nie ma większego znaczenia, ale warto podkreślić, że skończył noc z 16 punktami trafiając 5/11 z gry. Sochan miał najgorsze w drużynie -34 we współczynniku +/-, więc jeśli będzie musiał się oswoić z rolą “jedynki”, potrzebuje na to więcej czasu. Mimo wszystko zanotował solidne liczby. Nie wiemy jednak, ile było kurtuazji w pomeczowej wypowiedzi Popa.
Polak spędził na parkiecie 25 minut i w tym czasie zanotował na swoje konto 12 punktów (5/13 FG, 0/3 3PT, 2/3 FT), 7 zbiórek oraz przechwyt. Powoli Sochan oswaja się z tym, co będzie go czekać w NBA i zaczyna się do tego dostosowywać. Ma w sobie dużo pokory. Poza tym jest bardzo pracowity, więc powinniśmy oczekiwać, że z czasem będzie tylko lepiej. W kolejnym meczu Spurs zagrają na wyjeździe z Portland Trail Blazers i niewykluczone, że Sochan wróci już do swojej naturalnej pozycji na parkiecie.