Ben Simmons wreszcie zadebiutuje w sezonie regularnym w barwach Brooklyn Nets. Po pięciu latach spędzonych w Filadelfii w niezbyt przyjaznych okolicznościach poprosił o transfer. Został wymieniony w lutym, jednak do tej pory nie zagrał w żadnym meczu swojej drużyny (nie licząc meczów przedsezonowych). W jednym z ostatnich wywiadów dla ESPN, Australijczyk poruszył kilka ciekawych aspektów swojego życia.
Ben Simmons w nie do końca jasnych okolicznościach opuścił zespół Philadelphia 76ers. Przez dłuższy czas nie grał, następnie walczył o swoje pieniądze, które ostatecznie częściowo otrzymał. Wydaje się, że jest jednym z najbardziej nielubianych sportowców w Filadelfii, dlatego też, zarówno on, jak i kibice Sixers wyczekują 22 listopada, kiedy to do Wells Fargo Center zawitają zawodnicy Brooklyn Nets, z Simmonsem w składzie.
– K****! Nie mogę się doczekać tego meczu! To dla mnie coś nowego. Jest to sytuacja, w której muszę się czegoś nowego nauczyć. Nie grałem jeszcze przeciwko zespołowi, z którego zostałem sprzedany. Kevin Durant, Kyrie Irving mają to za sobą. Ja jeszcze nie, ale muszę przez to przejść – ocenił swój powrót do byłego zespołu Simmons.
Od samego początku kariery Australijczyk miał problem z rzutem. Jego airballe, czy rzuty, przy których był na otwartej pozycji, lecz piłka nie dolatywała do kosza, obiegały internet w szybkim tempie. Zawodnik wydaje się jednak nie brać tego zbytnio do siebie i nawiązuje do innych graczy. – Nawet gdybym trafił, to ludzie i tak powiedzą, żebym nie rzucał. Nie mogę wszystkich uszczęśliwić. To tak jakby powiedzieć, że Giannis też nie powinien rzucać. Teraz jego rzut jest lepszy, ale zawsze będzie jakieś ale. Ludzie zawsze coś powiedzą. […] Cały czas słyszę krytykę. Czasami mam tego dość, ale wtedy myślę sobie: Jestem Ben Simmons! Myślisz, że każdy mój rzut to airball? Nieprawda. Trzeba mieć twardą skórę i nie można brać wszystkiego do siebie. To tylko media społecznościowe.
Dla Simmonsa, jak sam twierdzi, krytyka ze strony kibiców NBA jest motywująca i osobiście szuka pozytywów – Ludzie mnie krytykują, ponieważ wiedzą, co potrafię i do czego jestem zdolny. Wierzę, że tak właśnie jest. Na przykład gdybym nie był w stanie zrobić pewnych rzeczy, ludzie nie hejtowaliby mnie tak bardzo. Nie przeszkadza mi to, nawet mnie to motywuje.
Zawodnik Brooklyn Nets pozostawia również otwartą furtkę nad ewentualnym powrotem do Sixers i nie wyklucza takiej możliwości w przyszłości – Kto wie. Nie mogę przewidzieć przyszłości. Na początku kariery nie sądziłem, że tak to wszystko się potoczy. Nie wiadomo, czy nie wrócę za cztery czy pięć lat do Philly. Nie wiem tego. To mogą być zupełnie inne okoliczności, ale póki nie co nie deklaruję niczego i nie twierdzę, że nic się nie zmieni.
Na zakończenie koszykarz dodał też, że grając w Filadelfii nie miał żadnych więzi z kolegami z drużyny, szczególnie z Joelem Embiidem. Inaczej wydaje się mieć sytuacja w Nets, gdzie gracz czuje się bardzo dobrze – Nie wydaje mi się, abym w Sixers miał jakiekolwiek relacje z Joelem. Możesz próbować, ale każdy jest inny, więc to nic osobistego. Szczerze mówiąc, nigdy z nim nie rozmawiałem tak naprawdę. Nie mam do niego wrogiego nastawienia. On jest sobą, ja jestem sobą, każdy ma swoje życie osobiste. Moją pracą jest gra w koszykówkę i na tym się skupiam. Embiid jest świetnym graczem, ale nam nie wyszło. W Nets czuję się świetnie. Otrzymałem ogromne wsparcie od wszystkich z klubu. Czuję się tutaj jak w domu.
***
Czy Golden State Warriors są gotowi na oddanie Draymonda Greena? Dlaczego pół NBA chce przegrywać, a drugie pół deklaruje walkę o mistrzostwo NBA? Kto jest faworytem do wygrania Konferencji Wschodniej, a kto ma największe szanse w Konferencji Zachodniej? Dlaczego pewniacy w obu konferencjach mają spore problemy? O tym wszystkim opowiada Michał Pacuda w najnowszym odcinku podcastu PROBASKET LIVE, który jest także zapowiedzią zbliżającego się sezonu regularnego NBA.